Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Europa zakłada knebel

Napis „cenzura” w języku polskim i angielskim towarzyszył przewodniczącemu Jerzemu Buzkowi podczas otwarcia w Parlamencie Europejskim w Brukseli wystawy „Prawda i pamięć” poświęconej katastrof

Napis „cenzura” w języku polskim i angielskim towarzyszył przewodniczącemu Jerzemu Buzkowi podczas otwarcia w Parlamencie Europejskim w Brukseli wystawy „Prawda i pamięć” poświęconej katastrofie smoleńskiej. Z napisami tej treści stała obok Buzka dziennikarka Anita Gargas, współautorka wystawy. To na znak sprzeciwu wobec wydanego przez władze PE nakazu zaklejenia wszystkich podpisów pod zdjęciami prezentowanymi na ekspozycji. – Wobec tych wstydliwych okoliczności wystawa nabierze dodatkowego znaczenia. I nie chodzi tylko o prawdę na temat katastrofy, ale również o to, by wolność słowa i prawda funkcjonowały na co dzień w każdej dziedzinie życia publicznego – powiedziała Katarzyna Gójska-Hejke.

Jeszcze na pięć dni przed otwarciem nic nie zapowiadało, że wystawa wzbudzi jakiekolwiek kontrowersje: złożyło się na nią kilkadziesiąt zdjęć, które obrazują ogrom tragedii z 10 kwietnia (w tym fotografie wraku wykonane tuż po katastrofie i kilka miesięcy później). Są też dotychczas niepublikowane zdjęcia wykonane w Rosji. Wystawę zorganizowała Fundacja Niezależne Media przy współpracy europosłów frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, a jej autorami są m.in. Katarzyna Gójska-Hejke, Rafał Dzięciołowski, Mariusz Troliński i Andrzej Hrechorowicz.
O zaklejeniu podpisów pod zdjęciami zdecydował przewodniczący Jerzy Buzek po zasięgnięciu opinii kolegium kwestorów Parlamentu Europejskiego – twierdzą członkowie tego gremium. Ukrycie podpisów nie wystarczyło. Tuż przed otwarciem wystawy funkcjonariusze ochrony zabrali tablicę, która zawierała tekst wstępny dla odwiedzających i stanowiła integralną – merytoryczną i artystyczną – część prezentacji. Tablicę wyniesiono z sali, nie informując organizatorów, gdzie została przeniesiona.

Według rozmówców Niezależnej.pl z PE, uroczystość otwarcia wystawy miała niespotykaną do tej pory ochronę. Wyznaczono funkcjonariuszy porządkowych, którzy czuwali, by z żadnej z tablic nie zniknęły taśmy zasłaniające tekst podpisów.

> Decyzja w rękach Buzka
Zapytaliśmy eurodeputowanych z kolegium kwestorów, dlaczego w PE doszło do ocenzurowania treści. Luksemburska europosłanka Astrid Lulling z Grupy Europejskiej Partii Ludowej (chrześcijańscy demokraci) jest jednym z pięciu kwestorów PE. – Podpisy to nie były rzeczowe informacje, lecz sformułowania sugerujące oceny – stwierdziła w rozmowie z Niezależną.pl kwestor Lulling. – Mogłyby wywołać problemy dyplomatyczne. Wskazywały, że Rosjanie nie powinni mieć możliwości prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej – wyznała luksemburska eurodeputowana. Na nasze pytanie, czy kwestorami kierowała obawa o to, jak wystawa będzie odebrana w Rosji, odparła, że to byłaby prymitywna ocena ich reakcji.
Lulling zaznaczyła, że kolegium kwestorów zajęło się sprawą na prośbę przewodniczącego PE Jerzego Buzka. – Przewodniczący poprosił nas o ustosunkowanie się do treści, które mają być zaprezentowane na wystawie. Dodała, że to gremium jedynie wyraziło swój pogląd na sprawę. – Decyzja, czy pozostawić podpisy, czy nakazać je usunąć, była w rękach Jerzego Buzka – mówiła.
– Gdy organizujemy wystawę, musimy uważać, by nie było później problemów – tłumaczyła Lulling. – Nie powinny być pokazywane treści, przeciwko którym mogą mieć coś ich odbiorcy – stwierdziła europosłanka. W dyskusji między kwestorami proponowała, by w ogóle tych zdjęć nie dopuścić do prezentacji. – Zdecydowaliśmy jednak, że usuniemy komentarze do zdjęć, wtedy nie będzie żadnych problemów – mówiła Lulling.– Uważam, że te komentarze były komiczne. A zdjęcia, powiedziałabym, choć to może nie najwłaściwsze sformułowanie, niekoniecznie apetyczne – komentowała. – Nie wiem, czy ta wystawa jest dla upamiętnienia katastrofy, bo wtedy trzeba unikać politycznych komentarzy. Ale może być polityczną prowokacją – zakończyła eurodeputowana.
Inną wersję niż eurodeputowana Lulling podawał później przewodniczący Buzek. Stwierdził, że decydowanie o losach wystawy nie leży w jego kompetencji. Europosłanka z Luksemburga, która jest z tej samej frakcji co przewodniczący, odwołała po tym swoje słowa.

Z kolei eurodeputowana Lidia Geringer de Oedenberg (SLD), również członek kolegium kwestorów, przyznała, że pozostali kwestorzy nie są Polakami i nie rozumieją kontekstu politycznego katastrofy smoleńskiej. Ona sama była za pozostawieniem podpisów pod zdjęciami, ale reszta składu kolegium zadecydowała inaczej. Nie pomogło odwołanie, które złożył prof. Ryszard Legutko (PiS).

> Czerwone taśmy, czyli wstyd w PE
Przemawiając podczas uroczystego otwarcia wystawy, które zgromadziło ok. 250 osób – w tym wielu parlamentarzystów i dziennikarzy – Jerzy Buzek stwierdził, że w PE uczczono ofiary katastrofy. – Podpisy pod zdjęciami są zbędne, bo te mówią same za siebie – podkreślił.

Z Jerzy Buzkiem polemizowała szefowa „Nowego Państwa” Katarzyna Gójska-Hejke, która zwróciła uwagę, że nie tylko zaklejono opisy zdjęć, ale usunięto również jedną z tablic.
– Tytuł wystawy to „Pamięć i prawda”. Te podpisy dokładnie wyrażały sens wystawy. Nie mogą ich państwo przeczytać, ale gdyby było to możliwe, dowiedzieliby się państwo, że są tylko informacjami. Nie mogą się państwo dowiedzieć nawet tego, kiedy doszło do katastrofy, bo ta tablica w całości została zdjęta, choć napisy zostały zaklejone. Te czerwone taśmy wzmacniają wymowę tytułu wystawy, bo słowo „prawda” nabiera tu mocniejszego znaczenia. Przewodniczący Jerzy Buzek powiedział, że prezentowane zdjęcia nie wymagają komentarza. Pozwolę sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. To nie są impresje artystyczne, to są dokumenty, to są fakty i one właśnie wymagają informacji – mówiła Katarzyna Gójska-Hejke. Dziękując za możliwość zaprezentowana wystawy, podkreśliła: – Zaklejone czerwoną taśmą podpisy to okoliczność smutna i wstydliwa dla europejskiej demokracji, dla Parlamentu Europejskiego. Mimo tych przykrych i wstydliwych okoliczności mam nadzieję, że wystawa nabierze dodatkowego znaczenia. I nie chodzi tylko o wyjaśnienie tego, co stało się w Smoleńsku, o prawdę na temat katastrofy, ale również o to, by wolność słowa, prawda funkcjonowały na co dzień w każdej dziedzinie życia publicznego.

O cenzurze, jakiej dopuściły się władze Parlamentu Europejskiego, mówił także eurodeputowany Ryszard Czarnecki.Narody, które nie szanują swojej przeszłości, nie zasługują na przyszłość. Dlatego pamiętamy, będziemy pamiętać, dlatego jest ta wystawa i nie zgodzimy się na żadną cenzurę! – zapewniał Ryszard Czarnecki w swoim wystąpieniu (większe jego fragmenty w ramce obok).

> UE może i powinna działać, by wyjaśnić przyczyny katastrofy
Jan Zahradil, szef frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, przypomniał w swoim wystąpieniu, jak pamięć o ofiarach tragedii uczczono w Czechach. – Trzy dni temu byłem wraz z premierem Klausem i innymi osobistościami w Pradze na koncercie „Smoleńskie requiem” upamiętniającym tych, którzy stracili życie w katastrofie – mówił Zahradil. – Rok temu naród polski stracił prezydenta i elitę polityczną. Tragedia ta nie ma sobie równych w historii powojennej Europy. Ta wystawa powinna przypominać nam, że wciąż nie mamy pełnej wiedzy o tym, co się stało. Unia Europejska ma możliwości działań prowadzących do wyjaśnienia przyczyn katastrofy i powinna to zrobić – dodał szef frakcji.

Po otwarciu wystawy Zahradil był zbulwersowany faktem cenzury w Parlamencie Europejskim. Wysłał w tej sprawie list do przewodniczącego Jerzego Buzka z prośbą o wyjaśnienie, na jakiej podstawie narzucono ograniczenia eksponowanych treści. Zahradil zaznaczył, że choć jest w PE drugą kadencję, nie spotkał się z podobną sytuacją.

W trakcie uroczystości otwarcia ekspozycji Jerzy Buzek, po gorączkowej dyskusji ze swoją rzeczniczką, Ingą Rosińską, uznał za obrazę fakt, że trzymano przy nim napisy w proteście przeciwko cenzurze w PE. – Mogę zapytać, czy obraźliwe i znieważające nie było to, że w ogóle taka cenzura w europarlamencie zaistniała. Znieważające dla pamięci ofiar i dla tych, którzy domagają się prawdy o okolicznościach katastrofy smoleńskiej – skomentowała Anita Gargas, współautorka wystawy.

Na ekspozycję składają się fotografie Macieja Chojnowskiego – osobistego fotografa śp. Lecha Kaczyńskiego, Rafała Dzięciołowskiego, Andrzeja Hrechorowicza, Anity Gargas, Krzysztofa Lacha, Bruno Marii Neumanna, Macieja Osieckiego i Mariusza Trolińskiego. Część materiałów nie była nigdy wcześniej publikowana.


Unia nie może milczeć
(fragment przemówienia Ryszarda Czarneckiego w Parlamencie Europejskim 12 kwietnia 2011 r.)

Smoleńsk to nie tylko polska tragedia (…). Smoleński dramat to również tragedia Europy, bo zginął prezydent jednego z sześciu najliczniejszych państw UE, bo zginęły elity państwa członkowskiego. A więc dlatego Europa nie może, nie musi, nie powinna milczeć. I dlatego [powstała] ta ekspozycja, której autorom: paniom Katarzynie Gójkiej-Hejke, Anicie Gargas, panu Andrzejowi Hrechorowiczowi, „Gazecie Polskiej”, Fundacji Niezależne Media pragniemy podziękować.
Ale ten głos Europy nie może być głosem ocenzurowanym, jak to się właśnie stało.

To, co przedstawia ta wystawa, jest porażające: z jednej strony morze ludzi oddających hołd śp. Prezydentowi Kaczyńskiemu i Jego Małżonce... a z drugiej – materiał pokazujący czarno na białym niszczenie przez Rosjan wraku samolotu – a więc niszczenie głównego dowodu w śledztwie. I to dzieje się w XXI wieku, w Europie. I także dlatego Europa nie może milczeć. Ale też nie może zakładać sobie knebla.

Pytamy o sens tej śmierci, śmierci prezydenta Polski i blisko 100 osób życia politycznego, wojskowego, publicznego w Polsce. Czy ta ofiara miała sens?
Przychodzą mi na myśl słowa tragicznego polskiego poety Rafała Wojaczka, iż „śmierć za Ojczyznę – ta dziedzina śmierci niechybionej”.
Bo oni polegli na posterunku, niedaleko miejsca, gdzie 70 lat wcześniej z rąk sowieckich zginęły tysiące polskich wojskowych i policjantów.
I pytamy wreszcie na koniec o sens pamięci. Czy warto pamiętać? Czy warto drażnić możnych tego świata? Czy warto psuć sobie biznesowe i polityczne relacje z Moskwą? Przecież taka pokusa stała się już udziałem wielu polityków, wielu polityków, środowisk, a nawet całych państw w Europie.

 



Źródło:

Maciej Marosz