Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Wielomiliardowa dziura w NFZ. Minister zdrowia nie wie, czy nie będzie ograniczeń w leczeniu

Minister zdrowia Jolanta Sobierańska-Grenda przyznała publicznie: w tym roku w systemie ochrony zdrowia brakuje 14 mld zł, a w przyszłym zabraknie 26 mld. Jednocześnie publicznie przyznała, że nie wie, czy brak pieniędzy nie spowoduje ograniczeń w leczeniu. Wiadomo już jednak, że powoduje, o czym świadczy wstrzymywanie procedury wszczepiania endoprotez. – Nie czuję się bezpiecznie, kiedy premier nie daje pieniędzy na ochronę zdrowia. To jest realne ryzyko dla bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków – mówi Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia, poseł PiS.

W programie przejętej siłowo przez rząd TVP Info w likwidacji minister Jolanta Sobierańska-Grenda potwierdziła to, o czym „Codzienna” pisała m.in. tydzień temu: w IV kwartale mamy do czynienia z katastrofą finansów ochrony zdrowia. Jak poinformowała szefowa resortu zdrowia, w tym roku w systemie zabraknie 14 mld zł, w przyszłym zaś 26 mld.

Bezpieczeństwo zdrowotne zagrożone

Jednocześnie wyraziła nadzieję, że pieniądze… się jakoś znajdą.

– Mam nadzieję, że wspólnie z premierem i ministrem finansów znajdziemy rozwiązania na uzupełnienie tych braków

– mówiła Sobierańska-Grenda.

Pytana o to, czy brak pieniędzy nie spowoduje przesuwania pacjentów w kolejkach do zabiegów i do specjalistów, opowiedziała, że nie wie.

NFZ nie ma pieniędzy na IV kwartał. Jak wynika z analizy, o ile dla części regionów jakieś środki widnieją w zestawieniu dotyczącym umów z placówkami na końcówkę roku, to tam, gdzie leczy się najwięcej pacjentów, a więc na Śląsku i Mazowszu, ta kwota na IV kwartał wynosi zero – mówił nam Wojciech Wiśniewski, ekspert rynku ochrony zdrowia, członek komisji trójstronnej przy ministrze zdrowia z ramienia Federacji Pracodawców Polskich.

Te informacje potwierdził szef NFZ Filip Nowak na posiedzeniu komisji zdrowia, informując, że bez dotacji nie będzie możliwe sfinansowanie wszystkich świadczeń nielimitowanych za drugi kwartał 2025 r. Jak podkreśla Janusz Cieszyński, sytuacja, gdy u progu IV kwartału mamy 14-miliardową dziurę w budżecie NFZ i dopiero toczące się rozmowy o jej zasypaniu z budżetu, jest winą Donalda Tuska oraz resortu finansów, który nie dał środków, by utrzymać system ochrony zdrowia.

– Nie czuję się bezpiecznie, kiedy premier nie daje pieniędzy na ochronę zdrowia. To jest realne ryzyko dla bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków

– mówi Cieszyński.

Od endoprotez do onkologii

To zagrożenie widać na przykładzie malejącej liczby zabiegów wszczepiania endoprotez. Szpitale redukują liczbę takich zabiegów już od kilku miesięcy. W czerwcu było ich 3,3 tys., w maju 4,5 tys., a w marcu 5,8 tys. Stało się tak, ponieważ już w połowie roku było jasne, że NFZ nie zapłaci za tzw. nadwykonania. Teraz pacjenci są przesuwani w kolejkach na przyszły rok. Rosną kolejki do specjalistów. Jak sprawdziliśmy na portalu pokazującym czas oczekiwania na wizytę u specjalisty, do endokrynologa na Dolnym Śląsku trzeba czekać ponad 500 dni, do neurologa na Mazowszu ponad 200, a do ortopedy ponad 150 dni.

„Zgodnie z obecnymi przepisami tylko pacjenci wskazani w rozporządzeniu ministra zdrowia i zarządzeniach NFZ mogą liczyć na refundację badania PET/CT. Jeśli ośrodek wyczerpie limit, chorzy – nawet będący w trakcie leczenia onkologicznego – muszą czekać na kolejną pulę. – Leczenie, zamiast wczesne i skuteczne, może się okazać opóźnione i nie do końca trafione. A wtedy może determinować bardziej złożone i często znacznie bardziej kosztowne postępowanie. Mówiąc najprościej: nikomu się to nie opłaca – podkreśla dr Andrzej Kołodziejczyk”

– donosi branżowy portal Politykazdrowotna.com.

Gaszenie pożarów

Po prostu rozpoczęły się cięcia i poszukiwanie pieniędzy. Jeśli mamy do czynienia z problemem z wycenami procedur w radiologii lub ciągłym poszukiwaniem oszczędności w płacach medyków, to widać, że mamy do czynienia z gaszeniem pożarów, a nie rozwiązaniami systemowymi. Jeśli bowiem padają propozycje zamrożenia ustawy o płacach minimalnych w ochronie zdrowia i mówi się, że to przyniosłoby od 6 (zamrożenie na rok) do 16 mld zł (zamrożenie bezterminowe), to pojawia się pytanie: co dalej, jeśli niedobory są znacznie większe? Jeszcze niedawno mówiło się, że nie ma pielęgniarek, a jedna trzecia pracuje na emeryturze. Udało się to, właśnie wprowadzając lepsze płace, zmienić. Mamy wrócić do poprzedniego stanu?

– mówi „Codziennej” Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej.

I dodaje: – Jeśli nie uda się uratować jedynej porodówki w Bieszczadach i kobiety nie będą miały gdzie rodzić, oznaczać to będzie, że zaczynamy w publicznej ochronie zdrowia stawiać na to, co się opłaca, a nie na to, co jest potrzebne pacjentom.

Czytaj więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"!

Źródło: Gazeta Polska Codziennie, niezalezna.pl