„Gazeta Wyborcza":
„Prezydent nie potrafił wydusić z siebie prostego: »to był błąd«.(…) Zdążyliśmy już się przyzwyczaić, że urząd prezydencki bywa – niestety – redukowany do roli organu rządzącej partii". Nie, proszę Państwa, „GW" nie spytała Bronisława Komorowskiego o sprawę Michała Tuska i jego pracę w OLT Express.
Cytowany wyżej fragment artykułu Marcina Bosackiego, wówczas dziennikarza „Wyborczej", obecnie rzecznika Radosława Sikorskiego, pochodzi sprzed sześciu lat i dotyczy tzw. taśm Beger. Wtedy dziennikarze potrafili pytać prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Jarosława Kaczyńskiego, czy będzie w kwestii taśm komisja śledcza. Sprawa była komentowana dzień i noc przez wszystkie media. Wtorkowa konferencja premiera potwierdziła obecną kondycję mediów. Nie było „dociskania" premiera, gdy ten kręcił i nie odpowiedział, czy poda się do dymisji i czy poprze wniosek o powołanie komisji śledczej, o co zapytała jedynie „Gazeta Polska Codziennie". Zamiast dociekliwych pytań, mieliśmy spektakl pt. „Dworskie dziennikarstwo", by, broń Boże!, nie urazić pana premiera.
Źródło:
Dorota Kania