Jak informowaliśmy, wczoraj do siedziby Krajowej Rady Sądownictwa weszli przedstawiciele ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka i zażądali od ochrony wydania dostępu do biura Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych. W rozmowie z portalem Niezalezna.pl sędzia Dominik Czeszkiewicz z Ministerstwa Sprawiedliwości potwierdził, że był jednym z nich.
O komentarz do zaistniałej sytuacji poprosiliśmy sędziego Przemysława Radzika, legalnie powołanego zastępcę Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych.
Jestem zdumiony wypowiedzią pana Czeszkiewicza, że jako przedstawiciel Mariusza Ulmana przybył do KRS po odbiór prowadzonych przez nas postępowań dyscyplinarnych. Dyrektor departamentu w Ministerstwie Sprawiedliwości nie może być przedstawicielem pana Ulmana, jako rzekomo niezależnego rzecznika dyscyplinarnego, bo to pokazuje ścisły związek tego uzurpatora z wysokim urzędnikiem Ministerstwa Sprawiedliwości, a zatem przedstawiciela władzy wykonawczej.
– komentuje sędzia Radzik.
"Z drugiej strony pan Czeszkiewicz jako dyrektor Departamentu Nadzoru Administracyjnego w Ministerstwie Sprawiedliwości nie pozostaje w żadnym stosunku zwierzchności wobec legalnie powołanych i urzędujących Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych i jego dwóch Zastępców. Nie sprawuje nadzoru nad naszymi czynnościami, nie ma wglądu w akta, nie może ich przejmować ani przekazywać innym organom" - podkreślił.
Zaznaczając:
"Zatem twierdzenia pana Czeszkiewicza że przyjechał po akta spraw dyscyplinarnych i miał ku temu legitymację prawną kompromitują go jako prawnika, natomiast sposób w jaki to uczynił dyskwalifikuje go jako urzędnika państwowego, gdyż jego zachowanie związane z próbą sforsowania zamkniętych drzwi naszych gabinetów przy pomocy nielegalnie pozyskanych kart magnetycznych należy kwalifikować jako usiłowanie włamania".
"Takie zachowanie wysokiego urzędnika Ministerstwa Sprawiedliwości nie ma precedensu w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości, choć nie dziwi w sytuacji gdy jego zwierzchnik Waldemar Żurek wydawał wyroki będąc jednocześnie w różnych miejscach. Jak widać, niedaleko pada jabłko od jabłoni: jak nie dar bilokacji to usiłowanie włamania" - zakończył sędzia Radzik w rozmowie z Niezalezna.pl.