Sędzia Piotr Schab jest Rzecznikiem Dyscyplinarnym Sędziów Sądów Powszechnych, a jego zastępcy to s. Przemysław Radzik i Michał Lasota. Niewątpliwie całą trójką byli - i nadal są - głównym celem ataków "obrońców praworządności". Nie ukrywających frustracji, że przez kolejne miesiące pełnili swoje funkcje - pomimo nowej ekipy w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Powód jednak był bardzo prozaiczny. Głównych rzeczników dyscyplinarnych nie można odwołać przed upływem kadencji. Bodnar jednak w końcu uległ presji i niby odwołał najpierw Radzika, a później Schaba, choć nawet w komunikacie resortu potwierdzono: "przepisy ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych nie przewidują żadnej możliwości wcześniejszego zakończenia ich kadencji".
"W ocenie Ministerstwa mamy do czynienia z luką prawną, która narusza zasady państwa prawa i konstytucyjne standardy. Dlatego przepis art. 112 ustawy o ustroju sądów powszechnych powinien być interpretowany w ten sposób, że Minister Sprawiedliwości – jako organ powołujący – ma również kompetencję do odwołania tych osób, gdy zachodzi ku temu ważna przyczyna"
- argumentowano.
Chętnych nie było
Wkrótce ekipa Bodnara zaczęła poszukiwać sędziów, którzy byliby gotowi zastąpić Schaba i Radzika. Pomimo że akcję przeprowadzono w całym kraju i trwała kilka miesięcy, a czynnych sędziów w Polsce jest około 10 tysięcy, to zbyt wielu chętnych nie było. Albo żeby być precyzyjnych - jak ustalił portal Niezalezna.pl, wystarczyło palców jednej ręki, aby wymienić wszystkich. Na dodatek, niektórzy szybko odpadli z wyścigu.
Dzisiaj temat podjęła również "Gazeta Wyborcza", której dziennikarz rozmawiał z s. Dominikiem Czeszkiewiczem, dyrektorem Departamentu Nadzoru Administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości. Przyznał, że obecnie w grze jest tylko... dwóch kandydatów!
"Ja spodziewałem się, że nie będzie wielu chętnych, a teraz mamy jeszcze sezon urlopowy. To nie są łatwe funkcje. Tu trzeba by się "bić", a dodatki za te funkcje nie są wysokie, chociaż mamy w planach ich zwiększenie" - tłumaczył "Wyborczej" Czeszkiewicz, który nie chciał podać nazwisk.
Portal Niezalezna.pl je ustalił. Łącznie dotychczas zgłosiły się cztery osoby, ale dwie odpadły już na wstępnym etapie, bo odrzuciły je kolegia sądów apelacyjnych. Pozostał więc:
- Mariusz Ulman z Sądu Rejonowego w Nysie
- Tomasz Ładny z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga
Z czterech zostało dwóch
O komentarz do sytuacji poprosiliśmy s. Przemysława Radzika.
"Sędziowie doskonale wiedzą, że odwołanie mnie i sędziego Piotra Schaba z funkcji głównych rzeczników dyscyplinarnych było działaniem nielegalnym, bezprawnym i bezskutecznym. Sędziowie wiedzą, że sprawcy tego bezprawia Adam Bodnar i jego nominaci w Ministerstwie Sprawiedliwości poniosą z tego tytułu odpowiedzialność karną"
- podkreśla zastępca RDSSP.
"Z tych powodów tak nikły odzew spolaryzowanego środowiska sędziowskiego w zgłaszaniu kandydatur na zajęte przez nas stanowiska. Buńczuczne zapowiedzi panów Mazura i Czeszkiewicza o wyborze rzeczników przez środowisko sędziowskie okazały się groteską, bo spośród 10.000 sędziów zgłosiło się czterech kandydatów, z który połowa nie uzyskała rekomendacji kolegiów właściwych sądów" - podkreśla.
"Dwie pozostałe osoby to sędzia Sądu Rejonowego w Nysie oraz zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy jednym z sądów okręgowych. Zgłoszenie przez niego kandydatury na zajęte miejsce Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych fatalnie świadczy o jego wiedzy prawniczej oraz postawie etycznej wyrażającej się m.in w braku lojalności wobec sędziego Piotra Schaba, który powołał go do pełnienia funkcji zastępcy przy sądzie okręgowym"
- podsumował sędzia Radzik.