Mijają dwa lata od wyborów do Sejmu i Senatu, które przyniosły samodzielną większość koalicji, jej rdzeniem jest PiS. 16 listopada owego roku ukonstytuował się wyłoniony przez tę większość rząd pani premier Beaty Szydło. Mamy więc obecnie niemal półmetek kadencji parlamentarnej. To dobry moment, by się pokusić o bilans działań dyplomacji RP w okresie dwóch ostatnich lat.
Zostanie on przedstawiony w serii czterech artykułów, poświęconych kolejno: bilansowi otwarcia – tzn. sytuacji zastanej w chwili przejmowania rządów w 2015 r., dynamice sytuacji międzynarodowej w latach 2015-2017, bilansowi dokonań z lat 2015-2017 z rozbiciem na politykę wschodnią i zachodnią oraz liście wyzwań wciąż stojących przed Polską w dziedzinie polityki zagranicznej. Oceniając pracę MSZ RP, należy pamiętać, że nie tylko ono wpływa na kształt polskiej polityki zagranicznej. Na jej atmosferę oddziałują także prezydent RP Andrzej Duda oraz Sejm i Senat – te ostatnie przyjmując uchwały i deklaracje oraz poprzez aktywność zagraniczną parlamentarzystów. Z konstytucji wynika zaś, że to ministrowie odpowiadają przed parlamentem i są przezeń kontrolowani, a nie odwrotnie. Kwestie mniejszościowe, imigracyjne, reakcja na incydenty na terytorium RP, współpraca wojskowa itp. należą z kolei do kompetencji innych resortów (MSWiA, MON), choć wpływają na relacje międzynarodowe, a zatem na uwarunkowania pracy MSZ-etu.
Bilans otwarcia
Punkt startu polskiej polityki zagranicznej w roku 2015 był bardzo niski. Rzeczpospolita pod rządami PO-PSL, po złożeniu, a następnie złamaniu obietnicy solidarności z Grupą Wyszehradzką (V4) w kwestii wspólnego stanowiska w odniesieniu do kryzysu imigracyjnego, była izolowana w regionie. Relacje z Ukrainą systematycznie wychładzano od 2008 r., czy to poprzez uznanie niezależności Kosowa wbrew opinii prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz wbrew prośbom Kijowa i Tbilisi, obawiających się (jak się okazało słusznie) wykorzystania tego precedensu przez Rosję, czy to poprzez ocieplanie relacji z Rosją w okresie rosyjsko-ukraińskich „wojen gazowych”. W 2014 r. określiły je postawy ministra Radosława Sikorskiego, namawiającego Majdan do kapitulacji, i premier Ewy Kopacz wzywającej do „schowania się z dziećmi w domu”. Dyplomatyczne relacje polsko-rosyjskie zdefiniowała uległość po Smoleńsku, symbolizowana przez „wykład” ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa na dorocznej naradzie ambasadorów polskich (2.09.2010 r.), później zaś szeroko ogłaszana przez rząd PO-PSL, przyjęta przez Polskę zasada „niewychodzenia przed szereg” w obliczu rosyjskiej agresji na Krymie i Donbasie. Obrazu sytuacji na kierunku rosyjskim dopełniała współpraca Służby Kontrwywiadu Wojskowego z FSB (następczynią KGB), trwająca na bazie tajnej umowy od 2010 r., a dopełniona podpisaniem kolejnej umowy w roku 2013. Kontakty z Litwą były zamrożone. Minister Sikorski, tak potulny wobec mocarstw, demonstrował własną potęgę wobec Wilna, ale zamiast rozwiązywać sprawy sporne w relacjach polsko-litewskich, ograniczał się do gromkich połajanek. Podjętej przez niego nieudolnej próbie ocieplenia relacji z Białorusią towarzyszyła z kolei kompromitacja w postaci dostarczenia przez polską prokuraturę władzom Białorusi w 2012 r. dokumentów dotyczących białoruskiego opozycjonisty Alesia Bialackiego. Został on na ich podstawie skazany na 4,5 roku więzienia. Jakby tego było mało, wkrótce po tym kierowane przez Sikorskiego MSZ, w kopertach z własnym logo, wysłało do ok. 30 białoruskich opozycjonistów deklaracje podatkowe PIT z kwotami, jakie otrzymali oni od polskiej dyplomacji. Skutkowało to dekonspiracją ich kontaktów z Polską.
Rzekomo silni
Warszawski szczyt Partnerstwa Wschodniego (29–30.09.2011 r.) zignorowany został przez wszystkich przywódców dużych państw UE z wyjątkiem kanclerz Merkel i czekającego już na pewną klęskę wyborczą, ustępującego z funkcji premiera Hiszpanii José Luisa Zapatero. Na zakończenie szczytu wszystkie państwa partnerskie od-mówiły podpisania przygotowanej przez dyplomację polską rezolucji końcowej. Pozycję Polski w UE obrazowały dokonana pod naciskiem Francji na przełomie lat 2011 i 2012 (w ramach negocjacji paktu fiskalnego) odmowa przyznania Polsce miejsca stałego obserwatora na szczytach Eurogrupy, mimo próśb Warszawy i zadeklarowania przez premiera Tuska 6,27 mld euro na fundusz stabilizacyjny tej waluty, oraz odmowa zaproszenia RP do rozmów „przy stoliku ukraińskim” na szczycie ASEM w Mediolanie (16–17.10.2014 r.), mimo że minister Grzegorz Schetyna publicznie deklarował obecność tam Polski jako cel swoich zabiegów. Brak konsultacji z Warszawą w chwili podpisywania francusko-rosyjskiego kontraktu na mistrale (2010) i niemiecko-rosyjskiego na budowę przez Rheinmetal Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Mulino pod Niżnym Nowogrodem (czerwiec 2011), nie mówiąc już o projekcie Nord Stream 2 oraz braku uwzględniania postulatów polskich w kwestii polityki energetycznej i klimatycznej, dopełniały obrazu rzekomo „silnej pozycji Polski w UE” i „współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego”. Sabotowanie przez ministra Sikorskiego rozmów o amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce (odmowa ratyfikacji podpisanego już porozumienia w tej sprawie, oprotestowana wówczas przez obecnego szefa MSZ-etu) na długie lata określiło stan obecności wojskowej USA w naszym kraju, zmieniony dopiero w wyniku decyzji warszawskiego szczytu NATO w 2016 r. Solidaryzowanie się z Niemcami w krytyce operacji francusko-brytyjskiej, a potem NATO-wskiej w Libii, zerwało z tradycją opierania polityki bezpieczeństwa na silnych związkach z USA. Bierności na arenie międzynarodowej towarzyszyło zwijanie sieci polskich przedstawicielstw dyplomatycznych. W okresie rządów PO-PSL likwidacji uległo 39 polskich ambasad i konsulatów generalnych.
Wnioski
Punkt startu w 2015 r. był wyjątkowo niski. Prestiż Polski jako samodzielnego podmiotu decyzyjnego, o którego pozycję warto byłoby zabiegać lub się z nią solidaryzować, nie istniał. Polska izolowana była od swoich sąsiadów w regionie i dobrowolnie przyjęła pozycję klienta Niemiec. Personalizacja celów polskiej polityki zagranicznej – tzn. zabieganie o stanowiska w strukturach międzynarodowych dla prominentnych polityków obozu PO-PSL – skutkowało niezbędną dla osiągnięcia tego celu uległością tak wobec Berlina, jak i Moskwy, z którą rozdające karty w instytucjach UE Niemcy i Francja chciały budować strategiczne „partnerstwo dla modernizacji”.
*Kolejna część (dynamika sytuacji międzynarodowej w dwuleciu rządów PiS-u) już w przyszły wtorek. Tytuł pochodzi od redakcji.