Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Represje za „Donald ma Tolę” i „nienawiść” do Rosjan. Jak rząd Tuska próbował zniszczyć kibiców

W czasach rządów Platformy Obywatelskiej na porządku dziennym było pałowanie, gazowanie, a także aresztowania, znęcanie się oraz wyroki dla kibiców. Ówczesny premier Donald Tusk publicznie i wyraźnie wypowiedział wojnę środowisku kibicowskiemu. Istotną przyczyną niektórych represji były naciski Rosji, którym uległ szef polskiego rządu, co przełożyło się na działanie polskich instytucji.

W czasach rządów Platformy Obywatelskiej na porządku dziennym było pałowanie, gazowanie, a także aresztowania, znęcanie się oraz wyroki dla kibiców
W czasach rządów Platformy Obywatelskiej na porządku dziennym było pałowanie, gazowanie, a także aresztowania, znęcanie się oraz wyroki dla kibiców
Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Wcześniej kibice dawali wyraz swojemu niezadowoleniu w czasach PRL, wspierając Solidarność, w której działało wielu bywalców trybun w latach 80. Za rządów Tuska media głównego nurtu wpajały społeczeństwu wizerunek kibola, który miał być postrzegany jako bandyta. Nie bez znaczenia w kontekście całej nagonki były wartości, które są obecne w środowisku kibicowskim. Krytykowane przez mainstream były m.in. pielgrzymki kibiców na Jasną Górę, którym do dziś przewodzi związany z Klubami „Gazety Polskiej” ks. Jarosław Wąsowicz. Z powodu nagonki w czasach Tuska na polskich stadionach królowały przyśpiewki i transparenty uderzające w rządzącą PO.

„Niespełnione rządu obietnice, temat zastępczy – kibice”, „Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą”, „Platforma, śmiecie, kibiców oszukujecie”, „Tola ma Donalda, Donald ma Tolę” czy „Donald, matole, twój rząd obalą kibole” – to tylko przykłady wielu haseł, które pamiętają polscy kibice. To ostatnie okazało się szczególnie prorocze.

Akcja „Widelec”

Jednym z pierwszych i jednocześnie najgłośniejszych antykibicowskich działań była policyjna akcja „Widelec” z 2 września 2008 roku. W jej ramach funkcjonariusze zaatakowali kibiców Legii Warszawa udających się na mecz derbowy z Polonią przy ul. Konwiktorskiej. Aresztowano wtedy 752 osoby, w tym przypadkowych przechodniów. Nazwa akcji wzięła się z tego, że podczas zatrzymań znaleziono plastikowy widelec. Kibice byli rozwożeni nawet na podwarszawskie „dołki”, gdzie byli bici, zmuszano ich m.in. do przysiadów nago czy siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc. Próbowano również wymuszać fałszywe zeznania. Według policji, kibice mieli m.in. rzucać kamieniami i forsować bramę stadionu. Nie było tego jednak widać na materiale filmowym. 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie”. Większość została uniewinniona. Część wystąpiła o zadośćuczynienia, w wyniku czego wypłacono poszkodowanym kilkaset tysięcy złotych. Skargi wniesiono też do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Za akcją miał stać ówczesny szef MSWiA Grzegorz Schetyna.

„Donald, matole…”

Kibice podczas meczów często bywali złośliwi dla rządzących, a władza odpowiadała w sposób wręcz brutalny. W 2011 roku kibice Jagiellonii Białystok protestowali przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim przeciwko decyzji o zamknięciu stadionu. Skandowali hasło: „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”. W efekcie zatrzymano 43 osoby.

Część musiała przejść przez batalię sądową. Sąd pierwszej instancji skazał 11 osób i orzekł wobec nich grzywny. Wszyscy skazani złożyli apelacje, a w 2013 roku białostocki sąd orzekł, że w tej sprawie doszło do przedawnienia karalności wykroczenia, bo od popełnienia czynu minęły ponad 2 lata. Za podobne hasło policja zatrzymała również kibiców Wisły Płock. W 2011 roku na jednym z meczów na ogrodzeniu stadionu zawieszono m.in. transparenty o treści: „Wolna Białoruś. Wolne stadiony” oraz „Tola ma Donalda, Donald ma Tolę”. Ostatecznie kibice zostali uniewinnieni, ponieważ z nagrań nie wynikało, czy te akurat osoby brały udział w zawieszeniu transparentów.

Zamknąć „Starucha”

Później polskie środowisko kibicowskie żyło m.in. sprawą lidera fanów Legii Warszawa Piotra „Starucha”, który był krytyczny wobec rządów PO. Prokuratura zarzuciła mu m.in. kupno i przygotowanie do wprowadzenia do obrotu amfetaminy. Staruchowicz nie przyznawał się do zarzutów, za które groziło mu do 10 lat więzienia. Oba zarzuty narkotykowe oparto głównie na zeznaniach świadka koronnego Marka H. „Haniora”. W efekcie „Staruch” przebywał w areszcie kilka miesięcy. W lutym 2016 roku sąd uniewinnił lidera kibiców Legii. Sędzia Marcin Patro mówił, że zeznania świadka koronnego „być może stanowiły materiał wystarczający na postawienie zarzutów”, ale później „zabrakło refleksji, czy ten materiał jest na tyle jednoznaczny, że prawdopodobieństwo zostanie przekształcone przed sądem w pewność”. Prokuratura złożyła apelację, którą w listopadzie 2017 roku oddalił Sąd Okręgowy Warszawa-Praga i prawomocnie uniewinnił „Starucha”.

