Dla czwartoklasistów nauka o „zachowaniach autoseksualnych”, a dla nieco starszych wykłady na temat aborcji, rozwodów, homoseksualizmu, transseksualizmu i kwestii związanych z LGBT – to elementy przedmiotu edukacja zdrowotna, który minister Barbara Nowacka siłą chce wprowadzić do polskich szkół od września 2025 r. Właśnie trwają konsultacje w tej sprawie, a organizacje biorące w nich udział alarmują, że „postawa ministerstwa zasługuje na najwyższe potępienie”. W związku z tym środowiska nauczycielskie, stowarzyszenia rodziców i kilkadziesiąt innych organizacji zdecydowało się zorganizować 1 grudnia w Warszawie dużą manifestację pod hasłem: „Tak – dla edukacji! Nie – dla deprawacji!”.
31 października Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło wreszcie podstawy programowe dwóch nowych przedmiotów, które miałyby wejść do szkół od września 2025 r., czyli edukacji obywatelskiej oraz edukacji zdrowotnej. Od razu sporo komentarzy wywołał szczególnie ten drugi projekt, który zawiera w sobie edukację seksualną oraz elementy ideologii gender. Rządzący chcą, aby dzieci z klas czwartych uczyły się m.in. o „zachowaniach autoseksualnych”, czyli de facto o masturbacji.
Prezentując te pomysły, MEN zapowiedziało też, że ze względu na pilną sytuację konsultacje zostaną skrócone z 30 do 21 dni, które obejmą też różnego rodzaju święta.
– Przede wszystkim konsultacje zostały ogłoszone w ostatnim możliwym terminie przed czasem świątecznym, czyli 31 października po godz. 15. Odliczając uroczystość Wszystkich Świętych, dzień niepodległości oraz inne dni wolne, zostaje nam bardzo niewiele czasu, aby długa lista podmiotów przedstawiła swoje opinie. Ponadto nie ma konsultacji społecznych, co uniemożliwia wywołanie prawdziwej publicznej debaty na ten temat – mówi „Codziennej” Hanna Dobrowolska z Ruchu Ochrony Szkoły, która od początku obserwuje zabiegi MEN ws. wprowadzenia do szkół edukacji zdrowotnej.
Od razu warto też wspomnieć, że minister Barbara Nowacka we wtorek zorganizowała konferencję, na której przekazała, że „edukacja zdrowotna będzie obowiązkowym przedmiotem szkolnym bez względu na opinie jednej czy drugiej organizacji”, a środowiska kwestionujące podstawy programowe nazwała „grupą ortodoksów”.
– Jest to wysoce obraźliwe i demonstracyjnie prowokujące zachowanie pani minister, i to w czasie, gdy trwają konsultacje publiczne. Arogancja świadczy o tym, że merytoryczne argumenty przygotowane przez liczną grupę specjalistów mających ogromne doświadczenie w kwestiach związanych z oświatą nie zostaną poważnie rozpatrzone. Postawa ministerstwa zasługuje na najwyższe potępienie. W związku z tym doszliśmy do wniosku, że jedynie silny opór społeczeństwa rodziców, różnego rodzaju organizacji może zatrzymać to, co próbuje narzucić MEN
– skomentowała tę sytuację jedna z liderek Ruchu Ochrony Szkoły.
W związku z postawą resortu edukacji ponad 70 organizacji zrzeszających pedagogów, rodziców, nauczycieli i osoby związane z oświatą postanowiło zorganizować wielki protest w Warszawie. Demonstrację zaplanowano na 1 grudnia o godz. 12 na stołecznym pl. Zamkowym.
– Wydarzenie to organizuje kilkadziesiąt podmiotów, w tym grupy i stowarzyszenia nauczycieli oraz rodziców. Chcemy, żeby głos tej części społeczeństwa trafił do szerszego grona. Dzisiaj niestety wielu rodziców nie ma świadomości, jakie zagrożenia niesie tego typu ideologizacja szkół. Musimy do tych ludzi docierać, i to jest jeden z głównych celów grudniowej manifestacji – powiedział nam Lesław Ordon, wiceszef oświatowej Solidarności. – Należy zwrócić uwagę na jedną bardzo istotną rzecz: tak krytykowany przez MEN przedmiot wychowanie do życia w rodzinie był nieobowiązkowy. Teraz ministerstwo, którego przedstawiciele multum razy podkreślali, że szkoła nie może być ideologizowana, narzucają przedmiot, w którym zawarte są treści seksualizujące uczniów. Rządzący próbują doprowadzić do tego, aby rodzic nie miał wyboru i musiał posłać swoje dziecko na tego typu lekcje – dodał.
Komentarza do całej sprawy udzielił „Codziennej” także mec. Marek Puzio z Ordo Iuris. – Zachęcamy, aby każdy obywatel, któremu zależy, aby rząd nie odbierał mu prawa do wychowania dzieci w sferze seksualnej, zabrał głos w dyskusji, wziął udział w konsultacjach. Można to zrobić na przykład poprzez wysyłanie petycji do MEN i prezesa Rady Ministrów drogą elektroniczną lub tradycyjnym listem. Wzór takiego dokumentu znajduje się na stronie Ratujmyszkole.pl lub stronie Instytutu Ordo Iuris – mówi mec. Puzio.
Podkreśla też, że przygotowane przez minister Nowacką rozporządzenie jest niezgodne z prawem.
– Rozporządzenie będzie niezgodne z art. 48 i art. 53 polskiej konstytucji. Oczywiście obecna władza nie przejmuje się zapisami ustawy zasadniczej, ale jeżeli dojdzie do procesów, bo rodzice nie będą chcieli posyłać swoich dzieci na te lekcje, to wówczas sądy już mogą badać zgodność tego typu obowiązku z normami konstytucyjnymi. Oczywiście prawnicy Ordo Iuris oferują bezpłatną pomoc rodzicom, którzy znajdą się w takiej sytuacji w przyszłości
– mówi prawnik, jednocześnie podkreślając, że „wolności konstytucyjne mogą zostać ograniczone, ale wyłącznie w drodze ustawy i tylko w ściśle określonych w konstytucji sytuacjach”.
– Natomiast co robi MEN? W drodze jednoosobowej decyzji, czyli rozporządzenia, chce wprowadzić tego typu zmiany z pominięciem ustawy i jakiejkolwiek debaty parlamentarnej. To oczywiste naruszenie prawa – ocenia.
Warto podkreślić, że każdy obywatel może wysłać do 21 listopada 2024 r. swoją opinię do MEN na adres e-mailowy: [email protected] w kwestii planów wprowadzenia obowiązkowej edukacji zdrowotnej.
Okładka weekendowego wydania 📰dziennika #GazetaPolskaCodziennie
— GP Codziennie (@GPCodziennie) November 14, 2024
Zobacz co przygotowaliśmy ⤵️ Czytaj #GPC od 00:00 na » https://t.co/EDVldJkeHO
Wspieraj niezależne media » https://t.co/5oUNtNfQBb pic.twitter.com/APu7l18QLt