Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

„Nie będę się zniżał do poziomu państwa Kozłowskiej i Kramka”. Najpopularniejszy łowca ruskich trolli odpowiada na zarzuty

550 tys. zł – takiej sumy domagają się od Marcina Reya, blogera i twórcy serwisu „Rosyjska V kolumna w Polsce”, przedstawiciele Fundacji Otwarty Dialog za opublikowanie raportu na temat ich działalności. W rozmowie z „Codzienną” najsłynniejszy łowca ruskich trolli w Polsce odpiera zarzuty i przekonuje, że nie obawia się procesu. Z MARCINEM REYEM, twórcą profilu „Rosyjska V kolumna w Polsce”, rozmawia WOJCIECH MUCHA

Napisał Pan raport o działalności Fundacji Otwarty Dialog, jej liderzy, Bartosz Kramek i Ludmiła Kozłowska, twierdzą, że zostali pomówieni i domagają się zadośćuczynienia. Ma Pan pół miliona złotych? Lepiej naszykować na wszelki wypadek.

Nie zaoszczędzę tyle do później starości. Może przedstawiciele Fundacji Otwarty Dialog oceniają mnie swoją miarą.

Co nie spodobało się Fundacji w Pana raporcie? W ich oświadczeniu, które się ukazało po jego publikacji, czytamy – ujmując eufemistycznie – że nie jest wolny od błędów.

Do kilku marginalnych potknięć w raporcie odniosłem się, odpowiadając na tendencyjny, broniący fundacji tekst red. Marcina Wyrwała zamieszczony na Onecie. Cóż, kiedy się mylę, przyznaję się do tego – errare humanum est, perseverare diabolicum (mylić się jest rzeczą ludzką, jednak obstawanie przy błędzie jest diabelską [pomyłką] – przyp. red.). To podstawa wiarygodności. Natomiast Fundacja Otwarty Dialog nie udzieliła wyczerpujących odpowiedzi na kwestie podniesione w raporcie.

Co to znaczy? Raport jest bardzo obszerny, zarzutów i kontrowersji jest tam wiele.

Wielokrotnie się plątali w swoich wyjaśnieniach. Na zarzut współpracy ze stoczniami rosyjskiej marynarki przez firmę ich głównego donatora z Krymu – Petra Kozłowskiego, (który jest bratem Ludmiły Kozłowskiej), odpowiadali twierdzeniami o rzekomej sprzedaży innej spółki, podobnie się nazywającej, 11 lat wcześniej. Potem się okazało, że nawet ta spółka nie została do końca sprzedana, tylko nastąpił wykup udziałów przez samą spółkę, i to nawet nie wszystkich.

Co skłoniło Pana do zajęcia się tą sprawą? Ktoś może powiedzieć, że działalność OD nie przeszkadzała Panu, dopóki państwo Kramek i Kozłowska nie zaangażowali się w protesty przeciwko reformie sądów.

Wcześniej docierały do mnie różne informacje, jednak nie przywiązywałem do tego wagi, gdyż fundacja przestała być aktywna, przynajmniej na terenie Polski. Zamknęli swój ośrodek w Warszawie i zrobiło się o nich cicho. Na poważnie zająłem się działalnością Otwartego Dialogu w następstwie „16 punktów” Bartosza Kramka i jego fundacji, czyli apelu do Polaków o nieposłuszeństwo obywatelskie wzorowane na Majdanie.

Nim to się stało, Otwarty Dialog przez długi czas cieszył się w Polsce powszechną sympatią. Zaangażowanie fundacji w pomoc Ukrainie wydaje się realne. Sam korzystałem z ich pomocy, gdy relacjonowałem wojnę na Wschodzie.

Ja także darzyłem ich sympatią – do czasu. Jednak ich radykalne wystąpienie nie w sprawie wojny ukraińskiej, lecz w konflikcie polsko-polskim zagroziło wytworzeniem skojarzenia między Ukrainą i Ukraińcami a jedną ze stron polskiego sporu politycznego. Majdan, na którym zresztą pan redaktor był, dotychczas postrzegany w Polsce jako zjawisko pozytywne, zaczyna być kojarzony jako coś złego.

