W związku z tym, że nie wszystkie informacje są jawne, mogę powiedzieć tylko tyle, że natrafiliśmy na ślad protestów jednego z państw obecnie będących członkiem NATO. To, jak tę współpracę odbierały inne państwa, to jest pytanie na osobne zadanie badawcze. To, co wiemy na pewno, to to, że szefowie służb polskich nie raportowali w sposób rzetelny swoim zwierzchnikom politycznym ani planów, ani przebiegu, ani skutków spotkań z przedstawicielami służb rosyjskich – powiedział prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, b. członek komisji ds. badania wpływów rosyjskich, w rozmowie z Janem Przemyłskim.
Dlaczego służby rosyjskie były tak bardzo zainteresowane działaniem na kierunku polskim?
Nie mieliśmy dostępu do materiałów służb rosyjskich, a więc odpowiadam intuicyjnie. Polska, jeśli chodzi o potencjał, jest największym państwem frontowym wschodniej flanki NATO i jedynym, które jest w stanie podjąć akcję konsolidacji regionu. Jest też państwem proamerykańskim. W związku z tym sparaliżowanie działań Polski przesądza o sytuacji w regionie. Z całym szacunkiem do naszych mniejszych partnerów, ale trudno oczekiwać, że tę rolę odegra któreś z państw bałtyckich, bo przypomnę, że Estonia ma 1,3 mln mieszkańców, a Litwa 2,9 mln. Zatem różnica potencjału jest ogromna. Kolejne państwa są dalej położone albo wręcz prowadzą politykę zgodną z interesem Rosji, jak Węgry czy Słowacja. W związku z tym to Polska rozstrzyga, czy i w jakim zakresie państwa NATO położone między Rosją a Niemcami będą wpływały na stan relacji Zachodu z Rosją, a także będą reagowały na sytuację Białorusi i Ukrainy. Wykluczenie Polski z tej gry oczyszcza drogę dla ekspansji rosyjskiej.
Jakie konsekwencje dla Polski m.in. na arenie Sojuszu Północnoatlantyckiego mogła mieć współpraca między Służbą Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) a Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB)?
W związku z tym, że nie wszystkie informacje są jawne, mogę powiedzieć tylko tyle, że natrafiliśmy na ślad protestów jednego z państw obecnie będących członkiem NATO. To, jak tę współpracę odbierały inne państwa, to jest pytanie na osobne zadanie badawcze. To, co wiemy na pewno, to to, że szefowie służb polskich nie raportowali w sposób rzetelny swoim zwierzchnikom politycznym, czyli premierowi, ministrowi czy też stosownym instytucjom sejmowym, ani planów, ani przebiegu, ani skutków spotkań z przedstawicielami służb rosyjskich. A tam, gdzie informowali, to wprowadzali ich w błąd, podając tematykę spotkań, która nie znajduje potwierdzenia w notatkach ze spotkań. Innymi słowy tematem spotkań wbrew wcześniejszym twierdzeniom nie było ani obsługiwanie śledztwa smoleńskiego, ani obsługiwanie logistyki kontyngentu wojskowego w Afganistanie.
Z raportu i wcześniej ujawnianych dokumentów dowiadujemy się, że FSB zinfiltrowała najwyższe kierownictwo SKW. Czy tak wygląda standardowe działanie rosyjskich służb?
To nie było standardowe działanie, a umożliwione zostało, ponieważ na najwyższym szczeblu decyzyjnym w SKW zlekceważono obowiązujące prawnie procedury. Nie mamy wiadomości, aby w jakimkolwiek innym państwie NATO doszło do podobnej sytuacji.
W raporcie wskazano, że między kwietniem 2010 a grudniem 2011 współpraca SKW z FSB prowadzona była bez formalnej zgody premiera. Czy po drugiej stronie także mogło dochodzić do tego typu łamania procedur, czy też rosyjska operacja była przygotowana precyzyjnie na każdym jej etapie?
Co do tego nie ma wątpliwości. W raporcie znalazła się charakterystyka ludzi oddelegowanych do pracy na polskim kierunku. Nie są to osoby przypadkowe, w związku z tym oceniam, że operacja rosyjska była precyzyjnie przygotowana i realizowana. Do tego dodam też, że w 2011 r. udzielenie zgody przez premiera Tuska na współpracę pomiędzy służbami miało wady prawne. Premier oczywiście ma prawo udzielić takiej zgody, ale musi to poprzedzić zasięgnięciem opinii właściwego ministra w odniesieniu do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a tym ministrem jest minister obrony narodowej. Takiej opinii premier nie zasięgnął, a więc wydał zgodę wbrew obowiązującym przepisom.
