Tusk prowadzi gospodarkę polską do totalnej katastrofy – bije na alarm Witold Gadomski, niemal od 30 lat czołowy ekspert „Gazety Wyborczej”, kiedyś bliski kumpel Tuska z Kongresu Liberalno-Demokratycznego. W artykule z 30 października pisze bowiem: „Szokująco wielka dziura w budżecie. Nie widzę nikogo, kto miałby skuteczny plan naprawy finansów państwa”. Nie ukrywa swego przerażenia. Stwierdza wprost to, co wyprawia ekipa 13 grudnia: „Skala nowelizacji szokuje. Deficyt budżetowy ma wzrosnąć o 56,3 mld zł – z 184 mld zł do 240,3 mld zł, czyli do 7 proc. PKB”.
Nawet polska mutacja „Forbesa”, wydawana przez szwajcarsko-niemiecki koncern Ringier Axel Springer, piórem Elżbiety Glapiak już 11 września dramatycznie ostrzega: „Odliczanie do katastrofy niebezpiecznie przyspieszyło. Polskich finansów broni już tylko kreatywna księgowość”. Glapiak, była dziennikarka „Gazety Wyborczej”, stwierdza: „Rząd Donalda Tuska nie zawrócił ze ścieżki prowadzącej nas do katastrofy”.
A Centrum Myśli Strategicznych fundacja, na czele której stoi dr Maciej Grabowski, były minister środowiska w ekipie Tuska i Kopacz, ostrzega przed skutkami podążania drogą ku przepaści. W raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego” analitycy CMS, Sławomir Dudek, Ludwik Kotecki i Marta Petka-Zagajewska, wykazują, że nie tylko tempo, w jakim rośnie zadłużenie, jest niepokojące. Równie szokujące i niebezpieczne jest drastyczne kurczenie się dochodów państwa z uwagi m.in. na pogłębiającą się lukę VAT, która nagle wzrosła o ponad 40 mld zł, a więc niemal tyle, ile wynosi cały koszt programu 800 plus. Raport nie pogłębia tego zagadnienia.
Ale jedną z oczywistych przyczyn tej zapaści jest chaos, jaki panuje w prokuraturze wywołany przez Adama Bodnara. Nielegalność objęcia urzędu Prokuratora Krajowego przez p.o. Jacka Bikewicza, a następnie Dariusza Korneluka, w efekcie czego faktycznie sprawującym ten urząd nadal pozostaje Dariusz Barski, spowodowała paraliż instytucjonalny. A presja polityczna, aby prokuratorzy skupiali się na działaniach skierowanych wobec opozycji według logiki „demokracji walczącej” ogłoszonej przez Tuska i Bodnara, spowodowała, że wielu wybitnych specjalistów zajmujących się od lat przestępstwami gospodarczymi albo zostało przesuniętych do innych działań, albo rzuciło papiery.
Ale ekipa Tuska rozwaliła w szokującym tempie także skarbówkę. Agata Jagodzińska, szefowa Związkowej Alternatywy w Krajowej Administracji Skarbowej, w liście do Donalda Tuska napisała o procederze rozwiązywania struktur, które zajmowały się zwalczaniem przestępczości podatkowej, o zniszczeniu nadzoru i mechanizmu rozliczania urzędów celno-skarbowych za wyniki w zwalczaniu przestępczości podatkowej, o szaleństwie czystek kadrowych.
Raport CMS zwraca też uwagę, że wielkim ryzykiem i niebezpieczną pułapką – oprócz tempa zadłużania się państwa – jest zatrważający wzrost kosztów obsługi długu publicznego, który wzrósł niemal 2,5-krotnie – z 30 mld zł do 79 mld. A średnie odsetki od długu wzrosły do 4,7 proc., co spowodowało, że pod tym względem jesteśmy na trzecim miejscu w Unii Europejskiej. Jeśli nadal w takim tempie rosnąć będą koszty obsługi naszego zadłużenia, to wkrótce będziemy pod tym względem niechlubnymi liderami w UE i radykalnie wzrośnie ryzyko, że znajdziemy się w spirali zadłużenia.
Raport nie dostrzega jednak, że jedną z głównych przyczyn tego procesu jest podważanie wiarygodności finansowej państwa przez wściekły i absurdalny atak koalicji 13 grudnia na instytucję Banku Polskiego. Stajemy się bowiem coraz mniej wiarygodni.
Tempo, w jakim wyparowały dziesiątki miliardów złotych po objęciu władzy przez ekipę 13 grudnia, szokuje w całej Europie. Zmusiło też do zadania publicznego pytania przez prezydenta Andrzeja Dudę podczas jego exposé w Sejmie 16 października. Zwracając się w stronę Donalda Tuska, stwierdził:
„Tymczasem co się stało przez ostatni rok od wyborów parlamentarnych, że deficyt budżetowy został tak drastycznie powiększony? Skąd niepokojące informacje o stanie finansów publicznych? Dlaczego rekordowe zyski spółek Skarbu Państwa dzisiaj gwałtownie spadają? Czy czeka nas powrót do obowiązującej podczas poprzednich rządów premiera Donalda Tuska filozofii rządzenia pod hasłem »pieniędzy nie ma i nie będzie«?”.
Trzynaście dni później cały naród otrzymał odpowiedź na to pytanie od ekipy Tuska – 29 października Rada Ministrów przyjęła nowelizację ustawy budżetowej na 2024 rok, a więc nieledwie 60 dni przed końcem roku budżetowego. Wszystko się posypało i trzeba było na gwałt, na rympał, zwiększyć zadłużenie państwa, „bo piniendzy po prostu nie ma i nie będzie”. Wraca więc narracja PO, gdy Jan Vincent Rostowski 25 października 2015 roku, w trakcie wieczoru wyborczego w publicznej TVP, stwierdził, że „na te obietnice, które PiS złożył, piniendzy po prostu nie ma. I nie będzie do końca tej kadencji”.
Bo zaczynają się te same cuda. Rząd nadal podtrzymuje, że nastąpi wzrost gospodarczy na poziomie 3,1 proc. PKB. Przypomnijmy, że w 2023 roku wyniósł 0,2 proc. Czyli budżet winien się znacząco zwiększyć. Ale tylko Tusk potrafi powodować, że pieniądze znikają, bo równocześnie dochody budżetowe mają być niższe od zaplanowanych. Stąd owa koszmarna dziura budżetowa 56,3 mld zł. Poseł PiS Zbigniew Kuźmiuk, komentując ten fakt, stwierdził: „O tym, że mamy do czynienia z przyznaniem się rządu do katastrofy finansów publicznych, świadczą wcześniejsze prognozy analityków największych banków, którzy w związku z nowelizacją prognozowali wzrost deficytu o 20–30 mld zł, ostatecznie jest on blisko dwukrotnie większy”.
Tusk 29 października, tłumacząc się z katastrofy finansów publicznych, za którą ponosi główną odpowiedzialność, zrzucił winę na inflację. Liczyli, iż będzie większa, co najmniej o 3 proc., a więc mocniej oskubią portfele Polaków, ale rząd zawiódł się na inflacji (po części więc to wina Glapińskiego i Banku Polskiego). Kuźmiuk zauważa:
„Już sam pomysł, żeby obarczyć niższą, niż planowano, inflację odpowiedzialnością za niższe wpływy budżetowe, jest wręcz prowokacją wobec obywateli, wszak ta wyższa to drożyzna i mocniejsze sięganie do kieszeni Polaków. Zresztą ta ekipa na takie ruchy, sięgania głębiej do kieszeni obywateli, zdecydowała się bez mrugnięcia okiem, 1 kwietnia podwyższono stawkę VAT na żywność z 0 proc. do 5 proc., a 1 lipca zniesiono tarczę energetyczną, w wyniku czego ceny energii, gazu i ciepła systemowego wzrosły średnio o 20–30 proc. Zresztą gdyby nawet przyjąć argument premiera, to ta niższa inflacja o około 3 pkt procentowe, niż prognozowano w budżecie, może odpowiadać szacunkowo za około 9 mld zł mniejsze wpływy z VAT, a sumarycznie dochody budżetowe mają być niższe aż o blisko 56 mld zł od tych planowanych”.
Kuźmiuk uważa, że to dobitny i jednoznaczny dowód, iż powróciła patologia, która charakteryzowała rządy Platformy w latach 2008–2015. Jeśli bowiem znikają pieniądze rzędu budżetu takich państw jak Kongo czy Islandia, to znaczy, że „wróciło polityczne przyzwolenie rządzących na »prywatyzację« podatków, a mafie VAT-owskie zaczynają znowu »hulać, jak wiatr na dzikich polach«. (…) Potwierdza to… Krajowa Administracja Skarbowa, która w I półroczu tego roku wykryła ponad 140,5 tys. fikcyjnych faktur, a więc o ponad 100 proc. więcej niż w I półroczu 2023 roku. Chodzi o faktury o łącznej wartości ponad 4,25 mld zł, a przecież trudno przypuszczać, że funkcjonariusze KAS wykryli wszystkie fałszywe faktury będące w obrocie gospodarczym w Polsce. Przy tej okazji wypada przypomnieć, że decyzją nowej większości koalicyjnej zablokowano wprowadzenie systemu e-faktur, który miał obowiązywać od 1 lipca 2024 roku, i przesunięto go o blisko 2 lata, co oznacza, że proces uszczelniania podatku VAT został jednym ruchem wstrzymany”.
Aby przykryć ów gigantyczny przekręt wyparowania miliardów złotych, już dzień po konferencji szefa koalicji 13 grudnia, 30 października, ekipa Tuska odpaliła pseudo-raport komisji gen. Stróżyka. Popis szefa SKW, który popełniał szkolne błędy przy prezentacji siedmiu slajdów, zakończył się kompromitacją (Stróżyk miał nawet problemy z czytaniem ze zrozumieniem informacji z Wikipedii, które zostały wykorzystane przy kreacji owego „raportu”). Dla pracowników SKW występ Stróżyka był największą kompromitacją tej instytucji powstałej w 2006 roku. Ale owa komisja Tuska–Stróżyka, powołana Zarządzeniem nr 55 przez prezesa Rady Ministrów z 21 maja 2024 roku , wyznaczyła kolejny, ważny rozdział realizacji w praktyce owej „demokracji walczącej”. Tusk zrobił tym samym z SKW rodzaj policji politycznej, której głównym celem nie ma być ściganie rosyjskiej agentury, lecz opozycji. Bo Stróżyk cały impet swego politycznego ataku skupił na marszałku Antonim Macierewiczu, człowieku-symbolu walki o niepodległą Polskę w czasach komuny, ściganego przez Jaruzelskiego i Kiszczaka, a potem, w czasach III RP, przez zsowietyzowanych postkomunistów. Manewr przykrycia owej katastrofy finansów publicznych po części się udał, ale nie zasłoni na długo patologizacji ekipy Tuska.
Oczywiście to rozpasanie w okradaniu państwa można tłumaczyć swoistym wygłodzeniem tej ekipy i żądzą szybkiego wzbogacenia się. Stąd ta fala szokujących pożyczek nowych szefów spółek skarbu państwa i wyparowanie miliardów złotych zysków, jakie przynosiły jeszcze rok temu. Może to być też konsekwencja dyletantyzmu owej ekipy. Od dawna wiadomo, że Tusk nie cierpi gospodarki i nie ma o niej bladego pojęcia. Gdy pierwszy raz jego ekipa przejmowała Polskę po rządach PiS w 2008 roku, PKB był na poziomie 533,6 mld USD. Oddawała władzę, gdy PKB w 2015 roku skurczył się do 477,1 mld USD. A więc nastąpił ogromny spadek, sięgający 56,5 mld USD! Pieniądze parowały, pompowane w niemiecką gospodarkę. W 2022 roku – znów za rządów PiS – PKB Polski wyniósł aż 842 mld USD! Porównajmy: ekipie Tusk–Kopacz „udało się” po ośmiu latach skurczyć PKB o 56,5 mld USD, a więc o ponad 220 mld zł, a rządom Zjednoczonej Prawicy w ciągu podobnego okresu udało się zwiększyć nasz PKB o astronomiczną sumę 364,9 mld USD. To ukazuje skalę czekającej nas katastrofy.
Jak pisałem w numerze 51–52 „Gazety Polskiej” z grudnia 2023 roku:
Ale ekipa Tuska zmasakrowała w kosmicznym tempie także rynek energii. Mamy dziś najdroższy prąd w całej UE. To jak odroczona egzekucja dla całej gospodarki i społeczeństwa. Karolina Wysota z portalu Money.pl już w kwietniu ostrzegała o prawdziwym exodusie z Polski firm zachodnich. Jak zauważała wówczas: „Nasza konkurencyjność wisi na włosku”. A Jacek Frączyk z Business Insider w artykule z 28 października alarmował: „Ceny energii w Polsce są 2,5-krotnie wyższe niż w Norwegii, a o jedną czwartą wyższe niż w Niemczech, Szwajcarii i Danii. Są najwyższe w Europie i prawdopodobnie najwyższe na świecie”. Autor zwraca uwagę, że ustalona 28 października cena spotowa na Towarowej Giełdzie Energii, na której zakup prądu odbywa się po cenach aktualnie obowiązujących, wynosiła 555,48 zł za MWh. Można oczywiście zbić cenę, zakupując całoroczny kontrakt na 2025 rok, a wówczas cena za MWh wynosiłaby 424,94 zł. Jednak jeszcze w epoce przed covidem i agresją Rosji na Ukrainę średnia cena spotowa na giełdzie wynosiła ledwie 226,3 zł. A cena energii jest jednym z kluczowych czynników, które stymulują lub hamują rozwój gospodarki. Utrzymywanie takiej sytuacji będzie zabójcze dla Polski.
