Borys Budka w rozmowie z TOK FM przyznał dziś, że w 2020 roku to on doprowadził do zmiany kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP. W sprawie wyborów działa opanowana przez koalicję rządzącą komisja śledcza, która chce ścigania, ale... tylko polityków PiS.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały odbyć się 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii COVID-19. Jednak 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura), a głosowano w lokalach wyborczych. Po zmianie władzy niemogąca pogodzić się z wyborczą porażką sprzed czterech lat koalicja rządząca powołała komisję śledczą ws. wyborów prezydenckich.
Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych zagłosowała niedawno za sporządzeniem 12 zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne za przygotowanie wyborów korespondencyjnych w 2020 r. Dotyczą one niemal wyłącznie polityków Prawa i Sprawiedliwości, choć to przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej przyznawali się do "wywalenia" wyborów - jak mówiła to sama Małgorzata Kidawa-Błońska.
Komisja nie zamierzała jednak przesłuchiwać polityków KO. Tymczasem, dziś... kolejny polityk tej formacji przyznał się do wyborczej ingerencji w 2020 roku!
– Jeżeli premier poprosi zarząd krajowy o opinię, to moje zdanie zna. Ja tak jak w 2020 roku doprowadziłem do zmiany kandydata i byłem wsparciem dla Rafała Trzaskowskiego, ponowię swój głos – powiedział Borys Budka w radiu TOK FM. To kolejna tak jasna deklaracja dotycząca wyborów w 2020 roku. Przypomnijmy, że szorująca po dnie sondażowym Małgorzata Kidawa-Błońska została zastąpiona przez Rafała Trzaskowskiego, który finalnie przegrał z Andrzejem Dudą.