W 2011 r. wybory parlamentarne w Polsce odbyły się 9 października. Na krótko przed nimi zwiększyła się intensywność wizyt rosyjskich agentów w SKW, a chodzi konkretnie o Władimira Juzwika, który był w siedzibie kontrwywiadu w dniach 9 września, 13 września, a następnie 3, 5 i 7 października. Po wyborach częstotliwość wizyt spadła. Jakie mogą być powody takiej aktywności akurat w okresie wyborczym w Polsce?
Tego typu wątków do zbadania jest bardzo dużo. Wszystkich wizyt było sto kilkadziesiąt, co na okres trzyletniej współpracy jest zadziwiającą intensywnością na tle kontaktów z innymi, w tym sojuszniczymi służbami. W tym przypadku mówimy o wrogiej służbie, chociaż w dokumentach wytworzonych przez polski kontrwywiad FSB określana jest jako służby partnerskie, co jest zadziwiające. W związku z tym jeszcze raz powtórzę, że tego typu wątków, które należałoby dokładnie zbadać, jest bardzo dużo. Niestety nie dało się tego wykonać w czasie, który mieliśmy.
Chciałbym Pana dopytać także o zeznania z 2017 r. złożone przez Donalda Tuska w śledztwie dotyczącym współpracy SKW z FSB. Polskie służby podpisują porozumienie ze służbami kraju, który podczas manewrów swoich wojsk ćwiczy m.in. atak nuklearny na nasz kraj. Następnie w zeznaniach złożonych w prokuraturze premier Tusk, pytany o tę współpracę, twierdzi, że on wielu rzeczy wie wiedział, nie pamięta, nie był świadomy, polegał na opiniach innych… Jaki obraz Polski w oczach partnerów z NATO buduje ta sytuacja?
Obraz państwa, którego strukturom nie można ufać w zakresie dochowania tajemnicy na przykład w NATO. Natomiast to, o czym pan wspomniał, jest oczywistą podstawą do sformułowania zarzutu braku należytego nadzoru politycznego nad służbami, co jest obowiązkiem premiera RP.
Z raportu dowiedzieliśmy się też, że propozycja treści porozumienia o współpracy między polskimi i rosyjskimi służbami „pojawiła się w SKW przed 15 października 2012 r.”. Kilka zdań dalej wskazano, że „rosyjski tekst pozostawał nieprzetłumaczony do sierpnia 2013 r.”.
Dokładnie tak to wyglądało. Tak wówczas polskie służby funkcjonowały. Co więcej, należy podkreślić, że wadliwie udzielona przez premiera Tuska zgoda z 2011 r. nie obejmowała zgody na podpisanie tego typu porozumienia, które wymagałoby osobnego zatwierdzenia przez zwierzchnictwo polityczne. Takich błędów i naruszeń procedur jest bardzo dużo.
Na koniec chciałbym poruszyć temat rekomendacji komisji, które mówią, że Donald Tusk, Jacek Cichocki, Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz nie powinni zajmować stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa.
Stworzony raport jest raportem cząstkowym, w tym rozumieniu, że nie obejmuje całości wpływów rosyjskich w Polsce, a obejmuje tylko kwestie współpracy SKW z FSB. To wynika z czasu, który mieliśmy do dyspozycji. Natomiast zawarte w raporcie tezy są rzetelnie udokumentowane i żeby odrzucić wnioski płynące z raportu, trzeba by podważyć te tezy i wykazać, że tego typu zdarzenia nie miały miejsca. To natomiast jest niemożliwe, bo te zdarzenia miały miejsce i znajduje to potwierdzenie w dokumentach. Osoby odpowiedzialne za decyzje i nadzór nad tym procesem ponoszą z tego tytułu odpowiedzialność czy to polityczną, czy karną, a przynajmniej stoją wobec takiej perspektywy. Istotą całej sprawy jest to, że rekomendacje co do niepowierzania stanowisk związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo Rzeczypospolitej wymienionym w raporcie osobom nie są fantazją autorów raportu, tylko wynikają z ustaleń dokonanych w oparciu o dokumenty wytworzone przez polski aparat państwowy pod władzą koalicji PO-PSL. My bazowaliśmy na materiałach, które zostały sporządzone w tamtym okresie i przez ludzi wymienionych w zaprezentowanym raporcie.