Niedawno wspominaliśmy bohaterstwo powstańców listopadowych, oddawaliśmy cześć ich ideałom. Porozmawiajmy dziś ozdrajcach, tych którzy żyją. Zdrajcach, których już nie osądzimy. Zapewne też ich nie ukarzemy. Porozmawiajmy więc chociaż o tym, gdzie ich pochowamy. Porozmawiajmy o pogrzebie Jaruzela.
Zapewne jego obrońcy będą wyzywali podnoszących problem miejsca pochówku od hien cmentarnych czy co tam im jeszcze przyjdzie do głowy. Zapewne będą się oburzali, że właśnie w takim momencie...
Tyle że nie mamy innego wyboru. Inaczej postawią nas przed faktem dokonanym. Już teraz pochowano kilku czerwonych katów z honorami państwowymi... Weźmy chociaż przykład gen. Floriana Siwickiego, współorganizatora stanu wojennego i dowódcy armii interweniującej w 1968 r. w Czechosłowacji.Salwy honorowe i zaszczytne miejsce na którymś z wojskowych cmentarzy – taka może być ostatnia droga mordercy i dyktatora, namiestnika czerwonego totalitaryzmu w Polsce. W ten sposób trucizna, którą ten despota sączył w nasz naród, będzie działała i po jego śmierci. Powiedzmy to od razu – jeśli to państwo, wspierane przez „GW” i TVN, wpadnie na pomysł uczczenia dyktatora i mordercy Jaruzelskiego, organizując mu honorowy pogrzeb –
zaprotestujemy. I będziemy usiłowali w tym przeszkodzić.
Dlatego warto już teraz rozpocząć debatę o formule pogrzebu Jaruzela.
Dobrze albo wcale?
Podczas pogrzebu Tadeusza Mazowieckiego, przerywanego idiotycznymi (i skądinąd rzeczywiście parszywymi) happeningami grupki pajaców, znów pojawiły się głosy o świętości pogrzebu. Więcej – o tym, że niezależnie od tego, kto jest chowany w ziemi, nie wolno zakłócać jego ostatniej drogi. Nieważne – święty czy morderca. Głos sumienia, który przemawia za nienaruszalnym szacunkiem dla pogrzebu, jest dość prosty. I trafny. W obliczu majestatu śmierci i cierpienia bliskich zmarłego należy milczeć i zawiesić na chwilę doraźne spory, niewarte uwagi w perspektywie wieczności. Istnieje też głębokie przekonanie, że pewne przestrzenie, w których człowiek dotyka
sacrum, powinny zostać wyłączone z konfliktów przenikających współczesność. Powinny pozostać miejscem skupienia i wspólnoty – a więc posiadać autonomię, swoisty immunitet od rozgrywek politycznych czy personalnych. Wspomnianą podpowiedź sumienia idealnie oddaje stara sentencja
De mortuis nihil nisi bonum. O zmarłych nie mówi się inaczej jak dobrze. Jednak ta zasada nigdy nie była nienaruszalna.
Jeśli ktoś usiłuje w ten sposób ją przedstawiać – to możemy powiedzieć z dużą dozą pewności, że robi to po to, by chronić swoje cyniczne interesy, dla których ten pseudoszacunek dla śmierci ma być tylko przykrywką. Wystarczy się rozejrzeć, by widzieć, czym kończy się przestrzeganie tej zasady, doprowadzone do skrajności. III RP, w której i teraz nie można złego słowa powiedzieć o politycznych działaniach Bronisława Geremka czy Tadeusza Mazowieckiego, a należy się zachwycać bytami politycznymi, które powołali. W tym wymiarze sami apologeci tych dwóch zmarłych wprowadzili politykę na cmentarze, ze śmierci swoich świętych i sentencji
De mortuis... tworząc legitymizację dla obecnie trwającej sytuacji politycznej.
