Jak ujawnia "GP", schemat działania „drugiej inwigilacji prawicy” był niemal zawsze taki sam. Składano zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa, a prokuratura – w zależności od tego, czy była cywilna, czy też wojskowa – przeprowadzanie czynności w tych postępowaniach zlecała Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, a po zdymisjonowaniu przez Donalda Tuska we wrześniu 2009 r. Mariusza Kamińskiego i jego zastępców z funkcji szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego – także CBA.
W trakcie prowadzonego śledztwa dana służba uzyskiwała od prokuratury i sądu zgodę na założenie podsłuchów czy prowadzenie obserwacji. Skala inwigilacji była ogromna - poddano jej polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz współpracujących z tą partią ekspertów, a także dziennikarzy opozycyjnych mediów, m.in. z „Gazety Polskiej”, „W Sieci”, „Do Rzeczy” i „Naszego Dziennika”.
Dr hab. Sławomir Cenckiewicz, który jako przewodniczący Komisji ds. Likwidacji WSI był jedną z ofiar operacji, mówi portalowi Niezalezna.pl:
Zdawałem sobie sprawę, że całe środowisko osób zaangażowanych w likwidację WSI było inwigilowane od jesieni 2007 r. Ale "Gazeta Polska" po raz pierwszy wymienia kryptonim operacji - "Rodzina". W ramach tej operacji SKW miała kontrolować operacyjnie i inwigilować szeroko pojęte środowisko likwidatorów WSI i - pośrednio - osób z nimi mających kontakt, w tym dziennikarzy. Dorota Kania słusznie zauważyła, że głównym celem tych działań był Antoni Macierewicz. Chodziło o udowodnienie mu rzekomych przestępstw związanych z przekazywaniem informacji niejawnych i z likwidacją WSI. Oczywiście wiemy, że nic takiego nie miało miejsca i te siedem lat działań służb i prokuratury na nic się zdało.
Zdaniem Sławomira Cenckiewicza nie ulega wątpliwości, że były to działania nie tylko o charakterze politycznym, tzn. prowadzone w ramach walki z opozycją, lecz także będące rodzajem zemsty środowiska byłych WSI na likwidatorach tej służby:
Wniosek kilkunastu żołnierzy i agentów WSI, na czele z Aleksandrem Makowskim i Markiem Dukaczewskim, złożony do prokuratury, a potem kolejne skargi na decyzje śledczych do prokuratury apelacyjnej, do sądu, do prokuratora generalnego pokazuje, że to były działania inspirowane przez środowisko byłych WSI. Skala tych czynności była ogromna, bo w inwigilację zaangażowane były obecne służby - cywilne i wojskowe - ludzie dawnego reżimu, w tym dawnych służb, prokuratura i oczywiście elita polityczna rządząca Polską w latach 2007-2015. Przypomnę, że pierwsze fałszywe zawiadomienie do prokuratura okręgowego w Warszawie związane z rzekomym handlem aneksem do raportu WSI - gdzie są wymienione nazwiska Macierewicza, Woyciechowskiego i Cenckiewicza - złożył w listopadzie 2007 r. ówczesny p.o. szefa ABW płk Krzysztof Bondaryk. To miało uprawdodobnić popełnienie przestępstwa i uruchomiło całą machinę państwową, w tym machinę służb specjalnych, w stosunku do nas.
Sławomir Cenckiewicz zapowiada:
Nie odpuszczę tego. Będę próbował dotrzeć do wszystkich dostępnych materiałów, aby odsłonić cały mechanizm związany z inwigilacją nas przez prawie 7 lat. Nie wykluczam, że wystąpię z pozwem cywilnym przeciwko tym, którzy takie działania wobec mnie prowadzili.