Stefan Niesiołowski ani nie jest psychicznie chory, ani też nie jest kimś wyjątkowym w PO. Jego zachowanie to jedynie zupełnie nieprzewidziana przez strategów tej partii demaskacja planu wykluczenia poza nawias normalnego życia społecznego krytyków obecnego systemu. Celem zabiegów socjotechników pracujących dla obecnej władzy było takie poniżenie „wrogich elementów”, by ich los budził strach i zniechęcenie. Szczególnie ważne było to w przypadku dziennikarzy. Każdy, kto się wyłamywał, podważał ustrojowe pryncypia polegające na tolerowaniu przywilejów dla wybranych, zamykaniu oczu na niewygodne fakty, szczególnie dotyczące komunistycznych służb specjalnych, a ostatnio Smoleńska, miał skończyć na medialnym śmietniku. Służyła temu blokada dostępu do istniejących mediów elektronicznych, w tym mediów publicznych, a w przypadku osób wybijających się robiono propagandowy lincz. Żaden, nawet najbardziej znienawidzony prawicowy polityk nie doświadczył tego, co spotykało dziennikarzy, którzy wyłamali się z głównego nurtu. Pozbawienie pracy, czasem wszystkich środków do życia, rujnujące procesy, lanie w dominujących mediach niszczące życie towarzyskie, a nierzadko rodzinne. Pilnowano, by los niepokornych był jak najgorszy, z osobistym poniżeniem i odbieraniem praw do dobrego imienia włącznie.
Pogardę okazywali nie tylko koledzy z innych mediów, ale też często osoby przypadkowe, napakowane reżimową propagandą. Kumulacją takiego zabiegu były wydarzenia pod Krzyżem Pamięci. Na oczach policji i dziennikarzy bito i poniżano modlących się ludzi. Takich scen, a nawet dużo gorszych, jak ta ostatnia z agresywnym działaczem Platformy Obywatelskiej pod Sejmem, można było na Krakowskim Przedmieściu nakręcić dziesiątki. Doświadczyła ich zapewne i sama Ewa Stankiewicz.
W efekcie tej kampanii naładowany nienawiścią działacz PO zaczął mordować przypadkowych pracowników biura PiS. To nie otrzeźwiło ani mediów, ani zwolenników rządu.
Niesiołowski, atakując Ewę Stankiewicz, pokazał, co tkwi w duszy znacznej części tych, którzy tworzą obecną rzeczywistość. Jeżeli mają do niego pretensję to o to, że dał się ponieść emocjom i pokazał, jaki jest naprawdę.
Poniżanie przeciwnika to ważny element socjotechniki totalitarnej władzy. Lepsi mogą rządzić, bo ci, których przymuszają do posłuchu, są gorsi, mniej warci, są z PiS albo, co gorsza, z „Gazety Polskiej”. Można więc bić i odbierać godność, można nawet całkiem zdegradować człowieka, byle się nie wydało.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz