Warto obserwować reakcje niemieckich (w tym także polskojęzycznych) mediów na programy, artykuły przypominające w sposób niezawoalowany sprawców i beneficjentów II wojny światowej oraz wzmiankujące o niewyobrażalnym barbarzyństwie niemieckiego społeczeństwa. Widać gołym okiem, że od rozpoczęcia w Polsce dyskusji na temat reparacji (jeszcze bardzo nieśmiałej i mało konkretnej) Niemcy reagują na nie znacznie bardziej nerwowo.
Niekiedy wręcz histerycznie, i tu bez wątpienia bezcenni okazują się ich „polscy” przyjaciele: politycy opozycji i dziennikarze, którzy mają za zadanie wygłaszać jak najbardziej bezczelne i nieprawdopodobne tezy, by sami Niemcy mogli pozwolić sobie na więcej w atakach na Polskę czy w zakłamywaniu historii. Zbiór nazwisk torujących drogę niemieckiej agresji przy okazji tematu reparacji jest niemal identyczny z tym, który przygotowuje grunt pod ataki na Polskę ze strony urzędników UE. Słyszymy zatem, iż rozmowa na temat odszkodowań za zniszczenie naszego kraju to próba wywołania wojny z zachodnim sąsiadem, kwestionowanie granic itp. Cel jest oczywisty: chodzi o zastraszenie obywateli RP. Na szczęście metody są coraz mniej skuteczne, bo Polacy zaczęli odzyskiwać poczucie własnej wartości i prymitywne pobudzanie kompleksów (hodowanych w polskim społeczeństwie przez cały postkomunizm) ma ograniczone działanie. W samej debacie na temat reparacji warto pamiętać o około 3 milionach niewolników, których Niemcy przywieźli sobie z Polski podczas II wojny światowej. Pracowali oni w niemieckich firmach (znakomita większość z nich istnieje do dziś pod lekko zmienionymi nazwami), budowali drogi, mosty, kopali rowy, oczyszczali tory, harowali w gospodarstwach rolnych. Jednym słowem, przez kilka lat byli nieludzko wykorzystywani do umacniania niemieckiej gospodarki. Ówczesne społeczeństwo niemieckie akceptowało ten stan rzeczy. Między bajki można włożyć opowieści o niewiedzy na temat okrucieństw wojny – niewolnicy z Polski byli wykorzystywani wśród zwykłych Niemców. Byli tuż obok nich, pracowali na ich polach, w najbliższym otoczeniu. Wszyscy zdawali sobie sprawę z ich sytuacji: ze statusu podczłowieka. Przez kilkadziesiąt lat po wojnie okoliczności sprzyjały bezkarności za zbrodnie, wyzysk i zniszczenia. Ale czas nieponoszenia konsekwencji minął. Po prostu pora na sprawiedliwość.