Jak Pan scharakteryzowałby państwo Kozłowską i Kramka? Co to za ludzie?

Uchylę się od odpowiedzi na to pytanie. W tzw. odpowiedzi na mój raport poświęcili wiele miejsca na wątpliwej jakości analizy mojego stanu psychicznego, splecione z pomówieniami o to, jakobym był naiwniakiem wykorzystywanym przez polskie służby specjalne. Nie będę się zniżał do poziomu państwa Kozłowskiej i Kramka.

W swoim raporcie wskazuje Pan, że równocześnie z zaangażowaniem w pomoc Ukrainie fundacja i ludzie z nią związani prowadzili wiele lobbingowych działań, niekoniecznie na rzecz ludzi zasługujących na pomoc.

Fundacja broniła i broni wielu osób, które tego potrzebowały, jak np. Ukraińców uwięzionych w Rosji, ale największe wysiłki wkłada w obronę takich ludzi, jak kazachski oligarcha Muchtar Ablyazow. Jest opozycyjny wobec tamtejszych władz, ale jego działania biznesowe budzą bardzo daleko idące wątpliwości. Odsyłam do mojego raportu.

A co z zapleczem fundacji w Polsce, Europie i na Wschodzie – na Ukrainie, ale i w Rosji?

Ustaliłem, że fundacja jest w rzeczywistości podmiotem rodzinnym, finansowanym w czterech piątych ze środków ludzi z otoczenia rodzinnego i biznesowego brata Ludmiły Kozłowskiej. Jedna z jego firm w Sewastopolu na okupowanym Krymie nadal zaopatruje w moim przekonaniu rosyjskie stocznie marynarki wojennej. Zaprzeczenia i wyjaśnienia przedstawicieli Otwartego Dialogu na ten temat są nieprzekonujące i sprzeczne. Oceniam je jako bałamutne, już o tym pisałem, teraz zachowuję sobie dalszą argumentację na salę sądową.

Czy według Pana zaangażowanie Otwartego Dialogu w pomoc humanitarną dla Ukrainy – zbiórki finansowe, konwoje z pomocą, wreszcie akcja kupowania kamizelek kuloodpornych dla oddziałów walczących z rosyjską agresją – to w takim razie przykrywka? Dość nieźle się kryli, jeśli tak.

Tak daleko nie posuwałbym się w oskarżeniach, chociaż wszystkie warianty należy rozpatrzyć, poszukując wiarygodnych źródeł informacji. Ja przedstawiłem w raporcie pewne fakty i dane, zadając pytania. Nie udało mi się tak naprawdę ustalić, jakie są prawdziwe cele tego bytu rodzinno-biznesowego, którego fundacja jest tylko jedną z odnóg. Poza zarabianiem pieniędzy oczywiście.

Bartosz Kramek dał się poznać szerszej publiczności, kiedy widzieliśmy go niereagującego podczas ataku niesławnego „Farmazona” na dziennikarkę TVP Info. Wcześniej wzywał jednak do Majdanu w Warszawie. To ostatnie jest tak absurdalne, że trudno mi uwierzyć, by mówił poważnie. Jak Pan uważa?

Sporo ludzi w Polsce uwierzyło propagandzie, jakoby obecna władza była ukrytą opcją putinowską, to czemu nie miałby w to uwierzyć Bartosz Kramek. To jeden z wielu możliwych powodów jego działania: mógł się wyrwać przed szereg, wplątał w to fundację i tym samym utrudnił dotychczasową działalność swojej żonie i jej bratu z Krymu. Nie ma dowodu, że działał na zlecenie jakichś mrocznych sił.

Część komentatorów pochopnie wiązała posiadanie przez Otwarty Dialog koncesji na handel bronią – służyło to do przewozu kamizelek dla ukraińskich oddziałów – z protestami w Warszawie. To dało fundacji paliwo do skompromitowania wszystkich jej krytyków jako fanatyków. Czym jest w rzeczywistości „sprawa Otwartego Dialogu”?

