Tak reagują górale, gdy słyszą bezczelne kłamstwa wciskane słuchaczom mimo elementarnych zasad zdrowego rozsądku. Wczoraj po raz kolejny Ewa Kopacz stwierdziła, że w Moskwie była jedynie jako opiekunka rodzin, które przyjechały identyfikować ciała ofiar katastrofy smoleńskiej. Marszałek Sejmu kłamie wbrew oficjalnym dokumentom zamieszczonym na stronie rosyjskiego premiera.
Wynika z nich jednoznacznie, że Władimir Putin 13 kwietnia 2010 r. na oficjalnej naradzie traktował Ewę Kopacz jako konstytucyjnego ministra, przedstawiciela polskiego rządu. Kłamstwa wypowiadane w obecności kamer nie dziwią – Ewa Kopacz nie robi tego po raz pierwszy, podobnie jak jej szef Donald Tusk i Tomasz Arabski czy Jerzy Miller. Jak widać, kłamstwa dotyczące smoleńskiej katastrofy są zaraźliwe, podobnie jak dziwna mania niedopowiedzeń i unikania odpowiedzi wprost. Na przykład przez blisko dwa lata słyszeliśmy, że badania wykluczyły obecność materiałów wybuchowych na pokładzie Tu-154M. Teraz okazuje się, że
badania były, tyle tyko że dziewięciu niewielkich próbek.
Niestety, nic nie wskazuje na to, że ten „festiwal” zostanie przerwany, a jedynym lekiem na okrutne cyganienie pozostaje nam własna odporność.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dorota Kania