W 2023 r. podczas spotkania w Bytomiu Donald Tusk insynuował powiązania Donalda Trumpa z rosyjską agenturą i jego rzekomy werbunek przez Moskwę. W obronie obecnego szefa rządu stanął Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL, dla którego alibi jest to, że... te wypowiedzi padły wtedy, gdy Tusk nie był jeszcze premierem.
W marcu 2023 r. na kampanijnym spotkaniu w Bytomiu obecny szef rządu został zapytany, czy - jak przed laty - uważa, iż polityk Republikanów jest zależny od Moskwy. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej nie tylko przyznał, że to prawda, ale i oznajmił, że Trump jest rosyjskim agentem.
"Trump, jego zależność od rosyjskich służb już dziś nie podlega dyskusji. To nie jest tylko moje przypuszczenie" – mówił Tusk. Skąd miał taką wiedzę? Powołał się na nikomu nieznane ustalenia "dochodzenia amerykańskich służb". - Nie wykluczają amerykańskie służby, że Trump został wręcz zwerbowany przez rosyjskie służby nawet 30 lat temu - stwierdził.
Tusk dzisiaj podczas konferencji prasowej wyparł się tych słów.
Wcześniej był zapytany o nie w Radiu Zet Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier, minister obrony narodowej, lider PSL. Pytany - przez słuchaczy - "jak się czuje, składając gratulacje prezydentowi USA, który według premiera jego rządu jest ruskim agentem", odparł, że to były... wypowiedzi z przeszłości.
- To były wypowiedzi dużo dużo wcześniej, nie był wtedy premierem premier Tusk. Dzisiaj mamy sytuację jasną i wyraźną, naród amerykański zdecydował, ja przekazałem gratulacje - mówił Kosiniak-Kamysz.
Dopytywany przez dziennikarza, czy wypowiedzi Tuska lub wpisy m.in. Radosława Sikorskiego, będą miały wpływ na relacje polsko-amerykańskie, szef PSL odparł, że "inaczej można się wypowiadać, gdy jest się posłem opozycji, inaczej, gdy jest się w rządzie, a inaczej, gdy pełni się bardzo ważne funkcje".