Moim zdaniem ci, którzy bez realnych podstaw szerzą wizję, że „stworzony przez WSI Otwarty Dialog za pieniądze Sorosa zwozi do Polski broń z Ukrainy, by zrobić przewrót, a nawet drugi Wołyń rękami imigrantów ukraińskich”, nie tylko fantazjują, ale także wpisują się w dezinformację rosyjską i paradoksalnie pomagają Fundacji Otwarty Dialog unikać rzetelnej rozmowy o jej prawdziwych koneksjach. Istotą problemu jest to, czy wewnętrzna działalność polityczna w Polsce może być finansowana z zagranicy. Moim zdaniem pod określonymi warunkami trzeba się z tym pogodzić, bo tego i tak nie da się uniemożliwić. Przecież Polska wspiera opozycję białoruską, a uważam, że powinna wspierać też rosyjską. To jest w demokratycznym świecie normalne, ale pod warunkiem, że podejmowane działania są całkowicie transparentne. W wypadku Otwartego Dialogu tej przejrzystości brakuje. Opublikowanie tabelki darczyńców to jeszcze nie jest transparentność, kiedy są poważne zastrzeżenia co do tego, kim ci darczyńcy są, jak działają i z kim – a za wyrażanie tych zastrzeżeń jestem straszony wezwaniami na astronomiczną kwotę.

Wróćmy do samego pozwu. Czego dotyczy?

Nie ma pozwów, jest dopiero wezwanie przedsądowe. Żądają 550 tys. zł, upokarzających przeprosin i skasowania wszystkich wpisów na ich temat. W razie odmowy zapowiadają starania o likwidację całego profilu „Rosyjska V Kolumna w Polsce” (RVKwP).

Na profilu RVKwP opisuje Pan to wezwanie, ale i jego autorów, dość kontrowersyjnych prawników. Mec. Wojciech Mądrzycki znany jest z długoletniej obsługi prawnej Lecha Wałęsy. Skutecznie obronił jego byłego ministra Mieczysława Wachowskiego, z kolei Maciej Górski prowadzi Instytut Badań nad Prawem Nieruchomości. Jako taki ekspert krytykuje choćby działania komisji reprywatyzacyjnej. Zapowiada Pan także, że nie ma zamiaru ulec szantażowi.

Oczywiście. Jestem przekonany o swoich racjach, ustąpienie przed próbą zastraszenia byłoby dyshonorem. Groźbę zrobienia ze mnie nędzarza do końca życia uważam za oczywisty atak na wolność słowa. Bynajmniej nie jestem pierwszym, którego Fundacja Otwarty Dialog w ten sposób atakuje za krytykę.

Trochę o samej Pana działalności. Czym byłoby usunięcie profilu RVKwP?

Byłoby ocenzurowaniem zbioru kilkuset artykułów opisujących świadomych i nieświadomych wykonawców rosyjskiej dywersji polityczno-informacyjnej w Polsce. Ludzie mówią mi, że ten profil odegrał pozytywną rolę. Zresztą Fundacja Otwarty Dialog też tak pozornie uważała, np. kiedy opisałem sprawców napadu na ich lokal dwa lata temu.

Pisze Pan na profilu RVKwP, że nie będzie się na razie odnosił do meritum sporu, zachowując argumentację na salę sądową, rozumiem, że wówczas usłyszymy, co Panu udało się ustalić?

Amerykańska gwiazda Barbra Streisand pozwała na 50 mln dol. za naruszenie jej prywatności fotografa, który przypadkowo zrobił zdjęcie lotnicze jej domu, fotografując wybrzeże Kalifornii. Zrobił się skandal i zdjęcie było wszędzie. Próba ocenzurowania skończyła się ogromnym rozpowszechnieniem tego, co w zamyśle miało zostać wyciszone. Niech Fundacja Otwarty Dialog to przemyśli.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Napisał raport o Fundacji „Otwarty Dialog”. I dostał wezwanie do zapłaty... pół miliona zł. Na tym nie koniec

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Otwarty Dialog #Kozłowska #Kramek #Rosyjska V kolumna w Polsce #wywiad #Wojciech Mucha #Marcin Rey

Wojciech Mucha