Według prof. Jana Żaryna w przypadku utrzymanej w sensacyjnym tonie publikacji Onetu mamy do czynienia z klasyczną „wrzutką” i próbą mieszania faktów z domniemaniami, plotkami i kłamstwami. Historyk w rozmowie z portalem niezalezna.pl punkt po punkcie wyjaśnia kulisy kampanii dezinformacyjnej wymierzonej w premiera Mateusza Morawieckiego. „Prawda jest tylko jedna, nie ma kilku prawd i nie dajmy się zwariować!” - radzi senator Żaryn.
Cała narracja o rzekomo kompromitującym, ale zupełnie nieznanym opinii publicznej nagraniu z udziałem premiera Morawieckiego opisywanym przez Onet opiera się tylko na jednym: treści pytania prok. Anny Hopfer o ,,rejestrację nagrania jednego z prezesów banku” w toku przesłuchań kelnerów. Padają wówczas nazwy różnych banków, a potem różne wersje i różniące się wypowiedzi. Skąd zatem całe to zamieszanie, które dziś obserwujemy?
Powiem z punktu widzenia historyka, który - jak pewnie pani wie, pracował przez 15 lat w Instytucie Pamięci Narodowej, i przez te lata widział różne akta byłej służby bezpieczeństwa a także słyszał i czytał o tych aktach w różnych mediach ukazujących się - i to były dwie różne rzeczywistości. W tym sensie dwie różne rzeczywistości, że mieszanie faktów z domniemaniami, plotkami i kłamstwami w mediach, które powstawały w okresie gdy różni ludzie bali się ujawnienia akt IPN-owskich nauczyło mnie, że najlepszą metodą dla opinii publicznej i demokracji w Polsce jest to, by akta byłej służby bezpieczeństwa były rzecz dostępne. Chodzi o to, by można było skonfrontować te wszystkie szumy medialne, w których- jak nierozpoznawalne kamyczki - znajdują się także słowa prawdy - wszystko po to, żeby można było w sposób bezpośredni dotrzeć do wiarygodnej informacji. Podobnie się ma sprawa w tym przypadku - tak samo jak nie jestem miłośnikiem służby bezpieczeństwa, tak samo nie jestem miłośnikiem pana Łukasza N. i jego kolegi, bo tam było dwóch kelnerów, którzy nagrywali w restauracji Sowa i Przyjaciele, wbrew woli rozmówców. Ale w momencie, kiedy nagrania zostały ujawnione - stały się dobrem publicznym, a tym ważniejszym jak się okazuje w praktyce, że wskazują jak establishment współczesny biznesowo -polityczny związany z Platformą Obywatelską i PSL-em traktował państwo polskie - właśnie jak …. i kamieni kupę. W związku z tym niewątpliwie nie ma innej metody na weryfikowanie tego, co jest kłamstwem, a co jest prawdą - jak ujawnienie tych części rozmów, które rozwiązują zagadkę - cóż to za prezes banku i co takiego ta osoba ewentualnie obiecywała w kwestii widzenia słupów jako ewentualnych biorców kredytów, po to, żeby ich nigdy w życiu nie spłacać - czyli kto działał na szkodę firmy, którą jak rozumiem reprezentował, i czy to cokolwiek ma wspólnego z imieniem nazwiskiem Mateusza Morawieckiego.
Pojawiły się głosy, że cała sprawa jest swoistą reakcją na ruszającą pełną parą komisję vatowską. Oznaczałoby to próbę odwrócenia uwagi opinii publicznej i skierowanie jej na inny tor – w tym przypadku na premiera. Dlaczego?
Przede wszystkim, bez wątpienia mamy i będziemy mieli do czynienia z bardzo różnorodnymi wrzutkami pseudo-informacyjnymi, pochodzącymi ze stron, które używają elektronicznych i papierowych mediów do tego, by bronić przed odpowiedzialnością karno-sądową za różnego rodzaju przestępstwa, które miały miejsce w okresie rządów PSL- Platforma Obywatelska. One są często z punktu widzenia prokuratorskiego i sądowego trudne do udowodnienia - tym bardziej, jeżeli te służby będą musiały - a prawdopodobnie będą musiały, działać pod specjalnym naciskiem szantażowo-represyjnym tychże właśnie środowisk, wykorzystujących media, które w tym przypadku służą w złej sprawie.
Miejmy nadzieję, że to wyzwalanie tchórzostwa nie powiedzie się. Zresztą dotyczy to nie tylko tej jednej kwestii [mafii VAT-owskiej - red.], ale również na przykład polskich firm budowlanych, z którymi to polskimi biznesmenami-budowlańcami mam stały kontakt i wiem, jak wiele krzywdy te największe hieny wśród firm budowlanych uczyniły, by zlikwidować średnie polskie firmy budowlane wykorzystując niefrasobliwość - w najlepszym przypadku - struktur i ludzi, którzy zarządzali odpowiednimi urzędami - czyli Ministerstwem Infrastruktury i Główną Dyrekcją oraz Okręgowymi i Dyrekcjami Dróg Krajowych i Autostrad.
Chodzi o wyłudzenia VAT?
