Opowieść o świadomej planecie przemawiającej do odwiedzających ją gości należy do klasyki gatunku sciene-fiction. Reżyser przedstawienia David Greig, w swej najnowszej inscenizacji kultowej powieści Stanisława Lema, odważnie ruszył tropem Tarkowskiego i Soderbergha – pisze Mark Fisher w Guardianie.
Gdyby rzeczywiście istniała taka czująca planeta, byłoby to niezmiernie trudne do wyjaśnienia. Istnieje również kwestia jak wyrazić słowami tak ogromną świadomość, pradawną, potężną i jednocześnie zupełnie dla nas obcą?
Na początku trzeba zaznaczyć, że za każdym razem, gdy się mówi o tej książce, historia „Solaris” zmienia się wraz z upływem czasu. Powieść Stanisława Lema została napisana w 1961 r., łączy ona opis i język techniki z nieznanym przerażeniem godnym Edgara Allana Poe. Tam, gdzie film Tarkowskiego z 1972 roku był oszczędny i refleksyjny tam, wersja Soderbergha z 2002 roku, rozbudowana, skupiająca się głównie się na romansie między George'em Clooneyem jako nowo przybyłym kosmonautą a Nataschą McElhone.
Adaptacja Davida Greiga jest najbardziej satysfakcjonująca ze wszystkich dotychczasowych. Choć zakorzeniona w powieści to jednocześnie wymagała odwagi. Ta wolność w podejściu do tekstu została nagrodzona nowym spojrzeniem na bohaterów i fabułę. Zawdzięczamy to częściowo temu, że jest to inscenizacja teatralna. Załoga statku kosmicznego jest zrównoważona pod względem płci oraz bardziej rozmowna niż małomówna. Ich próby zrozumienia wodnistej planety, są wynikiem wspólnych rozmów, co jest dla widza lepsze, ponieważ wie co się dzieje.
Częściowo dotyczy to także głównych problemów książki, czyli: samotności, komunikacji i niepoznawalności. W wersji Greiga Solaris uczy się rozmawiać z odwiedzającymi krok po kroku, manifestując się w coraz bardziej wyrafinowany sposób. Początkowo wysyła obiekty podobne do tych znanych z Ziemi, by ostatecznie wysłać je w ludzkiej postaci.
Im bardziej realne stają się te przejawy, tym bohaterów dotyka większy kryzys egzystencjalny. Polly Frame, znakomita jako psycholog Kris, jest emocjonalnie rozdarta gdy Keegan Joyce pojawia się jako dawno zaginiony chłopak Ray. Jest tak atrakcyjny i nieodgadniony jak sama planeta. Kris jest rozdzierana przez swą pasję naukową i jednocześnie ludzkie zafascynowanie. Sprawy nie są łatwiejsze również dla Raya.
Wszystko to doskonale zainscenizował Matthew Lutton w koprodukcji z Melbourne Malthouse Theatre, porównując ludzkie ograniczenia do nieziemskich krajobrazów morskich i ascetycznych wnętrz statków kosmicznych stworzonych przez projektanta Hyemi Shina i zespół techniczny. Dzięki ostrym, filmowym cięciom i odgłosom uderzających fal "Solaris Greiga" niepokoi i kusi jednocześnie.
Spektakl można obejrzeć w Royal Lyceum w Edynburgu do 5 października oraz w Lyric Hammersmith w Londynie od 10 października do 2 listopada.