Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Czy chrześcijanie mogą ocalić Europę?

Co dziś nie znajduje się w kryzysie? Starczy przejrzeć dowolną gazetę, ba, pogadać z sąsiadem, by zobaczyć, jak mocno słowo „kryzys” wgryzło się w nasze myślenie. Niebezpodstawnie - pisze prof. Andrzej Zybertowicz w tygodniku \"Gazeta Polska\".

flickr.con/Waiting for the Word/CC BY 2.0

Tak, mamy poważny kryzys Cywilizacji Zachodu. Nie tylko Unii Europejskiej. To również kryzys europejskiego chrześcijaństwa, które boryka się ze spadkiem liczby wiernych (choć to trudno jednoznacznie mierzyć), upadkiem obyczajów, z niedostatkiem autorytetów. Michel Onfray, jeden z czołowych francuskich filozofów ateistów, stwierdził, że „judeo-chrześcijańska cywilizacja jest martwa”. W kontekście Polski taka teza wydaje się nie do przyjęcia. Kościoły są wciąż żywe, a religia dla wielu rodaków jest najważniejszym elementem porządkującym życie; daje wskazówki, z czym w pokorze trzeba się pogodzić, a z czym należy walczyć. Choć są lewicujący krytycy religii, twierdzący, że polska, katolicka, ludowa, maryjna religijność jest płytka, rytualna, pozorowana – w sumie zatem niewiele warta. 

Kryzys Zachodu jako tło komunikowania Ewangelii

Pismo Święte dla chrześcijan jest zbiorem zasad, którymi należy się w życiu kierować. I właśnie w rozchwianiu zasad często upatruje się źródeł kryzysu Zachodu. Ale czy do kryzysu tego w jakiejś mierze nie przyczyniła także się komunikacyjna nieporadność wierzących – i tych „prostych”, i wyrafinowanych teologów – w warunkach internetowego infozgiełku? Jak często w obliczu tego zgiełku wierni kapitulują? Jak komunikować Ewangelię, aby jej przekaz nie rozmywał się w gąszczu komunikatów, jakimi jesteśmy bombardowani co dnia? Co Europejczycy mogą znaleźć w Ewangelii na czasy kryzysu? Nie jestem zadowolony ze swego wykładu, gdzie próbowałem znaleźć odpowiedzi na takie właśnie pytania. A było to pod Paryżem, 30 września 2017 r., w dzień moich urodzin.

Zatrzymajmy się

…na chwilę. I przypomnijmy sobie, dlaczego w ogóle mówimy o „dobrej” nowinie. Kluczem jest, zdaje się, sam duchowy wzór wiary. Miejsce wiary jest tam, gdzie nie sięga wiedza. Wystarczy prowadzić nieco bardziej dociekliwy namysł nad wiedzą, aby dostrzec jej ograniczenia. Istnieją nie tylko takie pytania, na które nauka dotąd nie znalazła odpowiedzi, ale są i problemy cechujące się tym, że za pomocą metody naukowej nigdy nie będą rozwiązane. Namysł nad ludzką wiedzą pokazuje, że zawsze będziemy potrafili więcej dociekać, pytać, niż wiedzieć. 

Bodaj najbardziej ważkie jest tu pytanie o sens życia i w ogóle o sens świata, w którym to życie trwa. W tym kontekście właśnie trafia do mnie takie rozumienie wiary chrześcijańskiej, które zakreślił zmarły niedawno wybitny amerykański socjolog (wierzący protestant) Peter Berger. Jego zdaniem sednem wiary jest przekonanie, że w ostatecznym rozrachunku wszystko obróci się na dobro. Nowina jest dobra, gdyż wskazuje ona, że u najgłębszego podłoża, fundamentu istnienia jest dobro. Które wygra – nawet, gdy w największym mroku depresji, bytowego absurdu i grozie wojny dobra tego ani ciut-ciut nie widać. Jasne zatem chyba jest, że prawdziwie głęboki mrok może rozświetlić tylko wiara.

Odrobina definiowania

Z kryzysem mamy do czynienia wtedy, gdy dotychczasowe, sprawdzone sposoby osiągania celów społecznych utraciły swą efektywność. Modelowym przykładem tego zjawiska jest to, co współcześnie dzieje się z demokracją. Ale na tym przykładzie odsłania się coś jeszcze. Paradoksy są częścią życia społecznego. Prawdopodobnie każdy kryzys sprzężony jest z jakimś paradoksem. Nawet chrześcijaństwo od wieków mierzy się z problemem teodycei – czyli paradoksem pogodzenia boskiej wszechmocy i nieskończonej miłości z istnieniem niezawinionych cierpień.    

Sześć paradoksów

Dlatego dzisiejszą kryzysową kondycję Zachodu opisuję przez paradoksy. Oto one: (1) im więcej zasobów, tym więcej nierówności; (2) przyrost informacji zwiększa dezorientację; (3) globalizacja, czyli pogłębienie więzi międzynarodowych, powiększa niestabilność ; (4) przyrost wolności rodzi zniewolenie; (5) bezrefleksyjna otwartość prowokuje izolacjonizm; (6) bezgraniczna tolerancja przynosi zagubienie. Każdemu z paradoksów można przyjrzeć się w optyce Ewangelii. Już jako pierwszy nasuwa się problem tzw. efektu Mateusza: kto ma, temu będzie dodane.

Choć samo porównywanie wymienionych paradoksów z paradoksami, których nie brakuje np. w przypowieściach zawartych w Nowym Testamencie, może być fascynujące, to jednak pytanie z tytułu tekstu kieruje nasz wywód w inną stronę.
Ewangelia mówi nam, jak redukować złożoność świata. Choć według filozofii oświeceniowej to poznanie naukowe miało dać nam rozumienie świata, to jednak dla wielu (chyba dla większości) nauka wcale nie jest oparciem egzystencjalnym w czasach kryzysu. Nauka, przyczyniając się do tworzenia i pomnażania innowacji, nie czyni świata bardziej zrozumiałym. Przeciwnie: zwiększając jego złożoność, czyni go bardziej nieprzejrzystym. Zatem – przypomina się stara prawda – religia, choć może wydać się zbyteczna w czasach ogólnego dobrobytu i poczucia bezpieczeństwa, to w czasach kryzysu bywa niezbędna.

Jak po chrześcijańsku ogarniać kryzysowy świat?

Po pierwsze: nie bać się odróżniać dobra od zła. Rozmywanie granicy między jednym a drugim zwykle prowadzi do destrukcji. Po drugie – choć może się to paradoksalnie kłócić z pierwszym: otworzyć się na komunikację dwustronną. W przeciwniku, w zagubionym, w innym należy dostrzegać Dziecię Boże; nie możemy zatem pogardzać jego światem, ale jednocześnie musimy komunikować granice kompromisu, jaki możemy zawrzeć. Po trzecie: odważnie szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak wielu współczesnych, zlaicyzowanych Europejczyków boi się chrześcijaństwa. Czy tylko dlatego, że patrzą na nie jako na przestarzały system zakazów blokujących cieszenie się życiem? A może część winy jest po naszej stronie… 

Jak ogniskować uwagę?

Święty Jan Paweł II umiał komunikować Ewangelię. Jak? Na przykład wykorzystywał naturalną skłonność młodzieży do entuzjazmu. A stosunek do obcości? Czyż misjonarz w odległej krainie najpierw nie musi w mozole i pokorze nauczyć się obcego języka? A pozytywne przesłanie Ewangelii – czy pamiętamy, że miłosierdzie, także to ziemskie, międzyludzkie, jest dobrem nielimitowanym… Z drugiej strony (znów paradoks): czy w czasach zagubienia wielu ludzi nie potrzebuje granic? Takich, które uporządkują nadmiar bogactw materialnych, powiązań, bodźców, informacji, pokus, zmian? 

Ale cóż warta jest chrześcijańska opowieść o tym, że wolność traci swój walor, jeśli nie napotyka na ramy porządku moralnego, jeśli wsparta nie jest przykładem osobistym? Odpowiedzi zatem musi udzielić osobiście każdy z nas – wierzący czy nie – kto czuje się dziedzicem cywilizacji, która pierwsza potrafiła zbudować strefę wolności, dostatku i bezpieczeństwa.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

#chrześcijanie #kryzys #wiara #Europa #świat #teodycea #św #Jan Paweł II

Andrzej Zybertowicz