Na nic się zda wysiłek rządu włoskiego – spowodowany co prawda presją ze strony elektoratu – na rzecz ograniczenia nielegalnej imigracji przez Libię, jeśli inne kraje Unii Europejskiej będą nadal zapraszały w sposób mniej lub bardziej otwarty kolejnych kandydatów do emigracji.
Tak właśnie czyni Francja pod prezydenturą Emmanuela Macrona. Po tym, jak nielegalny imigrant z Tunezji poderżnął gardło dwóm młodym Francuzkom na peronie dworca w Marsylii, Macron chciał być stanowczy. Powiedział, że odtąd każdy nielegalny imigrant przyłapany na przestępstwie zostanie wydalony z Francji (Tunezyjczyk Ahmed Hanachi był kilkakrotnie aresztowany i został wypuszczony przez francuską policję, zanim zabił te dwie biedne dziewczyny). Należy to rozumieć następująco: dopóki ktoś nie zrobi czegoś złego we Francji, może tam przebywać nielegalnie tak długo, jak mu się podoba. Tak jest w rzeczywistości. By problem rozwiązać, podjęto oryginalne działania – ostatnio we Francji coraz więcej wniosków o azyl jest rozpatrywanych pozytywnie. A tymczasem do Włoch płynie fala migrantów z Tunezji.