Overbeek stał się ostatnio głównym ekspertem liberalnych mediów od świętości Jana Pawła II. Ukazała się właśnie książka Holendra, w której stawia on tezę, że polski papież tuszował przypadki pedofilii w polskim Kościele; Overbeek występował też w głośnym reportażu TVN będącym paszkwilem na Karola Wojtyłę.
Polską Ekke Overbeek zajmuje się od ponad 20 lat, wielokrotnie dowodząc przy tym zarówno swojej całkowitej ignorancji historycznej, jak i uwielbienia dla Donalda Tuska (któremu poświęcił nawet hagiograficzną książkę) oraz nieskrywanej niechęci do konserwatyzmu, do polskiej tradycji oraz do katolicyzmu.
Ale Holender pisał też wiele razy o polskiej "rusofobii". W artykule z 2017 r. już w tytule wspominał o "rusofobicznej Polsce". W tejże publikacji pisał również o "rusofobicznym rządzie [PiS], który coraz bardziej pozwala się wykorzystywać Rosji". "W rzeczywistości, ze wszystkich rządów od czasu implozji komunizmu w 1989 roku, rząd PiS brzmi najbardziej wściekle rusofobicznie", "Rosja spełnia rytualną rolę historycznego straszaka" - dodawał Overbeek w innych miejscach. I konstruował karkołomną tezę, że owa wściekła "rusofobia" - do której zalicza m.in. likwidację WSI i oskarżanie Rosji o katastrofę smoleńską - tak naprawdę leży w interesie Kremla:
"Wszystkie te kwestie łączy to, że stawiają one Rosję w roli czarnego luda, a tymczasem nie szkodzą, a w pewnym sensie nawet służą rosyjskim interesom, powodując głębokie podziały w samej Polsce".
Po katastrofie smoleńskiej (7 grudnia 2010 r.) Overbeek pisał tak:
Wypadek na rosyjskiej ziemi doprowadził do dwóch sprzecznych wydarzeń. Zniknięcie rusofoba [Lecha] Kaczyńskiego i fala rosyjskiego współczucia doprowadziły do zbliżenia obu krajów. Wywołało jednak również zalew teorii spiskowych o "drugim Katyniu", które narastały wraz z wydłużaniem się śledztwa w sprawie katastrofy. [...] W interesie Polski leży zrzucenie z siebie odium rusofobii.
Wcześniej zaś, w październiku 2010 r., tak oceniał politykę wschodnią cenionego przez siebie Donalda Tuska:
Koniec zimnej wojny na Wschodzie wydaje się bliski. Napędzane pragmatycznymi motywami stosunki między Polską a Rosją uległy znacznej poprawie. Kraje te potrzebują siebie nawzajem. [...] Opinia publiczna nagle zobaczyła inny obraz sąsiadów, co nie było niewygodne dla polityków obu krajów. Zarówno w Moskwie, jak i w Warszawie dojrzewało przekonanie, że czas zakończyć zimną wojnę. W Polsce rząd premiera Donalda Tuska stawia na normalizację stosunków. To kontrast z jego rusofobicznym poprzednikiem, liderem opozycji Jarosławem Kaczyńskim, bratem bliźniakiem zabitego prezydenta.
W tym samym tekście Ekke Overbeek chwalił też "pragmatyczną" postawę Tuska wobec Gazpromu, strasząc, że wobec rosyjskiego gazu nie ma żadnych racjonalnych alternatyw:
Na początku tego roku polska spółka gazowa podpisała nowy kontrakt z Gazpromem. Polska nie tylko chce importować więcej rosyjskiego gazu, ale także znacznie dłużej, bo aż do 2045 roku. Po ponad dziesięciu latach, w których kolejne polskie rządy biły w antygazpromowy bęben, rząd Tuska musi uznać rzeczywistość: Polska jest uzależniona od rosyjskiego gazu. Wszystkie realizowane w ostatnich latach plany fizycznego importu gazu z Europy Zachodniej - gazociąg z Norwegii, terminal gazu skroplonego z Kataru i ewentualne wydobycie gazu łupkowego w kraju - są zbyt kosztownymi lub długoterminowymi projektami. Kraje Europy Zachodniej, w tym Holandia, nawiązały w ostatnich latach jak najściślejsze relacje z Gazpromem, aby zapewnić sobie wystarczającą ilość rosyjskiego gazu i korzystną pozycję w sieci dystrybucyjnej. W tym czasie Warszawa protestowała przeciwko Gazociągowi Północnemu, czyli gazociągowi, który ma połączyć Rosję bezpośrednio z Niemcami, a który będzie przebiegał przez kraje tranzytowe, takie jak Polska. Po 20 października wygasa obecny kontrakt z Gazpromem. Potrzebna jest pragmatyczna postawa. Jeśli nie, na wschodzie znów będzie zimno. I to dosłownie.