Czekają nas trudne dni. Powoli mijać będzie czas względnej „nowości” obecnej sytuacji, od przyzwyczajenia przechodzić będziemy w znużenie, a z czasem rozdrażnienie. Nic w tym dziwnego – to, co się dzieje, jest niespotykane i nie jesteśmy na to przygotowani. Jesteśmy tylko (i aż) ludźmi i mamy prawo się denerwować. Tym bardziej że prognozy nie są obiecujące. „Nic nie wskazuje na to, żeby epidemia miała wygasnąć w najbliższych tygodniach” – powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski. „W związku z tym, analizujemy tutaj wspólnie z Panem premierem możliwości dalszych naszych działań w perspektywie najbliższych tygodni” – podkreślił. Minister powiedział jednak coś jeszcze: „To, czy uda się to ograniczyć, to tylko od nas zależy”. I właśnie w tym tkwi sedno. Ileż to nasłuchaliśmy się i naczytaliśmy o bohaterskich czynach – powstańców, żołnierzy Armii Krajowej, Żołnierzy Wyklętych – o ich zbrojnym czynie, o walce o wolność. Dziś owszem – nie ma do kogo strzelać, ale i my możemy zawalczyć o „lepsze jutro”, nawet pomimo tego, że nasze bohaterstwo ogranicza się do przestrzegania kilku nużących zaleceń – wielokrotnego mycia rąk i unikania tłumów. Zostańmy więc w domu i wspierajmy myślą oraz modlitwą tych, którzy są na pierwszej linii frontu – lekarzy, pielęgniarki, policjantów, ale także tysiące naszych rodaków, którzy wychodząc do pracy, narażają się na niebezpieczeństwo. Nie dokładajmy im stresu, a już niebawem będziemy mogli wspólnie i na sto procent cieszyć się słońcem późnej wiosny. „Czemu ty się, zła godzino, z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś – a więc musisz minąć. Miniesz – a więc to jest piękne” – pisała Wisława Szymborska. Czekajmy cierpliwie.