PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Kremlowski rezonans

Prezydentura Bronisława Komorowskiego dołuje. Nie dlatego, że jest powodem nieustannego wstydu.

Prezydentura Bronisława Komorowskiego dołuje. Nie dlatego, że jest powodem nieustannego wstydu. Wstydu, że głowa państwa nie potrafi pisać po polsku, choć ma wyższe wykształcenie (słynne „Łączymy się w bulu i nadzieji”), że zabiera kieliszek siedzącej obok przy stole królowej, że chroni się pod parasolem, podczas gdy honorowy gość moknie.

Prezydent po to ma sztab fachowców, by wiedzieć, jak się zachować, skoro z domu (ponoć szlacheckiego) tego nie wyniósł.

Dołuje co innego. Świadomość, kogo reprezentuje człowiek zajmujący najwyższy urząd w Polsce i kto obecnie stanowi jego zaplecze. Bo te wszystkie Palikoty, Kuźniary, byli funkcjonariusze WSI muszą napawać niepokojem. Bo działalność, służąca bardziej interesom wschodniego mocarstwa niż Polsce i zaprzepaszczająca dorobek poprzednika, musi zapalać czerwone światło.

Ta prezydentura jest jak pudło rezonansowe Moskwy. Każdy jej dzień przypomina smoleńskie źródła wyborów z 2010 r., tę szybkość w zajmowaniu pałacu na Krakowskim Przedmieściu, gdy jeszcze nie znaleziono ciała Lecha Kaczyńskiego, tę pierwszą decyzję zwycięzcy – o usunięciu Krzyża Pamięci.

Czy Polacy są na tyle mocni, by nie czekać kolejne trzy lata na zakończenie tej prezydentury?

 



Źródło:

Anita Gargas