Nie myślałem, że kiedyś to napiszę, ale uczciwość każe mi to zrobić. Platforma Obywatelska naprawdę zaczyna mi imponować. Takiej politycznej konsekwencji dawno nie widziałem. Właściwie chyba nigdy. Na pewno nie w Prawie i Sprawiedliwości. Także nie w SLD. Ani nawet PSL czy Razem. Wszystkie te partie zmieniają swoje poglądy, idą na pewne kompromisy z rzeczywistością. Platforma nie. Jest niewzruszona. Wytrwała.
Od 2007 roku cechuje ją jedna jedyna i stała praktyka polityczna – absolutna rezygnacja z jakiegokolwiek programu politycznego. Kolejne konwencje tej partii, w tym ta sprzed kilku dni, pokazują to wyraźnie. Tam po prostu nie ma nic. „Ciemność widzę, ciemność”, przytaczając znany cytat. Nie ma nawet próby określenia jakichś realnych celów i podstaw ideologicznych, nawet określenia w wymiarze pozytywnym potrzeb i aspiracji swojego docelowego elektoratu. Ta konsekwencja PO jest imponująca i zupełnie wyjątkowa na tle polskiej sceny politycznej. Spójrzmy na inne partie. Nawet PSL, którego całą działalność można zawrzeć w zdaniu: dajcie nam kręcić lody na boku, a dogadamy się z każdym – próbowała mniej lub bardziej udolnie odwoływać się do elektoratu wiejskiego, a więc i rozpoznać jego potrzeby. Ba, nawet Polska Partia Przyjaciół Piwa usiłowała mieć program polityczny. PO zupełnie z tego zrezygnowała. Nadal, po ponad dekadzie politycznego istnienia, nie wydała z siebie nic poza wyciem: „PiS to zło!”. Wyciem, z którego, dodajmy, coraz bardziej przebija ogrom frustracji typów oderwanych od koryta władzy. I myślę, że wszyscy wyborcy PiS i sama ta partia powinni za to Platformie podziękować. Większego wsparcia w dążeniu do zdobycia drugiej kadencji nie znajdą oni nigdzie. No i jeszcze drugi prezent dla prawicy – niewzruszona obrona swoich najbardziej skompromitowanych polityków. Na przykład Gawłowskiego. Naprawdę nie ma PiS większego przyjaciela nad PO.