Za historyczną datę rozpoczęcia akcji mającej na celu doprowadzenie do powszechnej paniki i anarchii w Polsce potomni uznają konferencję prasową marszałka Tomasza Grodzkiego. Konferencja odbyła się po przegłosowaniu przez Sejm ustawy, według której wybory prezydenckie odbędą się w formie korespondencyjnej. Nikt nie miał wątpliwości, że projekt ustawy będzie przetrzymywany w Senacie przez miesiąc, co z satysfakcją ogłosił marszałek Grodzki. Nikt nie przejmował się popiskiwaniem totalnej opozycji podczas procedowania ustawy.
Nawet akcja „Gazety Wyborczej”, która straszyła Polaków, że będą karani trzema latami więzienia m.in. za ukrywanie kart wyborczych, co z satysfakcją cytowały wszystkie media należące do kapitału zagranicznego, nie przyniosła spodziewanego efektu. Później z nonszalancją przyznali, że zapis został zmieniony poprawką (autorstwa PiS), ale w błyskawicznym tempie prac mogło im to umknąć. To wszystko nic w porównaniu ze słowami marszałka Grodzkiego, który patrząc w magiczną kulę, wywróżył, że około 10 maja zakażonych może być nawet 0,5 mln Polaków. Taka informacja podana przez profesora medycyny może wywołać panikę wśród ludzi. I o to mu chodziło!