Gazeta Polska: Suwerenna Polska jednoczy się z PiS, więcej młodych twarzy na froncie Czytaj więcej!

Taśmy Jaka-40 - dowód na rosyjskie fałszerstwa

Jak twierdzą eksperci „Gazety Polskiej”, niebawem może zostać zaprzepaszczony koronny dowód w polskim śledztwie smoleńskim.

Piotr Ferenc-Chudy
Piotr Ferenc-Chudy
Jak twierdzą eksperci „Gazety Polskiej”, niebawem może zostać zaprzepaszczony koronny dowód w polskim śledztwie smoleńskim. Chodzi o taśmy z Jaka-40, które po porównaniu z innymi zapisami rozmów z wieżą lotów w Smoleńsku wskazują jednoznacznie, że Rosjanie sfałszowali stenogramy rozmów wieży w Smoleńsku, a rosyjski kontroler lotu wydał komendę o zejściu Tu-154M nr 101 poniżej dopuszczalnej wysokości. Prokuratura wojskowa ukrywa ten kluczowy dowód od trzech lat.

Czy prokuratura ukrywa nagrania z Jaka-40 dlatego, że podważają one nie tylko ustalenia rosyjskiego MAK, polskiej komisji Jerzego Millera, ale także rosyjskiej oraz polskiej prokuratury? Takie podejrzenia mają eksperci „Gazety Polskiej”. – Działania prokuratury wojskowej mogą doprowadzić do tego, że niebawem taśmy utracą status fundamentalnego dowodu w polskim śledztwie – alarmują. Dlaczego?

Specjaliści „Gazety Polskiej” wskazują, że treść oryginalnych nagrań z Jaka-40 może zostać dopasowana do rosyjskiej kopii nagrań z wieży. Argument prokuratury, że musi poznać częstotliwość prądu w rosyjskiej sieci energetycznej w czasie powstawania kopii nagrania z wieży w Smoleńsku po to, by określić czasy rozmów nagranych na magnetofonie Jaka-40, nie ma, ich zdaniem, żadnego uzasadnienia.

A takie właśnie tłumaczenie umożliwia śledczym odwlekanie opublikowania nagrań z jaka już prawie trzy lata. Jednak niedawno, 28 lutego br., Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że otrzymała z Rosji dane konieczne do wydania przez polskich biegłych opinii fonoskopijnej nagrań z wieży lotniska smoleńskiego, co oznacza, że dopasowanie polskiego oryginału nagrań do rosyjskiej kopii już niebawem może stać się faktem.

Bezzasadna kolejność badań

Wskazuje na to informacja rzecznika NPW, płk Zbigniewa Rzepy, który poinformował: „Aby móc precyzyjnie określić czas wypowiedzi zapisanych na rejestratorze Jaka-40, konieczne jest uprzednie odtworzenie wypowiedzi wieży lotniska w Smoleńsku”. A do tego, wedle słów płk. Rzepy, niezbędne były „dane o częstotliwości prądu w sieci elektroenergetycznej Federacji Rosyjskiej z czasu dokonywania kopii tego nagrania, o które to dane prokuratura zwróciła się do strony rosyjskiej we wnioskach z sierpnia 2010 r. oraz z października 2011 r.”.

Warto podkreślić, że komunikat NPW z 28 lutego br. pojawił się dzień po tym, jak "Gazeta Polska" wysłała do NPW e-mailem pytania dotyczące zwlekania przez nią z upublicznieniem taśm Jaka-40. „GP” zapytała prokuraturę m.in. o to, jakie są przeciwwskazania, by przyjąć kolejność odwrotną do tej, jaką zastosowali polscy śledczy, czyli najpierw udostępnić opinii publicznej nagrania pokładowego rejestratora dźwięku Jaka-40, a dopiero potem (po uzyskaniu wyników badań nagrań z wieży w Smoleńsku) precyzyjnie określić czas wypowiedzi zapisanych na rejestratorze jaka.

