Polska – najbezpieczniejszy kraj dla Żydów – mówił w Warszawie Jonny Daniels podczas uroczystości uhonorowania Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. To prawda. Polska jest bezpieczna także dla tych wszystkich, którzy chcą spokoju, pokoju i wolności. Musimy o tym mówić.
W ubiegłym tygodniu na zaproszenie Jonny’ego Danielsa, założyciela fundacji From the Dephts, przeprowadziłem rozmowę z zakonnicami ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. To skromne boże służebnice, które mają swoją siedzibę w Warszawie przy ul. Żelaznej 97. Tam też znajdował się ich dom w czasie II wojny światowej. To miejsce szczególne – z dwóch stron sąsiadowało z warszawskim gettem. W czasie okupacji siostry uratowały blisko 750 osób narodowości żydowskiej, w tym 500 dzieci. Podczas wywiadu poznałem cudowne historie o pokorze, służbie i bohaterstwie w czasach nieludzkich, kiedy pomoc bliźniemu kosztowała tak wiele. Siostry wspominały swoje poprzedniczki, które nie wahały się podejmować odważnych przecież wyzwań. Żydowskie dzieci były w prowadzonych przez nie domach pomocy rejestrowane jako polskie sieroty. Co fascynujące – ta skomplikowana akcja, w którą zaangażowane było 120 sióstr, zakończyła się pełnym sukcesem – nie było w zasadzie żadnej wpadki. Dziś do zgromadzenia zgłaszają się ocaleni i ich rodziny, które poznają często wypartą z pamięci historię sprzed lat. Z listy 120 sióstr zaangażowanych w ratowanie Żydów tylko cztery uhonorowano odznaczeniem Yad Vashem.
Cichutkie siostry w miniony poniedziałek odebrały w warszawskim zoo odznaczenia im. Antoniny i Jana Żabińskich, Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Wśród nagrodzonych znaleźli się także Natalia Jakoniuk wraz z rodziną i rodzina Jana Kawczyńskiego. Pani Jakoniuk, jej rodzeństwo, rodzice i wiele innych rodzin z wioski Przeradz Mały, leżącej 120 km od Warszawy, ukrywali Żydów w czasie wojny. Z kolei pan Daniel Kawczyński to członek parlamentu brytyjskiego. Brat jego dziadka Jan Kawczyński wraz z żoną Heleną oraz 10-letnią córką Magdaleną zostali zamordowani za pomoc Żydom. Rodzina nigdy nie została odznaczona. To właśnie wspomniana fundacja Danielsa upomniała się o tych, którzy w czasach nieludzkich postanowili postawić na szali swoje życie i pomóc bliźniemu, narażając się na śmierć.
Ileż takich historii wciąż upomina się o naszą pamięć? Wszak na każdego ocalonego Żyda przypadało od kilku do kilkudziesięciu osób, które mu pomagały. Gdybyśmy chcieli (a powinniśmy!) domagać się, by każda z nich została uhonorowana słynnym drzewkiem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, w Alei Sprawiedliwych izraelskiego Yad Vashem powstałby sporej wielkości las polskiego bohaterstwa. Według szacunków niektórych historyków na nagrodę zasłużyło nawet 100 tys. Polaków.
W uroczystości w warszawskim zoo wzięli udział przedstawiciele środowisk żydowskich oraz najwyższych polskich władz państwowych – Sejmu, Senatu, partii opozycyjnych. Głos zabrał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Wszyscy podkreślali wagę wydarzenia i jego rolę w kształtowaniu prawdziwego obrazu Polski na świecie. Polski jako kraju, który zawsze był i pozostaje przyjazny Żydom, kraju, w którym setki lat trwała koegzystencja dwóch narodów, kraju, który poniósł w wyniku agresji niemieckiego i sowieckiego totalitaryzmu niewyobrażalne straty, wreszcie kraju, który nigdy się nie poddał.
Powinienem przemilczeć występ Katarzyny Lubnauer, posłanki Nowoczesnej, która nie straciła okazji, by w swoim wystąpieniu powiązać tragedię Holokaustu ze współczesnymi incydentami, do których dochodzi na polskich ulicach. Oczywiście w domyśle obwiniła o nie partię Kaczyńskiego i szerzej cały obóz władzy oraz środowisko polityczne zwane „obozem niepodległościowym”. Powinienem, ale trzeba to wytknąć.
Cóż, tendencja do przypisywania obecnemu rządowi wszelkich najgorszych przywar jest stała. Głównie za sprawą totalnej opozycji, która nie traci żadnej okazji, by marginalne incydenty tłumaczyć rzekomym „brunatnieniem Polski”. Na przemian „glanuje” się PiS, a to wybrykami marginalnych grupek, które z prowokacyjnych „happeningów” robią sobie metodę do chwilowego zaistnienia w przestrzeni medialnej, a to usiłuje się spiąć partię Jarosława Kaczyńskiego z Obozem Narodowo-Radykalnym, który ma z PiS-em tyle wspólnego, że skrót też ma trzy litery. Wreszcie przypisuje się PiS owi każdą prowokację, która pojawi się w internecie – czy to spalenie kukły Żyda przez znanego bywalca wszelkich zadym politycznych, czy wrzucenie do Wisły podobnej kukły „bżyduli”, czy promowanie „antysemitingu – nowego trendu w sztuce” przez podejrzane środowisko spod znaku tzw. Telewizji Narodowej. Nie warto jednak dociekać, dlaczego pewni ludzie w Polsce tak się zachowują. Dość powiedzieć, że ich symbioza ze skwapliwie korzystającymi z tego przedstawicielami totalnej opozycji oraz z tymi, którzy spoza granic naszego kraju rychło spieszą, by w takich sytuacjach ukazać Polskę w najlepszym razie jako „kraj odradzającego się autorytaryzmu”, a w najgorszym „naród sprawców”, jest wyraźnie widoczna.
Mimo że o poniedziałkowym wydarzeniu w zoo napisały amerykańskie gazety – „New York Times” i „Washington Post”, cytując agencję Associated Press, podały, że Jarosław Kaczyński potępił antysemityzm i mówił o wielkim państwie Izrael – nie brakło głosów Polsce nieprzychylnych.
I tak na stronie Israelnationalnews.com wypowiedź Kaczyńskiego przedstawiono jako – uwaga! – reakcję na rzekomy wzrost antysemickich wybryków za czasów rządów PiS u. W tekście wypowiada się Wiaczesław Mosze Kantor, prezes Europejskiego Kongresu Żydowskiego, prywatnie rosyjski oligarcha i przyjaciel Władimira Putina. Kantor nad Wisłą znany jest z tego, że miał zakusy na polskie Azoty. Tu cytowano jego wypowiedź, że „w Polsce występuje akceptacja dla antysemityzmu, rasizmu i ksenofobii”. W tekście przekonuje się ponadto, że Żydzi, którzy w poniedziałek pojawili się w warszawskim zoo, to „mała grupa, która nie reprezentuje całej społeczności żydowskiej”. To nic innego, jak próba zdeprecjonowania wydarzenia. Nieudolna, jeśli wziąć pod uwagę to, że w zoo pojawił się wiceprzewodniczący Knesetu, parlamentu Izraela.
– Posługiwanie się oligarchą powiązanym z Władimirem Putinem, by udowodnić fakt, że w Polsce istnieje antysemityzm? To niedorzeczne – mówi „Codziennej” Jonny Daniels. Istotnie, nic to jednak nowego. Każdy głos z zagranicy, który grzmi o Polsce w nieprzychylnym tonie, jest szczególnie pożądany w wewnętrznej walce politycznej.
Konieczność pracy u podstaw jest u nas ogromna. Poprzez takie uroczystości jak poniedziałkowa, poprzez reformę programu nauczania, poprzez akcje informacyjne, jak choćby ostatni, cieszący się ogromną popularnością film IPN-u ukazujący historię naszego kraju od 1939 do 1989 r. W poniedziałek Artur Hofman z Towarzystwa Kulturalno-Społecznego Żydów w Polsce zaznaczył potrzebę stworzenia w Polsce centrum Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Jest ono tak samo niezbędne, jak Muzeum Żydów Polskich POLIN, muzeum Rodziny Ulmów czy Powstania Warszawskiego. I mimo że w Warszawie w poniedziałek Jonny Daniels po raz kolejny powiedział, że „Polska jest dla Żydów najbezpieczniejszym krajem w Europie”, że jak przekonują izraelscy politycy, jesteśmy dla Izraela strategicznym sojusznikiem, mimo wielu innych dowodów, nikt nie będzie naszej pracy za nas wykonywał w nieskończoność.