Kilka dni temu branżowe media obiegła wiadomość o budowie przez Szwecję dwóch okrętów podwodnych. Celem jest zwiększenie potencjału armii w kontekście możliwej rosyjskiej agresji na Bałtyku. Wcześniej przed wojną z Rosją ostrzegł obywateli Szwecji tamtejszy rząd. Z kolei szefowie resortów obrony państw bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii zawarli porozumienie o utworzeniu wspólnej linii obrony na granicach z Rosją i Białorusią. Budowa umocnień ma ruszyć na początku przyszłego roku. To właśnie na 2025 r. w kontekście potencjalnej wojny Rosji z Zachodem zwracają uwagę dziennikarze niemieckiego "Bilda" powołujący się na wewnętrzne raporty Bundeswehry. - To, o czym informował niemiecki "Bild", potwierdza, że NATO w końcu zrozumiało, że Rosja jest zagrożeniem. Nie ma wątpliwości, że ze strony Rosji nadal będzie dochodziło do eskalacji napięć i działań propagandowych, wymierzonych m.in. w Ukrainę i zachodnią pomoc dla Kijowa - mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM.
Okręty podwodne typu A26 mają zostać zwodowane w ciągu trzech lat. Wiadomo, że będą nosić nazwy Blekinge i Skåne. "Okręty będą patrolować wschodnie krańce NATO na Morzu Bałtyckim, śledzić ruchy morskie FR i przeciwdziałać im w obliczu stale pogarszających się stosunków pomiędzy Rosją a Europą" - podkreśla portal Politico.
Na rosnące zagrożenie ze strony Rosji reagują też państwa bałtyckie. Podpisana w piątek przez ministrów obrony Litwy, Łotwy i Estonii koncepcja zakłada budowę wspólnej linii obronnej na wschodniej granicy NATO. Celem projektu jest odstraszanie i w razie potrzeby ochrona przed zagrożeniami natury militarnej. Budowa umocnień ma rozpocząć się w 2025 r.
2025 r. może mieć kluczowe znaczenie dla geopolitycznej sytuacji w Europie. Zdaniem niemieckiego dziennika "Bild", powołującego się na wewnętrzne raporty Bundeswehry, to właśnie w przyszłym roku może dojść do apogeum agresywnych działań Rosji, które w konsekwencji mogą doprowadzić do wojny z NATO.
To, o czym informował niemiecki "Bild", potwierdza, że NATO w końcu zrozumiało, że Rosja jest zagrożeniem - podkreśla w rozmowie z portalem Niezależna.pl gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. Stąd działania państw bałtyckich, podejmowane po to, by odpowiedzieć na plany rosyjskiej agresji i na głębokie tyły i atak, np. przez Litwę, by połączyć się z obwodem królewieckim – dodaje.
Rosja teraz rozgrywa też kwestię sporu wewnętrznego na Ukrainie między prezydentem Zełenskim a dowódcą armii, gen. Załużnym. Tam padły mocne słowa prezydenta o tym, że "generałowie to idioci po sowieckich szkołach". Z kolei Załużny powiedział, że "politycy to durnie, którzy przeszkadzają wojskowym". Dodając do tego doniesienia o korupcji na Ukrainie, a także o tym, że druga ukraińska armia jest poza jej granicami, to wszystko jest wykorzystywane przez internetowych rosyjskich trolli do propagandowego uderzenia.
Stąd też tak ważne, by w kwestii bezpieczeństwa wewnątrz Polski politycy nie dali się podzielić, tylko realizowali tę jedną linię, którą słusznie wytoczył prezydent RP Andrzej Duda i która zapewnia Polsce bezpieczeństwo. Konieczne jest wspólne patrzenie na sprawy bezpieczeństwa. Ważne też, by podobne myślenie zaszczepić w innych krajach Europy, zwłaszcza takich jak Węgry, które pod tym względem odstają w NATO, a są wręcz koniem trojańskim Kremla w Sojuszu. Dowodem jest m.in. blokowanie akcesji Szwecji czy funduszu wsparcia dla Ukrainy.
Jest wiele elementów, które powinny zostać wymuszone na Budapeszcie. Trzeba też zadać sobie pytanie, czy chcemy sojuszu z państwem, które nie myśli w kategoriach kolektywnej obrony tylko bardziej ceni sobie własne interesy ponad zbiorowe bezpieczeństwo.
Zdecydowanie spodziewam się dalszej eskalacji działań ze strony Rosji. Kreml będzie chciał wykorzystywać m.in. to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie czy mniejsze zainteresowanie tematem ukraińskim po to, by propagandowo tę wojnę wygrywać i osłabiać morale samej Ukrainy. Po ataku terrorystów z Hamasu na Izrael w październiku ub.r. aktywność prorosyjskich internetowych trolli zwiększyła się czterokrotnie. Oni zrobią wszystko, by wygrywać dla Rosji, odwrócić uwagę od Ukrainy. Tak, by Zachód po prostu zapomniał o konieczności wspierania Kijowa także w imię własnego bezpieczeństwa.