Wszystko, co dzieje się wokół sprawy smoleńskiej, tchnie nienormalnością. Próba samobójcza prokuratora płk. Przybyła jest tylko kolejnym dowodem na to, jak bardzo zdegenerowała się przestrzeń polityki w Polsce.
Prezydent nie powinien lecieć samolotem kupionym w Rosji i remontowanym przez kumpli Putina. Nie wolno było posyłać na terytorium obcego państwa najważniejszych ludzi w Polsce bez sprawdzenia, czy lotnisko nadaje się do lądowania. Należało też na nim zainstalować polską ochronę. Szef Biura Ochrony Rządu, odpowiedzialny za takie zaniedbania, od dawna powinien zajmować się czymś innym. Pozostawienie go na stanowisku, a potem odznaczenie to tylko niektóre z licznych dowodów na nienormalność w naszym kraju. Śledztwa nie wolno było pozostawić tylko pod kontrolą Rosji, a do koordynacji tego śledztwa nie powinno się wysyłać osoby sprawiającej wrażenie niezrównoważonej. Wyników śledztwa nie wolno było przesądzać z góry, od samego początku wykluczając jedną z możliwych przyczyn tragedii. Wszystkie organa zajmujące się śledztwem powinny być kontrolowane przez komisje sejmowe, pracujące przy odsłoniętej kurtynie.
Chore państwo
Ponieważ katastrofa była zagrożeniem dla demokracji, sprawie powinny się przyglądać instytucje z NATO i UE. To nie są jakieś nieprawdopodobne wymagania, ale standardy działania obowiązujące w nadzwyczajnych sytuacjach. Tymczasem nienormalne śledztwo doprowadziło do nienormalnych zachowań najważniejszych podmiotów biorących w nim udział. Zamiast wyjaśniania przyczyn, wszystko stało się grą pomiędzy prokuraturami, służbami specjalnymi i politykami. Każdy chciał przy okazji upiec swoją pieczeń. Wojskowi postanowili zwalić wszystko na cywilów, cywile na wojskowych, a wszyscy razem dążyli do oczyszczenia Rosjan.
Przy okazji zaczęło się załatwianie spraw niezwiązanych ze Smoleńskiem. Ktoś tuszował jakieś afery, ktoś szantażował, ktoś chciał wyeliminować przeciwnika. Jedna niezwalczana patologia rodzi pięć następnych. W rezultacie zwykłe mechanizmy funkcjonowania państwa przestały działać. Polska podzieliła się na różne koterie wiszące u klamek najpotężniejszych w państwie. Ci najpotężniejsi zaś przyczepili się do klamek najważniejszych w Polsce ambasad. Jak w takiej sytuacji dbać o ważne sprawy ludzi i polskiego państwa?
Leninowskie zasady
Wszystkie te koterie starają się płynąć z prądem. Nie zawsze jednak tak się da. Czasem trudno zmienić nurt, czasem jest to już niemożliwe. Odłam państwa, reprezentowany przez płk. Mikołaja Przybyła, znalazł się w innym miejscu niż ci, którzy popłynęli głównym nurtem. Prokurator wypadł z gry, a to może doprowadzić nie tylko do dymisji. W Polsce np. zwykli chuligani rzadko trafiają za kratki. Jeżeli jednak ktoś podpadnie władzy, pójdzie do więzienia na całe miesiące. Cóż dopiero, kiedy w grę wchodzi prokurator, który naraził się jakiejś części władzy. Obowiązuje leninowska zasada, że albo jesteś w Komitecie, albo na Syberii. Prokuratorzy wojskowi mieli prawo się obawiać, że ruszenie tej instytucji wywoła lawinę dochodzeń. Ich zaniepokojenie było tym większe, że do likwidacji tej instytucji nie przystąpiły aniołki, lecz ludzie o leninowskim duchu. Nie wiem, czy prokurator Przybył chciał się zabić, czy też tylko pragnął coś zademonstrować. Jednak zdrowy psychicznie człowiek musi mieć ważny powód, by strzelać do siebie w czasie konferencji prasowej.
Krwawa licytacja
Emocje w walce o władzę w Polsce zaczynają przekraczać normy obowiązujące w państwie nawet pozornie demokratycznym. Przy okazji sprawy Smoleńska mieliśmy już polityczne morderstwo w Łodzi, tajemnicze samobójstwa, a teraz odprysk tej sprawy doprowadził do spektakularnej tragedii, którą była próba samobójcza prokuratora Przybyła. Tak działa system polityczny pozbawiony jakiejkolwiek kontroli niezależnych instytucji, które w normalnym państwie pilnują porządku społecznego. Mam wrażenie, że ta tragedia nie będzie ostatnią. Ktoś dzięki niej zyska parę punktów, ktoś za to właśnie je stracił. Ale ta potworna licytacja, w której stawką jest polityczna władza, trwa. Zapewne za jakiś czas znów pojawią się w niej równie mocne argumenty.
Czy jest na to rada? Jeszcze nie jest za późno na normalność. Powołajmy komisję sejmową, która będzie nadzorowała wszystkie działania prokuratury wokół Smoleńska, poczynając od 10 kwietnia 2010 r. Już samo oświadczenie płk. Przybyła wystarczy do utworzenia takiej komisji. Niech sprawdzi, do jakiego stopnia nieudana próba samobójcza była powiązana z nieprawidłowościami w śledztwie smoleńskim. I jeśli nie była, wykluczy to.
Wojny gangów
Możemy nic nie robić, tylko potem nie dziwmy się, że konferencje prasowe to okazja dla samobójców, a największe afery są zamiatane pod dywan. Nie wiem, jak długo na scenie międzynarodowej Polska będzie uznawana za normalny kraj, ale powoli złudzenia zaczną tracić nawet ci, którzy interesują się nami sporadycznie. Płk Przybył wysłał w imieniu wojskowych mocny sygnał o aferach, które dotykają szczytów władzy. Teraz grupa trzymająca władzę powinna odwinąć się czymś równie mocnym. Zabawa będzie trwała, póki jedna szajka nie wykończy drugiej. Po drodze zniszczą państwo.
To efekt braku kontroli ze strony mediów, ogłupienia wyborców i poczucia bezkarności elit rządzących. Mechanizmy demokratyczne powoli zastępuje wojna gangów.
Źródło:
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz