10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Sojusznik

Przyjazd prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dobrą okazją do podsumowania stanu naszych relacji z USA.

Przyjazd prezydenta Stanów Zjednoczonych jest dobrą okazją do podsumowania stanu naszych relacji z USA. Należałem i należę do największych krytyków obecnej administracji, obwiniając ją o uległość wobec Rosji kosztem polskich interesów. Nie zmienia to jednak faktu, że Stany Zjednoczone są naszym najważniejszym sojusznikiem. Właśnie słabość polityki USA w ostatnich latach pokazała, jak bardzo potrzebujemy silnej Ameryki. Unia Europejska, nie dość że pogrążona jest w kryzysie, to jeszcze dzięki partykularnym interesom poszczególnych członków chętnie wpycha nas w ramiona Moskwy. W Unii, wbrew zapewnieniom jej najważniejszych przedstawicieli, w ogóle brakuje myślenia globalnego. USA ciągle jeszcze dostrzegają Polskę jako podmiot polityki, choć oczywiście za czasów prezydenta Baracka Obamy wypchnięto nas na jej obrzeża.

Nie wiem, czego polski rząd oczekuje od prezydenta USA. Deklaracje ekipy Donalda Tuska, nawet jeżeli gdzieś się pojawią, są mało wiarygodne. Wiem, czego powinniśmy oczekiwać jako czterdziestomilionowy naród. W zamian za daleko idącą pomoc w walce z globalnym terroryzmem musimy jednoznacznie domagać się ochrony przed imperialną polityką Rosji. Dodatkową zachętą dla Waszyngtonu powinno być życzliwe traktowanie zaangażowania USA w wydobycie gazu łupkowego i pomoc w rozwoju rynku paliw w naszej części kontynentu. Już tylko to powoduje, że interesy USA i Rosji tu się rozjeżdżają.

Nie możemy oczekiwać, że Stany Zjednoczone zmienią naszą sytuację wewnętrzną. Możemy jednak zwrócić uwagę, że istnieją w Polsce siły, które w interesie własnego kraju chcą współpracy z USA, oraz takie, których działania są wypadkową polityki krajów ościennych. Partnerem jest tylko władza suwerenna. Jeżeli więc Amerykanie chcą mieć tu partnera, muszą wspierać naszą suwerenność. To leży w ich interesie.

Obecność wojsk amerykańskich w Polsce neutralizuje rosyjskie wpływy, a lobby paliwowe ze Stanów Zjednoczonych czyni nas ważnym obiektem interesów USA. Handel paliwami w Europie Środkowej zdominuje ten, kto zdominuje nasz rynek. Z tego właśnie powodu trwa tu tak zażarta bitwa Moskwy o rozrost wpływów Gazpromu. Jestem przekonany, że od efektów tej bitwy zależy zarówno suwerenność Polski, jak i zdolność do prowadzenia polityki imperialnej przez Moskwę. USA dłużej już nie mogą chować głowy w piasek. Albo twardo zagrają tu o swoje wpływy, albo stracą zarówno znaczące rynki, jak i dotychczasową pozycję w Europie. Zwolennicy wzmocnienia pozycji Waszyngtonu w Polsce mają silne argumenty nie tylko dla analityków, ale nawet dla przeciętnego wyborcy zza oceanu. Wygląda na to, że ta świadomość zaczyna docierać do obecnej administracji amerykańskiej.

Możemy mieć pretensję do USA, że 10 kwietnia 2010 r., w najbardziej krytycznym dla Polski momencie od wstąpienia do Paktu Północnoatlantyckiego, nie udzieliły nam znaczącej pomocy. Trzeba jednak pamiętać, że sytuacja była niesłychana, bo tej pomocy nie chciały polskie władze. Wszystko wskazuje na to, że dalej jej nie chcą. W takim razie powinniśmy się domagać, by upewnili nas, że taką pomoc otrzymać możemy. Przez pomoc należy rozumieć nie tylko środki techniczne i operacyjne, ale i zabezpieczenie Polski przed agresywnymi działaniami sił za katastrofę odpowiedzialnych. Jestem przekonany, że na dłuższą metę umocni to pokój na świecie i pomoże Rosji w budowaniu demokracji.

 



Źródło:

Tomasz Sakiewicz