Państwo wybaczą, ale nie mam za grosz sympatii do tak zwanej Agrounii i jej groteskowego lidera Michała Kołodziejczaka. Przypomnę tylko, że to ci panowie, którzy wczoraj w zasadzie na cały boży dzień postanowili sparaliżować centrum Warszawy. To już kolejny raz, kiedy ta fasadowa organizacyjka pod przywództwem jegomościa pozującego na „głos polskiego rolnika” chce zaistnieć w mało przyjazny dla otoczenia sposób.
I tylko spostrzegawczy zauważają, że równocześnie ponad 100 organizacji rolniczych dyskutuje w ramach Porozumienia Rolniczego, by wspólnie z rządem rozwiązać problemy polskiej wsi. Agrounia, zamiast rozmawiać, woli terroryzować stolicę. Dlaczego? „Odbyłem kilka rozmów z przedstawicielami protestujących i muszę stwierdzić wielką pustkę intelektualną” – powiedział minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. I chyba tu jest sedno sprawy. Najlepiej o geniuszu Kołodziejczaka i jego ludzi świadczy to, że część jadących na protest utknęła w korkach, które spowodowała pikieta pozostałych. Zaiste, strategia godna Napoleona.