W tym przypadku o niezapłacenie polskim firmom, a w opisywanym przez panią przypadku [komisja ds. VAT - red.] - o wyłudzenia. Przestępstwa każdego rodzaju, które miały wówczas miejsce mogły się odbywać w dużej mierze dzięki przyzwoleniu na to instytucji i osób kierujących instytucjami państwowymi. I tutaj wzajemne krycie się będzie oczywiście utrudniało dojście do prawdy, a jeszcze większe kłopoty będą w związku właśnie z tym naciskiem medialnym, który z jednej strony ma służyć dezinformacji, i z osoby Mateusza Morawieckiego, premiera rządu, ścigającego przestępców uczynić domniemanego beneficjenta innych rzekomych nadużyć finansowych. Ale także podejrzewam, że te media i inne, które zostaną wykorzystane, mają także zadanie wprowadzić pewien element tchórzostwa i wycofania się służby sprawiedliwości - czyli prokuratury i sędziów, przed rozliczaniem mafiozów gospodarczych i przestępców.
Mówilibyśmy wówczas o presji na media i różnego rodzaju instytucje i jasny sygnał, żeby pewne sprawy po prostu odpuszczać?
To jest bardzo czytelne, choć nie do udowodnienia - na tym polega bardzo często dramat osoby, która funkcjonuje dzisiaj w polityce, że wie - natomiast gdyby chciała to udowodnić, niestety - nie zawsze jest to takie proste, a przy okazji - by także nie krzywdzić konkretnych ludzi, którzy nie dali mi tytułu, żebym głośno ich nazwisko wymieniał.
Jak to wszystko może wpłynąć na niekiedy napięte relacje Polski z różnymi instytucjami unijnymi...
Mamy do czynienia ewidentnie z wyraźnym, od samego początku, atakiem w ramach szeroko pojętej Unii Europejskiej - w tym także ze strony Niemiec, prowadzących swoją politykę mocarstwową w tejże strukturze europejskiej. Tym atakiem został obdarzony szczególnie rząd polski i rząd węgierski, bo jeden i drugi uznał, że czas na suwerenność gospodarczą. Polska ma taki rozwój i taki potencjał, który nas zbliży do najlepiej rozwiniętych gospodarek Europy Zachodniej - czyli do pewnej normalności. Ta normalność nam się po 200 latach ścigania - nie z naszej winy, z Europą Zachodnią - po prostu należy. A ponieważ mamy taką szansę, bo jesteśmy w sytuacji komfortowej jako Europa na przełomie XX i XXI wieku, że nie mamy na karku wojen, mamy też strukturę Unii Europejskiej która służy rozwiązywaniu konfliktów metodami politycznymi a nie militarnymi - a więc mamy dobry czas, żeby o tę swoją suwerenność się skutecznie bić.
Jednak kłód pod nogi rzucanych ze wszystkich stron nie brakuje…
To, że ta suwerenność się nie podoba wielu z zewnątrz - to jest wpisane w koszta istnienia człowieka na ziemi. Natomiast ja bym tak nie przeceniał mediów niemieckich i ich obecności w Polsce - w tym sensie oczywiście, że choć to jest prawda, iż ponad 80 proc. mediów jest w rękach kapitału obcego, szczególnie prasy lokalnej - natomiast ich obecność nie istniałaby w takiej formule, gdyby nie konkretne środowiska polskie, szczególnie polskiej inteligencji, w tym również dziennikarzy. Nie są oni zdolni do tego, żeby się takiej dominacji przeciwstawić, podobnie jak i wiele innych środowisk inteligencji w Polsce. Myślę, że nie służba jest w ich zawodach bardziej widoczna na planie pierwszym, tylko raczej utylitaryzm i konsumpcjonizm. I takie są efekty. Tak więc to raczej my, w Polsce, musimy odnowić oblicze tej ziemi, niż liczyć na to, że przeciwnicy staną się miłośnikami polskości - bo nie mają takiego obowiązku.
Wróćmy jeszcze od materiału Onetu. Jak należałoby zareagować na te publikacje? Czy w grę wchodzi Pana zdaniem wszczęcie kroków prawnych? Co powinien zrobić w tej sytuacji sam premier?
Przede wszystkim trzeba spokojnie przyglądać się. Adresatem ataku jest bezpośrednio Mateusz Morawiecki; jest on osobą publiczną, więc niestety musi się liczyć z tego typu sytuacjami. No i jak każdy obywatel - czy to premier, czy ktokolwiek występujący w innej funkcji w Polsce - ma prawo do używania prawa obowiązującego w Polsce w celu obrony swojego dobrego imienia. Więc nie ma co podpowiadać panu premierowi, na pewno wie co ma robić. Natomiast raczej skłaniałbym media naszej formacji do tego, by zajmowały się tym, co nas zawsze ciekawi i do dociekania prawdy, która czasem może być dla nas bolesna, a czasem- i tak się na ogół jakoś dziwnie składa - jest bardziej bolesna dla naszych przeciwników. Natomiast od niej nie uciekajmy, tylko szukajmy tego co stanowi prawdę, i przyzwyczajajmy naszych czytelników i Polaków w ogóle do tego kanonicznego, fundamentalnego zapisu dotyczącego życia publicznego i jego funkcjonowania: że prawda jest tylko jedna, nie ma kilku prawd i nie dajmy się zwariować! Chodzi tylko o to, żeby do tej prawdy spokojnie teraz docierać, a nie docierać do kłamstwa.