"Ta Komisja nie jest po to, żeby cokolwiek wyjaśnić, a jedynie ma na celu atak polityczny" - to zdanie Mariusza Kamińskiego na temat nadzwyczajnej komisji senackiej na temat rzekomej inwigilacji. Zdaniem ministra koordynatora służb specjalnych, pokazuje to m.in. powoływanie na świadków osoby ścigane przez wymiar sprawiedliwości. Ponadto, w swoim oświadczeniu Kamiński zapowiada, że kiedy Mariana Banasia przestanie chronić immunitet, usłyszy on kilkanaście zarzutów karnych.
17 stycznia minister koordynator otrzymał zaproszenie do udziału w „Komisji nadzwyczajnej do spraw wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji, ich wpływu na proces wyborczy Rzeczypospolitej Polskiej oraz reformy służb specjalnych”. W przedstawionym dziś, a datowanym na wczoraj, stanowisku Mariusz Kamiński szczegółowo punktuje argumenty jej powstania. Zaczyna od tego, że "konieczność stosowania metod kontroli operacyjnej jest oczywista i zrozumiałą - każde państwo musi być w stanie ścigać sprawców przestępstw".
Jak stwierdza Kamiński, służby muszą być na bieżąco z postępem technologiczny. Szef resortu przypomina doniesienia medialne, o tym, że 2012 roku w tym celu zakupiony został nowoczesny program komputerowy.
"Służba miała z niego korzystać w czasie, gdy Prezesem Rady Ministrów był Donald Tusk i Ewa Kopacz, koordynowaniem służb zajmował się Bartłomiej Sienkiewicz i Marek Biernacki, zaś służbami kierowali nominaci Platformy Obywatelskiej. Media prezentowały właściwości i możliwości tego właśnie programu w taki sam sposób, w jaki dziś opisuje się „program Pegasus”."
- oznajmia Kamiński.
Stwierdza później, że dziś, część wymienionych ludzi, za pomocą tzw. "afery Pegasusa" oskarża rząd o nielegalne działania oraz posuwa się do stwierdzeń, że to dowód na brak demokracji w Polsce. Minister przypomina, że wszystkie kontrole operacyjne, zawsze wykonywane są zgodnie z prawem i zarządzane przez sąd, po zgodzie prokuratora. Jego zdaniem, "bezpodstawne są także insynuacje jakoby rząd PiS osłabiał kontrolę nad służbami i stosowaniem kontroli operacyjnej.".
"To dzięki zmianom przeprowadzonym przez rząd Prawa i Sprawiedliwości kontrola sądowa została w 2016 roku wzmocniona, zaś uprawnienia służb stały się bardziej przejrzyste. To nasz rząd przyjął choćby przepisy wskazujące, do jakich konkretnie działań uprawnione są służby stosując metody kontroli operacyjnej."
- twierdzi minister koordynator.
W dalszej części oświadczenia, czytamy, że impulsem do powołania Komisji były doniesienia medialne. Kamiński stwierdza, że jest to przejawem hipokryzji, ponieważ w 2014, gdy krążyły podobne informacje, nikt nie wykorzystywał tego do celów politycznych. Pomimo tego, że ówczesny rząd PO-PSL tego nie dementował.
"W obecnej sytuacji międzynarodowej, związanej choćby z coraz większą agresją Rosji wobec Ukrainy czy prowadzeniem przez reżim Łukaszenki operacji hybrydowej przeciwko Polsce, takie działania mogą być dla naszego państwa bardzo niebezpieczne."
- zauważa Kamiński.
Minister zwraca również uwagę, że cała praca senackiej Komisji nadzwyczajnej skupia się na osobach wobec, których istnieje realne podejrzenie przestępstwa. Przypomina, że zarówno w przypadku Romana Giertycha, jak i Krzysztofa Brejzy, trwają śledztwa prokuratorskie. Zdaniem szefa resortu, Komisja nie jest po to, żeby coś wyjaśnić, a jedynie ma na celu atak polityczny.
"Państwo chcą jedynie prowadzić antyrządową kampanię, której skutkiem ubocznym może być – czego zakładam są państwo świadomi – sparaliżowanie skutecznych działań służb odpowiedzialnych za ściganie przestępczości. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że wśród pierwszych świadków Komisji pojawili się – poza wspomnianym już Krzysztofem Brejzą – także Krzysztof Kwiatkowski i Marian Banaś. Przypomnę, że były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski usłyszał zarzuty prokuratorskie, a obecnie toczy się przeciwko niemu proces w sądzie."
- zwraca się do przedstawicieli Komisji senackiej.
Dodaje, że w przypadku śledztwa wobec Banasia ważnym wkładem był materiał pozyskany w toku kontroli operacyjnej. Zapowiada również, że gdy przestanie go chronić immunitet, prokuratura przedstawi mu kilkanaście zarzutów karnych. " Jak widać co najmniej trzech świadków „zeznając” przed komisją realizuje swoje osobiste interesy, co w sposób jednoznaczny rzutuje na wiarygodność całej komisji." - stwierdza.