Byli już tacy, którzy twierdzili, że: za 2 tys. zł miesięcznie nie da się wyżyć, że za 6 tys. pracuje tylko „złodziej albo idiota”. Usłyszeliśmy też, że za 10 tys. „dobrze żyć można tylko na prowincji”. To były słowa prof. Małgorzaty Gersdorf, I prezes Sądu Najwyższego, która co miesiąc inkasuje… 27 tys. zł.
Gersdorf udzieliła teraz wywiadu dla „Czarno na białym”. Usiłowała tłumaczyć, że w cytowanej wypowiedzi o 10 tys. zł nie chodziło jej o to, że sędziowie zarabiają za mało. Co tymczasem dała do zrozumienia teraz?
Ja nie mówiłam, jak to mało zarabiają sędziowie, tylko że to nie są… Mówiłam po pierwsze w kontekście, że się zarzuca, że to są tzw. tłuste koty, mówiłam, że to nie są takie wielkie pieniądze
– powiedziała.
Przypomnijmy, co mówiła prezes Gersdorf dla Onetu:
Przeciętny radca prawny zarabia więcej niż sędzia sądu rejonowego. 7 tys. to straszne pieniądze? Na tym szczeblu 70 proc. nominacji to kobiety. Zarobki nie są wystarczające, by mężczyźni podejmowali ten zawód. Nieco lepiej jest w sądach okręgowych, ale za te ok. 10 tys. brutto dobrze żyć można tylko na prowincji. A co jest na samym szczycie? Dobry adwokat ma się lepiej niż sędzia Sądu Najwyższego – mówiła wtedy w wywiadzie.
Teraz dodała:
– powiedziała w wywiadzie dla magazynu „Czarno na Białym”.Te 10 tys. zł… (ale żałuje pani, że to pani powiedziała, że i tak zostanie coś wykorzystane przeciwko pani? – dopytywał prowadzący) Ja żałuję, ale takie jest moje zdanie, więc w tym kontekście nie żałuję. Uważam, że powinni do wymiaru sprawiedliwości iść najlepsi, a najlepsi muszą zarabiać
Małgorzata Gersdorf mówiła też o „wyciąganiu cytatów z wywiadów”.
– dodała.Ja odbieram to jako zaplanowaną akcję, która – tak poważnie rzecz biorąc – ma spowodować zmiany w ustroju sądów powszechnych. Bo jeżeli tak źle mówi się o wymiarze sprawiedliwości , to znaczy, że ktoś musi to naprawić, musi przyjść szeryf i to zmienić