Weekendowe wybory w Rosji to był oczywiście tylko taki teatr dla naiwnych. Ich notoryczne fałszowanie przez Kreml dzisiaj niemal już nikogo nie dziwi. Potrzebne są Władimirowi Putinowi tylko do realizacji bezwzględnej polityki wewnętrznej. Przecież żaden Rosjanin w Rosji nie będzie śmiał nawet takiej „elekcji” podważyć.
Rządźcie sobie spokojnie, Władimirze Władimirowiczu – myśli przeciętny mieszkaniec kraju nad Wołgą. Dla Zachodu było zatem przeznaczone niedzielne przemówienie Putina po planowo wygranych wyborach. „Widzę w tym [wyniku wyborów – przyp. IS] nadzieję, że będziemy pracowali tak samo ciężko, tak samo odpowiedzialnie i wydajniej”. Muszę przyznać, że gdy prezydent Putin mówi, iż będzie nad czymś pracował „wydajniej”, przechodzi mnie zimny dreszcz. Oznacza to moim zdaniem jakąś jeszcze bardziej śmiercionośną wojnę i jeszcze skuteczniejsze zabijanie wszystkich, którzy się Rosji narażą. Ale z drugiej strony – czego tu się można było po Putinie spodziewać? Demokratyzacji życia i złagodzenia reżimu? Rosyjscy dyktatorzy nie chadzają takimi drogami.