Przyglądając się personaliom przyszłego rządu Donalda Tuska, mam deja vu. Przecież to już było - wygląda, jak rekonstrukcja obozu władzy z lat 2007-2015. Brakuje tylko Ewy Kopacz, jakiegoś stanowiska dla Bronisława Komorowskiego i Sławomira Nowaka. Wyborcy, którzy oczekiwali wielkiej zmiany, mogą czuć się zrobieni w trąbę.
"Fakty" TVN ujawniły skład gabinetu PO-Trzeciej Drogi-Lewicy. Kogóż tam nie ma? Ano, jest Radosław Sikorski, nagrany przez kelnerów w trakcie wymiany zdań z Janem Vincentem Rostowskim o "robieniu łaski" Amerykanom czy z Janem Kulczykiem o "przep...u" kobiety i zdejmowaniu jej z członka. Akurat jego powrót do MSZ z pewnością zostanie odnotowany w USA, które zwracały uwagę na idiotyczny wpis polityka PO po wysadzeniu rur Nord Stream 2. Powrót harcownika do dyplomacji jest oznaką bardzo krótkiej ławki w Koalicji Obywatelskiej.
Bo jak inaczej skomentować fakt, że ministrem zdrowia ma zostać Izabela Leszczyna? Czyżby jednak nikt nie chciał się podjąć zadania reformy szpitali, SOR-ów i dokładania funduszy? Mowa o posłance, która robi z siebie ekonomicznego guru, choć o gospodarce ma mgliste pojęcie, a o ochronie zdrowia jeszcze mniejsze, bo się tym nigdy nie zajmowała. Większość moich znajomych, młodych lekarzy, była absolutnie antypisowska - z różnych względów. Najczęściej zbyt niski poziom zarobków utożsamiali personalnie z kolejnymi ministrami. No, to teraz dostaniecie pod choinkę menadżerkę, co się zowie. Powodzenia!
Z kolei ministrem kultury ma zostać Bartłomiej Sienkiewicz. Tak, były szef MSW, tuż po tym, jak wybuchła afera taśmowa, doskonale i kulturalnie odpowiadał na pytania Konrada Piaseckiego w RMF FM, a kilka lat później z niewątpliwą dozą kultury uraczył wszystkich postawnym krokiem na sali plenarnej Sejmu. To polityk niezdolny do przyznania się do błędu - jeden z tych, co nawet przyłapany na ewidentnej głupocie czy niewłaściwym zachowaniu, będzie szedł w zaparte. Być może takich ludzi potrzebuje Tusk. Tylko, że myśmy to już wszystko przerabiali: nagrania były spiskiem bez dowodów, Bieługa to dobra wódka, a choroba golenia prawego w Sejmie "szczuciem PiS na opozycję".
Funduszami unijnymi "zaopiekuje" się Adam Szłapka. I tu klucz w doborze ministra był czytelny: wystarczy walić w PiS, nazywać codziennie Mateusza Morawieckiego "kłamcą" i "pinokiem". Niczego więcej, co widać na kolejnym przykładzie, Tusk nie wymaga, co dobitnie pokazuje przykład Sławomira Nowaka jako szefa resortu sportu. Barbara Nowacka, niegdyś zawiedziona rządami PO, zajmie się polską szkołą. Ci, którzy twierdzili, że w ostatnich ośmiu latach edukacja była prawicowa, zbyt kościelna, teraz dostaną lewicową odmianę.
Swoją drogą, słabo w ramach koalicji muszą stać akcje Polski 2050 i Lewicy, które otrzymały relatywnie mniej znaczące resorty. Michał Kobosko obejmie resort funduszy i polityki regionalnej, natomiast Paulina Hennig-Kloska - klimatu i środowiska. Krzysztof Gawkowski zostanie wicepremierem z ramienia Lewicy i przypadnie mu Ministerstwo Cyfryzacji. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk pokieruje polityką rodzinną, natomiast wakat jest na stanowisku ministra nauki i szkolnictwa wyższego.
Na tle tych "orłów" przyszły minister finansów, choć zatwardziały liberał, Andrzej Domański czy Władysław Kosiniak-Kamysz nie wyglądają źle - bo mogło być znacznie gorzej. Równie dobrze mógłby wrócić Jan Vincent Rostowski i powtarzać w kółko, że "pieniędzy nie ma i nie będzie". Od Domańskiego dowiemy się jednak nieco więcej. Z kolei zamiast Kosiniaka-Kamysza w MON mogła tam pojawić się osoba, która od pierwszego dnia podważałaby wydatki zbrojeniowe. Takich deklaracji od lidera PSL nie usłyszeliśmy - raczej był zwolennikiem utrzymania strategii zakupów i dotychczasowych kontraktów wojskowych. Pytanie, czy nie ulegnie antypisowskiej presji i podszeptom pewnego generała z Trzeciej Drogi. I kto zostanie oprócz Kosiniaka-Kamysza oddelegowany do MON.
Trudno mieć jakiekolwiek większe oczekiwania do przyszłego rządu, jeśli w dużej części twarze pozostały te same, co z lat, gdy dominowała "ciepła woda w kranie", "bicie prętem po klatce" i antypisowska jatka zamiast rzeczywistego reformowania kraju. I chyba nie tego oczekiwali wyborcy opozycji, oczywiście spoza grona antypisowskich zakapiorów - oni są z pewnością zachwyceni, bez względu na to, kogo wybierze Tusk. Jedno jest pewne: nudy nie będzie, a wrażenia artystyczne są przez większość "orłów" gwarantowane - bo starzy wyjadacze, jak Sienkiewicz czy Sikorski, nie wyciągnęli żadnych wniosków z wyborczych "manit". I to akurat jest dla prawicy dobra informacja.