Mordercy ze specjalnego plutonu Milicji Obywatelskiej zastrzelili w kopalni Wujek dziewięciu górników. Wśród zbrodniarzy był Jan P. – ostatni, który nigdy nie poniósł kary. Wprawdzie od lat ścigany jest europejskim nakazem aresztowania, ale ukrywa się w Niemczech. Bezskuteczne próby jego ściągnięcia do Polski trwają długo, a pomimo to Instytut Pamięci Narodowej nie chce ujawnić tożsamości zomowca.
O problemie z pociągnięciem Jana P. do odpowiedzialności za popełnioną zbrodnię „Codzienna” informowała już przed rokiem, gdy obchodzona była 40. rocznica masakry w kopalni Wujek. Powodem była (i nadal jest) niechęć Niemców do współpracy.
„Szwedzi odmawiali wydania Stefana Michnika, ale zawsze odpowiadali i argumentowali swoje stanowisko. Podobnie zachowali się Brytyjczycy, gdy Polska podejmowała starania o wydanie Heleny Wolińskiej. Niemcy milczą”
- tłumaczył wówczas prokurator Robert Janicki z Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Minęło kilkanaście miesięcy i… „Sytuacja faktyczna i formalna w tej sprawie nie zmieniła się” – przyznał wczoraj „Codziennej” dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej.
Po ogłoszeniu stanu wojennego strajki wybuchły w wielu zakładach na Śląsku, także w kopalniach, a komuniści brutalnie pacyfikowali protesty! Wojsko i oddziały ZOMO pojawiły się również przed Wujkiem.
„Ogrom sił, które skierowano do kopalni – 1471 funkcjonariuszy MO i ZOMO oraz 760 żołnierzy dysponujących 22 czołgami i 44 wozami bojowymi – jednoznacznie świadczył o zamiarach komunistów”
- przypominał serwis Dzieje.pl.
Rankiem 16 grudnia 1981 r. rozpoczął się szturm. Ponieważ górnicy stawiali opór, po kilku godzinach do akcji wkroczył pluton specjalny Pułku Manewrowego Milicji Obywatelskiej w Katowicach. To jego członkowie strzelali do górników. Na miejscu zginęło sześciu mężczyzn, kolejnych trzech zmarło w szpitalu. Najmłodszą ofiarą był zaledwie 19-letni Andrzej Pełka.
Zbrodniarze długo pozostawali bezkarni, ale ostatecznie większość zomowców stanęła przed sądem i ich skazano. Dwóch zdołało jednak wcześniej uciec z Polski. Schronienie znaleźli w Niemczech, przyjęli tamtejsze obywatelstwo i przez dekady pozostawali nieosiągalni, bo Niemcy odmawiali ich wydania.
Roman S. wpadł dopiero w maju 2019 r., bo przekonany, że nic już mu nie grozi, pojechał do Chorwacji. Tam został zatrzymany na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, trafił do aresztu w Polsce. Podczas procesu przed Sądem Okręgowym w Katowicach zapewniał: „Nigdy nie wystrzeliłem żadnego pocisku w stronę człowieka”.
„Symbolicznie, bo 13 grudnia 2019 r., czyli w rocznicę wybuchu stanu wojennego, usłyszał wyrok skazujący – 7 lat pozbawienia wolności, ale karę złagodzono o połowę (na podstawie amnestii z 1989 r.). Choć obie strony złożyły apelację, orzeczenie utrzymano w mocy”.
- pisała „Codzienna”.
Nieosądzony pozostał jeszcze jeden bandyta ze specjalnego plutonu MO, który dokonał masakry w kopalni Wujek. To Jan P., dawny szeregowiec, rocznik 1957, a więc dzisiaj ma 65 lat.
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach prowadzi śledztwo przeciwko niemu, ale jest zawieszone, bo mężczyzna pozostaje nieuchwytny, choć wystawiono za nim list gończy i europejski nakaz aresztowania. Pomimo licznych pism i wniosków Niemcy milczą.
„Nie odpowiedzieli, nie została przekazana żadna informacja”.
- mówił „Codziennej” rok temu prokurator Dariusz Psiuk, który prowadzi postępowanie.
Sprawdziliśmy, czy sytuacja się zmieniła.
„Podejrzany w śledztwie, były członek plutonu specjalnego ZOMO w Katowicach, wciąż jest poszukiwany europejskim nakazem aresztowania. Nakaz ten nie został dotąd wykonany. Uniemożliwia to przeprowadzenie czynności procesowych z jego udziałem, a następnie zakończenie śledztwa”.
- przyznał dr Leśkiewicz. Dodając, że z posiadanych przez komisję informacji wynika, że Jan P. nadal przebywa na terenie Niemiec.
Ponieważ bezskuteczne próby ściągnięcia Jana P. trwają już ponad trzy lata, „Codzienna” zamierzała opublikować tożsamość i miejsce pobytu bezkarnego zomowca. Poprosiliśmy o zgodę IPN. Odmówiono.
„Na tym etapie prowadzonego postępowania nie ma możliwości przekazania danych osobowych poszukiwanego funkcjonariusza oraz informacji co do miejsca zamieszkania w Niemczech”.
- stwierdził Leśkiewicz.
‼️„Analizowany jest wątek rosyjskiej prowokacji, która miałaby wywołać konflikt pomiędzy polskimi a ukraińskimi służbami” – twierdzi informator #GPC. Więcej na temat wybuchu w KGP w weekendowym wydaniu.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) December 15, 2022
Czytaj na » https://t.co/1HYRtWiDJA
// https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/jeQ3gWaAj9