W listopadzie 2008 r. prezydent Lech Kaczyński po raz kolejny poleciał do Gruzji i doszło wówczas do niebezpiecznego incydentu – konwój, w którym jechał, został ostrzelany w pobliżu granicy z Osetią Południową (tereny gruzińskie kontrolowane przez Rosjan). Sytuacja ta natychmiast została wykorzystana przez kremlowską propagandę, która przekonywała, że za tym zdarzeniem stoją... gruzińskie służby. W narrację tę włączyły się niektóre polskie media, ówczesny rząd RP i służby specjalne. Według rozmówcy serialu "Reset" raport ABW, na który w tej sprawie powoływał się m.in. Donald Tusk, powstał na podstawie... rosyjskich depesz prasowych.
- Już słyszałem, że to był wspólny pomysł mój i pana prezydenta Saakaszwilego. Otóż oświadczam uroczyście, że tego typu sugestie są, mówiąc delikatnie, mijaniem się z prawdą, a mówiąc po polsku: kłamstwem
– mówił w 2008 r. na konferencji z przywódcą Gruzji prezydent Lech Kaczyński, komentując absurdalne sugestie niektórych polskich dziennikarzy, że incydent ze strzałami był "ustawką".
Narrację tę uwiarygadniał rząd Tuska i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ("jaka wizyta, taki zamach"). Co więcej, niedługo później polskie służby, a konkretniej ABW, przygotowała raport lansujący wersję rosyjską.
– napisano w raporcie.
Dokument ten w 5. odcinku „Resetu” skomentował Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. bezpieczeństwa, w 2008 r. pracownik Kancelarii Prezydenta RP.
- Pamiętam, że zaraz po informacji o tym incydencie (…) zwierzchnicy polecili nam monitoring tego, co mówią rosyjskie media na temat tego incydentu. Zrobiliśmy więc research. Sprawdziliśmy to wszystko, co było dostępne, czyli agencje informacyjne rosyjskie, popularne portale rosyjskie itd. Przygotowaliśmy z tego raport pod hasłem, jak ten incydent został w Rosji przedstawiony. To była pierwsza rzecz. Dość szybko dostaliśmy raport Centrum Antyterrorystycznego związanego z ABW na temat tego incydentu. Szczerze powiedziawszy to jak zacząłem czytać ten raport, to oczy mi się robiły coraz większe. Dlaczego? Dlatego że tak właściwie całe zdania były przepisane z rosyjskich agencji informacyjnych. (…) Byłem w głębokim szoku, kiedy to czytałem, bo było nie do pojęcia, że tak ważna instytucja dla państwa polskiego, współodpowiadająca za za bezpieczeństwa, żeby w ogóle coś takiego wypuściła
– ocenił Kuczyński.