W odpowiedzi płk Zbigniew Rzepa napisał: „Co do upublicznienia otrzymanej opinii (biegłych – przyp. red.), to zadecyduje o tym – jak zawsze – prokurator referent śledztwa (art. 241 kk)”. Nie chodziło nam jednak – co jasno wynikało z pytania – o udostępnienie opinii biegłych, lecz o przedstawienie społeczeństwu nagrania Jaka-40, tak jak zrobiono to z nagraniami innych rejestratorów rozmów między wieżą i pilotami z 10 kwietnia 2010 r.

Synchronizowanie polskiego oryginału z rosyjską kopią

Nie tylko kolejność badań jest zdaniem ekspertów „Gazety Polskiej”” niewłaściwa, ale także sposób, w jaki śledczy chcą zsynchronizować taśmy z jaka z nagraniami z wieży.

– Jest wiele metod, by określić na nagraniu z wieży rzeczywistą różnicę czasów między wypowiedziami pilotów i kontrolerów, ale żadna z nich nie polega na badaniu „zabrumienia” (czyli harmonicznego zakłócenia prądem zmiennym) cyfrowej kopii, a tak właśnie postąpiła polska prokuratura wojskowa. Aby określić czas trwania nagrania i zapisanych zdarzeń, należy porównać „zabrumienie” zapisane na oryginalnej taśmie nagrania z wieży (zniekształcone nierównomiernym przesuwem taśmy rejestratora na stanowisku kierowania lotem) z przebiegiem częstotliwości prądu zmiennego z obwodu smoleńskiego z 10 kwietnia 2010 r. Do czego polskim ekspertom jest potrzebna informacja z Rosji o częstotliwości prądu z czasu wykonania kopii, skoro kluczowa jest tu częstotliwość prądu z 10 kwietnia 2010 r., czyli z czasu powstania oryginału rozmów z wieży? – zastanawia się w rozmowie z „GP” bloger E2RDO, zajmujący się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Podobnie uważa specjalista od fonoskopii, z którym rozmawiała „Gazeta Polska”. – Z punktu widzenia technicznego nie ma żadnych przeszkód, by zapisy rozmów zarejestrowane na magnetofonie Jaka-40 przedstawić opinii publicznej – dodaje ekspert „GP”.

Ukręcić łeb śledztwu

Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że otrzymane z Rosji nagrania zostały przekazane Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie, gdzie przygotowuje się opinie fonoskopijne dotyczące nagrania z wieży lotniska w Smoleńsku i nagrania rozmów z samolotu Jak-40. Jako pierwsze analizowane będzie nagranie z wieży, dopiero później – po wykonaniu tej ekspertyzy – nastąpi opiniowanie dotyczące nagrania z samolotu Jak-40.

– Tłumaczenie śledczych, że analiza taśm jaka musi być poprzedzona badaniem rosyjskich nagrań z wieży, jest całkowicie bezpodstawne. Metodologia badań nie powinna mieć żadnego wpływu na decyzję o publikacji. Ukrywanie zapisu taśm Jaka-40 i „synchronizowanie” go z rosyjskimi kopiami nagrań z wieży to furtka nie tylko do zaprzepaszczenia koronnego dowodu w polskim śledztwie, wskazującego jednoznacznie na winę Rosjan, ale być może do ukręcenia łba całemu polskiemu śledztwu – alarmują specjaliści „Gazety Polskiej”.

„Gazeta Polska” podkreśla, że nagranie wykonane przez zmarłego w niewyjaśnionych okolicznościach Remigiusza Musia na pokładowym rejestratorze Jaka-40 to zapis oryginalny, jedyny dowód zdobyty bez pośrednictwa Rosjan. Pozostałe nagrania rozmów z wieżą lotów w Smoleńsku, znajdujące się w dyspozycji polskiej prokuratury, to rosyjskie kopie. Tymczasem nagranie z Jaka-40, przedstawiające inną wersję zdarzeń na pokładzie tupolewa, niż utrzymują Rosjanie, podważa ich ustalenia i tym samym stanowi fundamentalny dowód na rosyjskie fałszerstwo stenogramów rozmów Tu-154M. Potwierdza też, że wieża kontroli lotów w Smoleńsku wydała komendę zejścia samolotu poniżej dopuszczalnego poziomu.

Więcej w tygodniku „Gazeta Polska”
 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Leszek Misiak,Grzegorz Wierzchołowski