Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory do europarlamentu. Stało się tak wbrew szczuciu na rządzącą partię przez opiniotwórcze media zaprzyjaźnione z Koalicją Europejską.
Ale wybory wygrała też polska demokracja – na najbardziej elementarnym poziomie. Wielu Polaków i Polek wyrwało się z prywatności, poszło w niedzielę na wybory, żeby zawalczyć o to, co dla nich cenne. Okazało się, że aktywne społeczeństwo to coś innego niż lewicowo-liberalne „społeczeństwo obywatelskie”. Ludzie, których głosy dały zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy, chcą w większości prospołecznej, ale też konserwatywnej polityki. I choć na polskich ulicach bardziej widać krzykliwy i pstrokaty aktyw LGBT, to od zawsze powtarzam, że wynik wyborczy jest najlepszym barometrem nastrojów społecznych. A on wskazuje, że za PiS stoją tzw. cisi wyborcy, ludzie mało widoczni w mediach, nieafiszujący się ze swoimi poglądami na co dzień, nietoczący wojenek w mediach społecznościowych, ale pewni swoich poglądów. I to oni uznali, że za dużo mają do stracenia, by pozostać w domu.