Putin żądał ukarania polskich kibiców

Podczas Euro 2012 odbył się przemarsz rosyjskich kibiców przez Warszawę. Doszło wówczas do starć między polskimi kibicami a fanami z Rosji, którzy mieli przy sobie symbole sowieckie. W związku z tymi wydarzeniami na karę ograniczenia wolności skazany został kibic Legii Wojciech Braun „Kelner”, który później w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” opowiedział o tej sprawie. Prokurator powiedział „Kelnerowi”, że ten rzucił się na „mocodawców Tuska z Moskwy”. „Putin był zbulwersowany zamieszkami wywołanymi rzekomo przez polskich kibiców. Telefonował w tej sprawie do Tuska. I mnie aresztowano” – mówił kibic Legii w rozmowie z Piotrem Lisiewiczem.

Niedawno w serialu „Reset” ujawniony został dokument potwierdzający, że faktycznie Donald Tusk rozmawiał z Władimirem Putinem w czerwcu 2012 roku o ukaraniu polskich kibiców w związku z incydentami przed meczem Polska–Rosja. Jak wynika z notatki, Tusk podkreślił w rozmowie z Putinem, że „ukaranie winnych to zadanie dla służb porządkowych i prokuratur obu krajów, których współpraca powinna być jak najlepsza”. Premier Polski „odnotował zaangażowanie polskiej policji, nawiązując jednocześnie do pozytywnej oceny w tej dziedzinie dokonanej przez Michaiła Fiedotowa, doradcę prezydenta Rosji”.

Tusk chciał brutalnych metod

Z kolei w 2013 roku, po głośnej bójce kibiców Ruchu Chorzów z meksykańskimi marynarzami w Gdyni, premier Tusk zapowiedział rozprawienie się z „bandytyzmem stadionowym”. Nie wziął pod uwagę, że bójka zaczęła się od tego, że Meksykanin uderzył polską dziewczynę, i że to marynarze, a nie kibice, byli uzbrojeni.

Tuskowi chodziło o zaangażowanie instytucji państwa oraz mediów. Według niego sądy, policja i prokuratury powinny surowo, a nawet brutalnymi metodami karać „chuliganów”. „Będziemy zastanawiali się, jakie doraźne i jakie w perspektywie podjąć kroki, aby walka z bandytyzmem była skuteczniejsza niż do tej pory” – mówił Donald Tusk na konferencji prasowej. „Będziemy starali się wpłynąć zarówno na policję, jak i prokuraturę, a także w ramach naszych możliwości na sądy, aby możliwie natychmiast i surowo karać tych, którzy używają przemocy” – dodał. Donald Tusk podkreślił, że należy również zapewnić policji prawo do skuteczniejszych działań wobec bandytów. Chodziło o możliwość używania przemocy przez funkcjonariuszy. „Uważam, że z bandytami należy walczyć metodami skutecznymi, co czasami oznacza metody brutalne” – powiedział premier. Zaapelował przy tym do mediów, aby nie krytykowały używania przez policję siły, kiedy jest to konieczne. „Kiedy policja używa takich metod, powinno to być również chronione w oczach opinii publicznej i akceptowane wtedy, kiedy jest to niezbędne” – powiedział Donald Tusk.

„Sąd został wkręcony w mistyfikację polityczną”

Mec. Krzysztof Wąsowski, obrońca m.in. „Starucha” i „Kelnera”, podkreśla w rozmowie z „GP”, że z perspektywy czasu wyłania się bardzo smutny obraz ówczesnego wymiaru sprawiedliwości. – Wymiar sprawiedliwości poddał się polityce. Wbrew temu, co dziś krzyczą moi koledzy prawnicy, to wtedy mieliśmy do czynienia z najbardziej upolitycznionym czasem dla prawników – mówi adwokat. Podkreśla, że wówczas prawie nikt nie chciał stanąć po stronie „Kelnera” i zatrzymanego z nim w czasie Euro 2012 Wojciecha Wiśniewskiego. – Zarzucano im sianie nienawiści narodowościowej. Docierały do nas głosy, że możemy mieć do czynienia z polityczną nagonką. Nie chcieliśmy w to uwierzyć. Okazało się, że również sąd został wkręcony w wielką mistyfikację polityczną. Ze strony rosyjskiej nie było żadnych pokrzywdzonych, wszyscy Rosjanie zostali ewakuowani do Rosji, nie było świadków. Ale sąd dał się uwieść postawie prokuratury i obydwaj panowie zostali skazani. Będę ich namawiał, żeby wznowić sprawę, bo zostały ujawnione nowe okoliczności – mówi Krzysztof Wąsowski. Przypomina, że do starć doszło w szczególnym kontekście. – Przemarsz rosyjskich kibiców odbył się 12 czerwca, czyli w dniu narodowego święta rosyjskiego, co było samo w sobie prowokacją i policzkiem. Zgodziła się na to Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wtedy nie liczono się w Polsce z prawami obywatelskimi. To niepojęte, że ci sami ludzie uważają się za największych obrońców praw obywatelskich – mówi adwokat. – Szokujące jest to, co wynika z ujawnionej notatki. Wydawało się, że sprawy kibicowskie są odległe od polityki. Na ogół kibice nie są zaangażowani politycznie. Oni po prostu chcą wyrażać swoją ekspresję na stadionach. To wielcy miłośnicy swojej wolności – mówi Krzysztof Wąsowski.

 



Źródło: Gazeta Polska

Hubert Kowalski