13 kwietnia na łamach szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung” (NZZ) niemiecki politolog, Markus Linden wyraził swoje zaniepokojenie tym, ze rządy Polski i Węgier wykorzystują kryzys koronawirusa do zaprowadzenia w swoich państwach dyktatury. Na felieton niemieckiego politologa na tych samych łamach odpowiedział profesor David Engels, belgijski historyk, który od półtora roku jako ekspert Instytutu Zachodniego w Poznaniu mieszka w Polsce.
W opublikowanym przez Lindnera komentarzu zatytułowanym „ Zwolennicy Dyktatury – Jarosław Kaczyński w Polsce, a Victor Orban na Węgrzech w komitywie z Nową Prawicą uchylają demokrację” wykładowca Uniwersytetu w Trier załamuje ręce nad rzekomym łamaniem demokracji w Polsce i na Węgrzech i zarzuca Jarosławowi Kaczyńskiemu i Victorowi Orbanowi de facto wykorzystywanie kryzysu koronawirusowego do osiągnięcia swoich własnych celów politycznych.
Linder pisze m.in.:
„Na Węgrzech Victor Orban pozbawił władzy parlament. W Polsce wybuchł zażarty spór o przeprowadzenie wyborów prezydenckich. W styczniu przyjęto tam ponadto ustawę
Prof. David Engels odpowiada niemieckiemu politologowi tak:
Nie ma dnia, by niemieccy intelektualiści nie zaspokoili swojej palącej potrzeby moralizatorskiego oceniania swoich sąsiadów. (…) Polemiczne założenie, że rząd polski jest właśnie na drodze do „wprowadzenia dyktatury”, zasadza się na obrzuceniu jednym spojrzeniem realiów państwa, w którym rząd posiada w Senacie mniej mandatów od opozycji, a ta opozycja kilka miesięcy temu przegrała większość sejmową. „Dyktatura”, „Znoszenie demokracji” czy „państwo Jednej Partii” wygląda zgoła inaczej. (…) Demaskatorsko brzmi zdanie [w felietonie niemieckiego politologa], że polski rząd „ zwraca się przeciwko demokracji i jej zasad jako takich i jako taki jest „orędownikiem antypluralistycznej dyktatury” a to dlatego, że przyjmuje krytyczną postawę wobec niemieckiej Wilkommenskultur, lewicowemu odchyleniu zachodnich mediów, wypieraniu wartości chrześcijańskich przez liberalizm i relatywizowanie małżeństwa za pomocą ideologii gender. Co z kolei oznacza, że prawdziwa demokracja może być definiowana jedynie przez wielokulturowość, polityczną poprawność, liberalizm i relatywizm genderowy, przy czym wszystkie inne opinie należy z góry wykluczyć. (…) Ten, kto w celu zdyskredytowania swojego politycznego przeciwnika, notorycznie węszy dyktaturę i przy tym kreuje się jeszcze na moralny głos z sąsiedztwa – jest to zresztą pewna tendencja, która Niemcom nigdy nie służyła - nie powinien się dziwić, kiedy wszyscy zignorują te proroctwa, gdy naprawdę zacznie dziać się coś niedobrego”