U szczytu władzy Iwan Groźny zmęczony krwawymi rządami czy też wyrzutami sumienia porzucił tron. Zdawało się, że zgnębiony lud odetchnie, ale gdzie tam – wielką procesją przybył błagać tyrana, by go nadal łaskawie dręczył i mordował! Być może taki wzorzec przyświeca unurzanemu we krwi czekiście na Kremlu, który dokonał kolejnej roszady i manipuluje organami władzy, by niby odejść, ale powrócić w innej nieco postaci, lecz jako ten sam despota.
My też powinniśmy pamiętać historię Moskowii i wyciągać swoje wnioski: po śmierci Groźnego jego trzymane terrorem państwo popadło w zamęt zwany smutą, który doprowadził na krótko do polskiego panowania na Kremlu. Putin nie jest wieczny, a teraz wbrew pozorom coraz słabszy. Na Kreml się nie pchamy, ale wykorzystajmy zbliżającą się nieuchronnie smutę do ostatecznego przekreślenia imperialnych apetytów Rosji.