Pochówki zdrajców
Powstaje pytanie, kiedy wolno naruszyć autonomię pogrzebów i cmentarzy? Przypomnijmy sobie „Antygonę”. W swoim dramacie Sofokles przedstawił konflikt tragiczny. Innymi słowy – sytuację, gdy obie strony sporu mają równorzędne racje. I Antygona, która chce pochować brata. I Kreon, władca Teb, który chce, by brak pochówku ciała Polinejkesa, który okazał się zdrajcą, traktować jako symbol nieuchronności kary. Tylko że Antygona nie chciała, by chowano Polinejkesa jak bohatera. Z honorami. Honorowy pogrzeb dla zdrajcy? Takie postawienie sprawy nie mieściło się w głowie ojcom naszej cywilizacji. Tak samo jak i dziś nikt nie chce odmówić prawa rodzinie Jaruzelskiego do pochowania dyktatora. Pytanie brzmi tylko –
czy państwo powinno jakkolwiek w tym pogrzebie uczestniczyć? Już od czasów starożytnych było bowiem jasne, że poprzez honorowy pogrzeb państwowy oddaje się hołd cnotom, które swoim życiem wyrażał zmarły. I w ten sposób państwo pokazuje, jakie cnoty chce krzewić w społeczeństwie. Dlatego honorowy pogrzeb Jaruzelskiego byłby jasnym sygnałem państwa do społeczeństwa – wielbimy zdradę, morderstwo, kolaborację z totalitaryzmem, despocję i wysługiwanie się obcemu państwu. Taka sytuacja jest większym złem niż próba zapobieżenia mu, nawet za cenę naruszenia świętości pogrzebu.
Warto też zwrócić uwagę, że także w chrześcijaństwie autonomia pogrzebów nigdy nie była pełna. Zdarzało się, że gdy zmarły był zbrodniarzem – odmawiano mu prawa do pochówku w poświęconej ziemi. Jaruzel, kolaborant z totalitaryzmem, człowiek, który dowodził wojskami prowadzonymi na walczących o wolność ludzi w Czechosłowacji, człowiek, którego reżim doprowadził do śmierci setek obywateli polskich –
jest zbrodniarzem. Zbrodniarzem, który, co też istotne – nigdy nie wyraził skruchy.
Także na Zachodzie, w XXI w., nie uznaje się pełnej autonomiczności pogrzebów ani cmentarzy. Grób Rudolfa Hössa zlikwidowano, gdy pojawiło się zagrożenie, że może on stać się celem pielgrzymek neonazistów. Gdy w Rzymie zmarł zbrodniarz niemiecki Erich Priebke, nikt nie wyzywał od barbarzyńców ludzi, którzy sprzeciwiali się konduktowi z jego trumną przejeżdżającemu przez stolicę Włoch. Nie chodzi tu o tworzenie analogii między Jaruzelem a nazistami. Warto jednak pokazać, że wbrew temu, co już dziś niektórzy usiłują nam wmówić, świętość pogrzebu może zostać w pewnych, zupełnie wyjątkowych sytuacjach, naruszona. A ewentualny pogrzeb dyktatora i mordercy z państwowymi honorami taką sytuacją jest.
Jaruzel spod Troi
Platon tak opisywał demokrację, która powoli degeneruje się w tyranię:
„Czyś jeszcze nie widział w takim państwie ludzi skazanych na śmierć albo na wygnanie, którzy mimo to siedzą na miejscu i kręcą się po mieście, jakby się nikt o takiego nie troszczył i jakby go nikt nie widział, on sobie chodzi swobodnie jak bohater, który wrócił spod Troi”. Możemy sobie wyobrazić, co pisałby o systemie politycznym, w którym takich skazańców dodatkowo chowa się z państwowymi honorami...
Dlatego trzeba pamiętać, że choć pogrzeb Jaruzela z honorami byłby być może spełnieniem idei Okrągłego Stołu i III RP w wersji Michnika i Kiszczaka, to byłby także splunięciem w twarz tym, którzy z komunizmem walczyli. I mowa tu nie tylko o grupce decydentów podziemia antykomunistycznego, ale o milionach ludzi Solidarności. O tysiącach bezimiennych bohaterów strajkujących przeciw systemowi. I setkach przez ten system zamordowanych. Ewentualny pogrzeb Jaruzela z państwowymi honorami byłby w końcu ostatecznym potwierdzeniem skazy, kłamstwa stojącego za fałszywym pojednaniem z reprezentantami totalitaryzmu w 1989 r.. Skazy, która niszczy nasze życie publiczne do dziś. Dlatego trzeba jasno powiedzieć –
nie zgodzimy się na pogrzeb Jaruzela z honorami. W imię historii, w imię tych, których zamordował, i w imię teraźniejszości. Będziemy protestowali. Sami staniemy, by przeszkodzić tym, którzy będą chcieli chować tyranów z honorami należnymi patriotom. I nikt nie zaszantażuje nas bełkotem opartym na sloganie –
„o zmarłych dobrze albo wcale”.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein