Zapewne nie ma wśród naszych Czytelników zbyt wielu dobrowolnych słuchaczy Radia TOK FM. Będą więc pewnie Państwo zaskoczeni, że w jedną z ostatnich niedziel z własnej woli wybrałem się do tego radia, mającego siedzibę na ul. Czerskiej w Warszawie (dokładnie tam, gdzie mieści się „Gazeta Wyborcza”). Wiem doskonale, jak są odbierane tego typu wycieczki.
Zazwyczaj zostaje się podejrzanym o „niebezpieczny symetryzm światopoglądowy” albo (co częstsze) o „powolne zmienianie frontu”, „szukanie drogi ucieczki” lub inne grzechy główne. Nic podobnego nie chodzi mi po głowie. Zgodziłem się dlatego, że po zamordowaniu Pawła Adamowicza istotnie coś mnie poruszyło. Każdy z Państwa może sobie odsłuchać tę audycję. Co ważne, nie zabrakło telefonów od słuchaczy. Jedna Pani zadzwoniła, mówiąc: „Chciałam powiedzieć, że jeśli jest choć jedna sprawa, która nas łączy, to znaczy, że może połączyć nas wiele spraw”. A już po wszystkim do redakcji „Gazety Polskiej” napisał pan Aleksander: „Szanowny Panie, wysłuchałem dzisiaj Pańskiej rozmowy z Grzegorzem Sroczyńskim. (...) Myślę, że był to dla Pana i dla wielu nieobojętnych ważny i dobry dzień”. Cóż, jeśli po obu stronach barykady znajdują się osoby, które myślą w taki sposób, to chyba rzeczywiście było warto. A najbardziej mnie ucieszyło, że mogłem słuchaczom TOK powiedzieć o wielkiej społecznej roli klubów „Gazety Polskiej”. Po raz pierwszy wybrzmiało to w miejscu, w którym są one prędzej kojarzone z brunatnymi koszulami niż z budowaniem studni w Afryce. Oczywiście pozostaję sceptyczny wobec całościowej polityki krążownika z Czerskiej i szerzej – środowiska totalnych (szczególnie po ostatnich rewelacjach z „wieżowcem Kaczyńskiego”). Nie zwalnia mnie to z odpowiedzialności, konieczności rozmowy i sprawdzania, gdzie w ich i naszej przestrzeni wolności jest ukryta nasza wspólna przestrzeń. Czego i Państwu życzę. Zresztą jak pokazują badania Uniwersytetu Warszawskiego, to my jesteśmy bardziej otwarci na dyskusje. I warto z tego korzystać.