Toczy się bój o władzę w Sejmiku Województwa Mazowieckiego. To gra o wysoką stawkę. Nie jest tajemnicą, że rządzący nim nieprzerwanie od siedemnastu lat marszałek Adam Struzik robi wszystko, by nie oddać Mazowsza w ręce „strasznego PiS”. Wiceprezes PSL ma możliwości, bo solidnie zasłużył sobie na miano barona i jest więcej niż pewne, że łatwo z niego nie zrezygnuje.
PiS zaś mocno depcze po piętach ludowcom, dla których strata władzy (koalicyjnej z Platformą Obywatelską) w najbogatszym województwie może być gwoździem do trumny. Wiązać się będzie nie tylko z utratą wpływu na bieg wydarzeń, ale również, co o wiele bardziej bolesne, z odcięciem setek działaczy od lat przyspawanych do stołków od ich synekur i de facto powolną śmiercią osłabionej w całym kraju partii. Prawo i Sprawiedliwość doskonale o tym wie, i pewne jest, że mając realny mandat w postaci największego poparcia w wyborach, nie ma zamiaru zrezygnować z walki o Mazowsze. Wystarczy przekonać dwóch radnych, że nie warto umierać za skompromitowane Stronnictwo, które – jak pokazały wybory – z „ludem” ma już coraz mniej wspólnego. Czy się uda? Bój to będzie krwawy. A dla PSL może być ostatni.