Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

"Najważniejszy jest spokój i współpraca". Beata Szydło: Wybory 10 maja są potrzebne Polakom

Polacy powinni mieć poczucie tego, że w tym trudnym czasie sytuacja polityczna jest uspokojona, a politycy powinni zajmować się przede wszystkim tym, co jest najważniejsze, czyli gospodarką, miejscami pracy oraz walką z koronawirusem i jego skutkami. Żeby tak było, potrzebne są spokój i współpraca, a ze strony opozycji tego nie ma - mówi szefowa sztabu programowego Andrzeja Dudy Beata Szydło w rozmowie z Lidią Lemaniak.

Beata Szydło,
Beata Szydło,
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

W ostatnich dniach zaapelowała Pani do kandydatów opozycji na urząd prezydenta RP, aby zadeklarowali, czy utrzymają programy społeczne wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Dlaczego jest to dla Państwa tak ważne, aby inni kandydaci utrzymali wspomniane programy?

To programy, które z jednej strony pomagają przetrwać w trudnych momentach rodzinom, zabezpieczyć byt tych, którzy są w trudnej sytuacji materialnej, a teraz – w czasie kryzysu – będzie to szczególnie ważne. Sytuacja, w której teraz jesteśmy, jest podobna do tej, w której byliśmy w 2016 r., kiedy wprowadzaliśmy te programy. Jednym z powodów było to, aby dać szansę ludziom na zabezpieczenie ekonomiczne, bo przecież wtedy było wysokie bezrobocie, niskie zarobki. Teraz, w czasie kryzysu, kiedy pandemia szaleje, sytuacja może być podobna. Z drugiej strony programy społeczne są kołem zamachowym polskiej gospodarki, bo środki, które trafiają do rodzin czy do polskich emerytów, są potem wydawane i trafiają na rynek, a to pomaga polskim firmom i przedsiębiorcom. Te dwa aspekty mają więc szczególne znaczenie. Ponieważ kandydaci opozycyjni wielokrotnie podważali sens istnienia tych programów, wielokrotnie krytykowali je i mówili, że być może trzeba je zmienić czy też zlikwidować – a są też odpowiedzialni, np. Władysław Kosiniak-Kamysz, koalicja PO-PSL, za podwyższenie wieku emerytalnego – to istnieje obawa, że kiedy to oni mieliby odpowiadać za sytuację w Polsce, mogliby mieć pokusę zlikwidowania bądź zmiany tych programów.

Zaczęła Pani mówić o Kosiniaku-Kamyszu, który – wraz z Małgorzatą Kidawą-Błońską – wydaje się najpoważniejszym kandydatem opozycji. Twierdzi on, że „jest gwarantem utrzymania tych programów”, również rzecznik sztabu Kidawy-Błońskiej powiedział, że „wielokrotnie mówiła, że nic, co dane, nie będzie zabrane”. Czy wierzy Pani w te zapewnienia?

Wolałabym, żeby zamiast rzecznika Kidawy-Błońskiej ona sama miała szansę się wypowiedzieć, bo było widać chociażby na konferencji prasowej, że Budka robił wszystko, aby nie dać jej szansy na osobiste odniesienie się do tej kwestii, natomiast jeżeli ci kandydaci w tej chwili mówią, że programy społeczne powinny być utrzymane, to ja się cieszę, że je akceptują i dają dobrą opinię rządowi. W ten sposób potwierdzają, że te programy mają wartość, ale obawiam się, że to są wypowiedzi wyłącznie na czas kampanii, więc ta dwójka i cała reszta kandydatów kieruje się logiką kampanijną, patrząc na sondaże, które pokazują, czym żyją dzisiaj Polacy i co jest dla nich ważne. Zawsze to jest jednak tak, że nie słowa, ale czyny świadczą o tym, jaka jest rzeczywista intencja, a akurat politycy PO i PSL mieli już szansę, żeby takie programy wprowadzać, kiedy tworzyli razem rząd, i tego nie robili. Kosiniak-Kamysz, który dziś mówi, że „jest gwarantem utrzymania tych programów”, nie jest dla mnie wiarygodny, bo pamiętam doskonale, jak z mównicy sejmowej jako minister pracy przekonywał wszystkich, że podniesienie wieku emerytalnego jest dobre i potrzebne. Był tym ministrem, który dał twarz temu projektowi, lekceważąc opinię społeczną i projekty obywatelskie.

PiS forsuje pomysł wyborów korespondencyjnych, ale prace nad ustawą w Senacie idą dość opieszale. Czy – jeśli ustawa wróci z Senatu do Sejmu, bo wszystko na to wskazuje – na kilka dni przed wyborami zaplanowanymi na 10 maja wchodzi w grę ich przesunięcie np. na 17 maja?

Decyzję o terminie wyborów może podejmować tylko marszałek Sejmu. Wierzę w to, że wybory odbędą się 10 maja, bo to jest potrzebne Polsce. Możliwe jest przeprowadzenie tych wyborów, tyle tylko że Senat musi szybko procedować tę ustawę, więc teraz to jest przede wszystkim odpowiedzialność marszałka Tomasza Grodzkiego za to, czy polityczna sytuacja w Polsce po 10 maja będzie stabilna, czy też nie. Jest to też, rzecz jasna, odpowiedzialność tych polityków, którzy dążą do tego, aby wybory nie odbyły się w terminie konstytucyjnym. Polacy powinni mieć poczucie tego, że w tym trudnym czasie sytuacja polityczna jest uspokojona, a politycy powinni się zajmować przede wszystkim tym, co jest najważniejsze, czyli gospodarką, miejscami pracy oraz walką z koronawirusem i jego skutkami. Żeby tak było, potrzebne są spokój i współpraca, a ze strony opozycji tego nie ma. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żebyśmy przez kolejne miesiące mieli żyć w permanentnej kampanii wyborczej.

CAŁY WYWIAD Z BEATĄ SZYDŁO W WEEKENDOWYM WYDANIU "GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE".

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl,

Lidia Lemaniak