Europosłanka Prawa i Sprawiedliwości Elżbieta Rafalska nie wierzy w to, że afera korupcyjna, która wybuchła w Parlamencie Europejskim, w jakikolwiek sposób zmieni tę instytucję. - Najwyżej dojdzie do jakichś delikatnych zmian proceduralnych. O taką poważną zmianę podejścia jest bardzo trudno. Pewnych postaw nie zmieniła nawet ta wojna na Ukrainie - stwierdziła. Jej słowa potwierdza wypowiedź europosła PO Jarosława Dudy, który zapytany przez nas o tę sprawę stwierdził, że nie jest zainteresowany rozmawianiem na ten temat. - Myślałem, że to będzie jakaś ważna sprawa, ale to taka nie jest - uciął.
Belgijskie media informowały niedawno, że obecni i byli posłowie do PE, a także pracownicy tej instytucji, mieli brać łapówki za wpływanie na decyzje dotyczące m.in. Kataru. - „To bolesne dla instytucji, która tak bardzo lubi pouczać innych” – zauważył dziennik „Financieele Dagblad” ("FD").
11 listopada decyzją belgijskie sądu aresztowania i postawiona w stan oskarżenia została wiceprzewodnicząca PE Eva Kaili (Socjaliści i Demokraci). Zarzuty wobec niej i trzech innych osób to korupcja, udział w grupie przestępczej i pranie pieniędzy. Parlament Europejski odwołał Kaili ze stanowiska wiceprzewodniczącej tej instytucji podczas sesji plenarnej we wtorek w Strasburgu. Wcześniej Grecja zamroziła majątek europosłanki i jej najbliższej rodziny. Europejskie media zwracają także uwagę na sprawę europosła Koalicji Obywatelskiej Radosława Sikorskiego, który miał pobierać 40 tysięcy euro miesięcznie za nieustalone konsultacje.
Zwróciliśmy się do europosłanki Prawa i Sprawiedliwości Elżbiety Rafalskiej z pytaniem o to, czy to, co się wydarzyło, w jakiś sposób zmieni Parlament Europejskiej. – Nie wierzę specjalnie w to, że nastąpią jakieś głębokie zmiany. Najwyżej dojdzie do jakichś delikatnych zmian proceduralnych – stwierdziła.
- O taką poważną zmianę podejścia jest bardzo trudno. Pewnych postaw nie zmieniła nawet ta wojna na Ukrainie. Myślę, że niezależnie od tego, jakie będzie podejście poszczególnych posłów, to powinny zostać wprowadzone procedury uszczelniające, wykluczające możliwość działań korupcyjnych. Potrzebne jest także jasne stanowisko Parlamentu Europejskiego w tej sprawie. Dzisiaj oczywiście słyszymy krytykę tych wydarzeń ze strony polityków UE, ale wydaję mi się, że będzie to niestety krótkotrwałe
- oceniła posłanka.
Wypowiadać się na temat tego, czy afera korupcyjna w PE w jakiś sposób zmieni tę instytucję, nie chciał europoseł Platformy Obywatelskiej Jarosław Duda. – Całkowicie nie jestem zainteresowany odpowiadaniem na to pytanie. Myślałem, że to będzie jakaś ważna sprawa, ale to taka nie jest – stwierdził.
Zapytaliśmy profesora Pawła Sorokę, politologa Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach o to, czy te wydarzenia mogą wpłynąć na wizerunek Parlamentu Europejskiego i osłabić jego pozycję. – Problem polega na tym, że ta afera dotyczy wiceprzewodniczącej parlamentu, a więc tego organu Unii Europejskiej, który jest wybierany. Eurodeputowani są wybierani w wyborach, a więc reprezentują obywateli państw członkowskich. Dlatego tym bardziej powinien on być od strony moralnej bez zarzutu – powiedział. - Ci, którzy wybierali tą panią, na pewno są zaszokowani – dodał.
- Parlament Europejski to organ, który najbardziej demokratycznie się konstytuuje, a to właśnie tutaj pojawiła się potężna afera, która powinna być bardzo poważnie zbadana. Jest taki organ OLAF (Europejski urząd ds. Zwalczania nadużyć finansowych), który bada korupcję, jeśli chodzi o środki unijne i to on się powinien bardzo szczegółowo tym zająć, ale na razie jakoś o tym nie słychać. Uważam, że sprawa jest taka ważna, że powinien zostać zwołany nadzwyczajny szczyt z udziałem przywódców
- zaznaczył profesor Soroka.
Politolog Uniwersytetu Łódzkiego profesor Przemysław Żurawski vel Grajewski zapytany o to, czy jego zdaniem zmiana formuły Parlamentu Europejskiej na taką, że zamiast wybieranych europosłów, państwa członkowskie byłyby reprezentowane przez krajowych delegatów, nie poprawiłoby jego jakości, stwierdził, że jest to raczej niemożliwe. – Tak już było kiedyś, przed latami 70., kiedy mieliśmy delegacje z parlamentów narodowych. Nie sądzę, żeby była polityczna możliwość cofnięcia się do tego dlatego, rozmyślanie nad powrotem do tego byłoby bezsensowną dywagacją – powiedział.
- Nie bardzo jestem w stanie sobie wyobrazić drogę skutecznej reformy Parlamentu Europejskiego, który jest parlamentem tylko z nazwy, ponieważ nie ma uprawnień parlamentu takich jak parlamenty narodowego. Nie potrzeba mieć zaufania parlamentu, żeby powoływać i odwoływać. Oczywiście on formalnie zatwierdza, ale wiemy, że w dużej mierze jest to po prostu efekt zakulisowych ustaleń wiodących mocarstw
- dodał.
Profesor Żurawski vel Grajewski zauważył, że „podstawową wadą PE jest brak istnienia demosu europejskiego, co jest fundamentalne dla demokracji”. – Nie ma czegoś takiego jak wspólnota polityczna – bo prawna jest – obywateli Unii Europejskiej. Ludzie nie czują się w sensie politycznym Europejczykami. Nie da się zadekretować istnienia demosu, jeśli zdefiniujemy demos jako naród polityczny, jako wspólnotę ludzi, która ma poczucie wspólnoty losów przeszłych, przyszłych i obecnych. Tak pojęty naród polityczny europejski nie istnieje i nic nie wskazuje na to, żeby on powstał. Dlatego jego emanacja, reprezentacja tego nieistniejącego demosu w postaci Parlamentu Europejskiego nie jest w stanie działać tak, jak normalne parlamenty i nie widzę możliwości zmiany tego – wyjaśnił.