W połączeniu z systemowym przyzwoleniem na rozkradanie budżetu, czeka nas nurkowanie w bagnie. Bo spowoduje to pogłębiający się kryzys strukturalny państwa. Nie przebijemy się na stałe do grupy liderujących gospodarek świata, lecz ugrzęźniemy na dekady w grupie przegranych.
Ulegniemy cywilizacyjnej degradacji i pauperyzacji. Znów, jak za pierwszego Tuska, staliśmy się państwem służebnym wobec Niemiec, którym rządzą współcześni namiestnicy Berlina. Już teraz szybko degraduje się rynek pracy i już teraz płaca minimalna w Polsce – jak zauważa Karolina Wysota z portalu Money – „stanowi aż 56 proc. średniej krajowej, co czyni nas unijnym liderem pod tym względem”. Już zaczynamy pikować. A jeszcze do niedawna, według firmy Kearney, byliśmy jednym z najbardziej atrakcyjnych rynków pod kątem inwestycji bezpośrednich. Zajmowaliśmy siódme miejsce w świecie. W Europie wyprzedzały nas Rumunia i Węgry.
Ale to już czas miniony. Za Tuska trwa bowiem ucieczka dużych, międzynarodowych korporacji z Polski. Uruchomiony zalewie dwa lata temu zakład Lear Corporation w Pikutkowie, globalny dostawca komponentów dla najważniejszych światowych firm samochodowych, zwolnił niemal całą załogę – 960 osób. Firma przenosi oddział do Tunezji. Zwija się Michelin z Olsztyna i przenosi się do Rumunii. A Yazaki Polska ucieka z Mikołowa do Bułgarii.
Opuszcza Polskę ABB z Aleksandrowa Kujawskiego. Także Infosys, który jest częścią globalnego, hinduskiego koncernu Infosys BMP, zaczyna się stopniowo zwijać. Na razie ze swojego oddziału w Poznaniu, założonego w 2020 roku, ale to zapowiada, że jego oddziały we Wrocławiu, Krakowie i Elblągu mogą wkrótce także zniknąć. Schwarte Group z Olsztyna przenosi się do Chorwacji. Brytyjski bank NatWest zniknie z Polski do końca 2025 roku, a 1600 jego pracowników straci pracę. Polski oddział amerykańskiej firmy TE Connectivity Industrial w Nowej Wsi Lęborskiej już w kwietniu został zlikwidowany. Tak jak zakład Levi Straussa, amerykańskiego globalnego giganta odzieżowego, zniknął z Płocka.
Jak zauważa dr Andrzej Sadowski:
„W komunikatach, które nadają międzynarodowe koncerny, które wycofują swoje fabryki, kapitał, opuszczają Polskę, przyczyny podawane są różne. Zawsze pojawia się jednak wspólny element, o którym akurat media mało piszą, choć dotyczy zarówno zagranicznych, jak i polskich firm. Chodzi o to, że cały czas rosną tu ceny energii, nieprzewidywalne ceny energii w Polsce. Zjawisko to stanowi element bardzo istotny, jeżeli chodzi o coraz bardziej zauważalny proces deindustrializacji na terenach naszego kraju”.
Równolegle ze zwijaniem gospodarki ma nastąpić totalna wyprzedaż strategicznych polskich korporacji, w tym głównie mamy pozbyć się banków.
Dokładnie w dniu, w którym gen. Stróżyk odpalił swój „raport”, Elżbieta Glapiak na łamach „Forbesa” zapowiedziała: „Polskie banki i spółki, w których udziały ma państwo, mogą znowu zostać wystawione na sprzedaż”. Autorka tego portalu należącego do niemiecko-szwajcarskiego Ringier Axel Springer, swego czasu intensywnie wspierającego Nord Stream i oś niemiecko-rosyjską, cytuje też wypowiedź Alfreda Adamca, którego zdaniem rząd rozważa sprzedaż swoich udziałów w takich firmach jak KGHM, Orlen, Pekao S.A., PZU. Jak zauważa: „To byłby pokaźny i dość szybki zastrzyk kapitału dla skarbu państwa, dzięki któremu można by było kształtować kolejne budżety w bardziej rozsądny sposób – zaznacza ekspert. – Zresztą nie chodzi tylko o sektor bankowy czy finansowy, ale również o sektor energetyczny, chemiczny oraz wydobywczy. Są to sektory strategiczne dla funkcjonowania państwa. Z tego względu można, a nawet trzeba, ustawowo narzucić odpowiednią kontrolę administracyjną nad nimi, ale nie operacyjną”. Z każdym kolejnym dniem rządów ekipy 13 grudnia degradowany jest kolejny element struktury państwa, niszczona jest tkanka społeczna i odbierana przyszłość naszego narodu.
Łowczy to lubi! Ogar Polski arcypolski! https://t.co/bsE7eGIBRN
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) November 10, 2024