Zdaniem socjologa, prof. Henryka Domańskiego, pogrążone w wyborach do PE Trzecia Droga i Lewica w walce o polityczną podmiotowość w ramach koalicji rządzącej nie mają obecnie „żadnych argumentów”, a Platforma „będzie próbowała jeszcze bardziej zdominować koalicjantów”. - Sami są sobie winni i teraz już jest na to za późno – przekonuje rozmówca Niezalezna.pl.
W wyborach do Parlamentu Europejskiego Trzecia Droga Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza zdobyła zaledwie 6,91 procent głosów wyborców, co przekłada się na zaledwie 3 mandaty poselskie. Jeszcze gorszym wynikiem (6,30 proc. / także 3 mandaty) może się pochwalić Lewica. Mimo, że wyniki wyborów europejskich nie mają żadnego bezpośredniego wpływu na formalny układ sił w polskiej polityce wewnętrznej, to odzwierciedlają jednak kondycję oraz popularność poszczególnych ugrupowań i wróżyć mogą ewentualne zmiany priorytetów, a także sojuszy. Po zaledwie pół roku rządów „uśmiechniętej”, choć coraz bardziej skłóconej koalicji 13 grudnia, widać wyraźnie, że żyrowanie fatalnych i często bezprawnych decyzji Donalda Tuska nie wychodzi nikomu na zdrowie.
Pytany czy fatalny wynik Trzeciej Drogi, a także Lewicy skłoni polityków tych ugrupowań, aby spróbowali zawalczyć o swoją polityczną tożsamość i podmiotowość w ramach koalicji rządzącej, socjolog, prof. Henryk Domański przyznał w rozmowie z Niezalezna.pl, że „w tej chwili jest już na to za późno”. – Zwalczyć, to mogli pół roku temu i do wczorajszego dnia, do wyborów. W tej chwili nie mają żadnych argumentów – ocenił.
- Wtedy mieli argumenty w postaci 14 procent poparcia; mogli robić wszystko, a nie zrobili nic. W związku z tym sami są sobie winni i teraz już jest na to za późno. I tak, jak wynika z wypowiedzi Marcina Kierwińskiego [który powiedział dziś, m.in., że podkreślanie „różnic” wewnątrz koalicji „jej nie sprzyja” oraz że „kandydat KO jest najpoważniejszym kandydatem do wygranej w wyborach prezydenckich” -red.], Platforma będzie próbowała jeszcze bardziej zdominować tych koalicjantów
- tłumaczył rozmówca Niezalezna.pl.
Wskazał jednocześnie na „problem” z jakim może zetknąć się Koalicja Obywatelska, który według niego „polega na tym, że decydowała będzie liczba posłów Trzeciej Drogi i Lewicy”, którzy obecnie zasiadają w ławach sejmowych. – I to będzie decydowało, a nie wynik tych wyborów do Parlamentu Europejskiego, który sygnalizuje, że poparcie dla Trzeciej Drogi, w szczególności, nie mówiąc o Lewicy, spadło – dodał socjolog.
- Dla Platformy problemem byłoby to, gdyby PSL odłączył się od Trzeciej Drogi, nie mówiąc już o całej Trzeciej Drodze i powziął jakiś pomysł, zamierzenie, żeby stworzyć nowy rząd. Platforma musi się z tym liczyć, więc sytuacja nie jest jednoznaczna
- zaznaczył.
Według naszego rozmówcy, Platforma „może w tej chwili pozyskiwać poparcie społeczne dla posunięć typu, że skoro uzyskała ona taki dobry wynik, to powinna odgrywać decydującą rolę”. – Można to zrobić w oparciu o np. badania społeczne, zadając respondentom pytania w taki sposób, który uzasadniałby potrzebę przejęcia, zdominowania tej władzy przez Platformę Obywatelską – tłumaczył.
- Ale jeszcze na tym etapie Platforma nie może nic z tym zrobić, jeżeli chodzi o poparcie w parlamencie. Nie wyeliminuje przecież Trzeciej Drogi, bo to by nie miało sensu. Natomiast będzie to wykorzystywać, jako element strategii i niewykluczone, że to będzie jeden z podstawowych elementów tej strategii, jeżeli chodzi o wybory prezydenckie. Chodzi o rolę Szymona Hołowni; przekonywania go, że on nie ma co startować i być konkurentem dla Trzaskowskiego czy Tuska, „bo sam pan marszałek widzi, jak sprawa wygląda”. Myślę, że tutaj jest największe zagrożenie dla samego Szymona Hołowni; dla Trzeciej Drogi może nie
- ocenił prof. Domański.
Pytany czy Trzecia Droga, a w szczególności PSL zdecyduje się na uruchomienie swoich aktywów sejmowych, by nie dać się sprowadzić w relacjach z Koalicją Obywatelską do roli petenta, rozmówca Niezalezna.pl przyznał, że Donald Tusk do takiej roli „mógłby sprowadzić PSL, gdyby mógł decydować o tym, kto zasiada w parlamencie i gdyby mógł pozbawić ich stanowisk parlamentarzystów, albo immunitetów”. – Ale to jest niemożliwe. Dlatego wspominałem wcześniej o tych różnych strategiach pozyskiwania poparcia społecznego – dodał.
- Dla PSL-u to jest rzeczywiście sprawa prestiżowa. Teraz dużo będzie zależało od bilansu, jaki dokona ta partia; co się bardziej opłaca. Czy ewentualnie wyjść z tej koalicji, żeby odbudować swój prestiż i ukarać Platformę za tego typu wystąpienia, jak przy okazji przecieku opublikowanego w Onecie czy np. Kierwińskiego? Czy bardziej się opłaca wychodzenie z koalicji, grożenie Platformie i wchodzenie w jakieś komeraże z PiS-em, czy się nie opłaca?
- zastanawiał się socjolog.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że „do tej pory PSL ustami niektórych liderów (przede wszystkim Marka Sawickiego) zawsze miał taki stosunkowo wstrzemięźliwy i sceptyczny stosunek co do tej koalicji”. – Więc mogą tego typu zamierzenia zacząć realizować. To jest sprawa dokonania bilansu, ale trzeba zasygnalizować tu pewien problem. Bo z perspektywy PiS-u korzystne by było, gdyby PSL wyszedł z tej koalicji i chciałby stworzyć koalicję i nowy rząd z PiS-em, może po przyspieszonych wyborach itd., ale pozostaje pytanie, co z elektoratem Polski 2050? Czy oni (przede wszystkim liderzy Polski 2050) by w takiej sytuacji nie przeszli do Platformy? To nie byłoby dobre rozwiązanie dla PiS-u – przyznał prof. Domański.
Na uwagę, że projekt „Polska 2050” miał być w założeniu alternatywą dla Platformy Obywatelskiej, odparł, że „rzeczywiście stała się alternatywą po ostatnich wyborach parlamentarnych”.
- Ale okazuje się, że to jest patykiem na wodzie pisane, ponieważ w gruncie rzeczy wszyscy wiedzieli, że to nie jest żadna partia, że Trzecia Droga nie jest żadną partią, że jest to blok co najmniej dwóch partii. Mamy teraz do czynienia z tego potwierdzeniem w postaci po pierwsze: malejącego poparcia dla Trzeciej Drogi; po drugie: malejącego poparcia dla Hołowni (teraz ma w okolicach 10 proc. poparcia, jeżeli chodzi o kandydowanie na prezydenta). I dochodzi do tego jeszcze ten wczorajszy wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego
- podsumował prof. Henryk Domański.
Według podanych przez PKW wyników wyborów do Parlamentu Europejskiego, w Polsce zwyciężyła Koalicja Obywatelska z wynikiem 37,06 procent (21 mandatów), przed Prawem i Sprawiedliwością - 36,16 procent (20 mandatów), Konfederacją - 12,08 procent (6 mandatów), Trzecią Drogą - 6,91 procent (3 mandaty) i Lewicą - 6,30 procent (3 mandaty).
Łącznie Polacy wybrali 53 eurodeputowanych. Z Prawa i Sprawiedliwości do PE weszli: Adam Bielan, Tobiasz Bocheński, Joachim Brudziński, Waldemar Buda, Michał Dworczyk, Małgorzata Gosiewska, Patryk Jaki, Mariusz Kamiński, Marlena Maląg, Arkadiusz Mularczyk, Piotr Muller, Daniel Obajtek, Jacek Ozdoba, Bogdan Rzońca, Beata Szydło, Dominik Tarczyński, Maciej Wąsik, Jadwiga Wiśniewska, Anna Zalewska, Kosma Złotowski. Z Konfederacji: Grzegorz Braun, Anna Bryłka, Tomasz Buczek, Marcin Sypniewski, Stanisław Tyszka, Ewa Zajączkowska-Hernik. Z Koalicji Obywatelskiej: Magdalena Adamowicz, Bartosz Arłukowicz, Krzysztof Brejza, Borys Budka, Andrzej Buła, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Andrzej Halicki, Dariusz Joński, Marcin Kierwiński, Łukasz Kohut, Ewa Kopacz, Janusz Lewandowski, Elżbieta Łukacijewska, Jagna Marczułajtis-Walczak, Mirosława Nykiel, Jacek Protas, Bartłomiej Sienkiewicz, Michał Szczerba, Michał Wawrykiewicz, Marta Wcisło, Bogdan Zdrojewski. Z Trzeciej Drogi: Krzysztof Hetman, Adam Jarubas, Michał Kobosko. Z Lewicy: Robert Biedroń, Joanna Scheuring-Wielgus, Krzysztof Śmiszek.