Od początku ujawnienia afery korupcyjnej Grodzki przyjął postawę, która polegała na konsekwentnym zaprzeczeniu prawdy, robieniu z siebie ofiary i zastraszaniu dziennikarzy oraz świadków.
Zaprzeczanie prawdy
„Nigdy od nikogo nie żądałem pieniędzy ani nie przyjmowałem ich” – te słowa Tomasz Grodzki powiedział w styczniu 2020 roku w Senacie podczas konferencji prasowej. Było to już po tym, kiedy Radio Szczecin i „Gazeta Polska” ujawniły kilka relacji pacjentów i ich rodzin, którzy mówili o tym, że Grodzki brał łapówki.
Powtarzał te słowa wielokrotnie, mimo że liczba świadków rosła, a prokuratura zebrała ogromny materiał dowodowy dotyczący korupcji prowadzonej na masową skalę w szpitalu kierowanym przez Grodzkiego.
Z ustaleń śledczych wynika, że zanim został „trzecią osobą w państwie”, najpierw brał indywidualnie łapówki od pacjentów, przeważnie w kopertach.
Potem stworzył zorganizowaną strukturę przestępczą, która oszukiwała i wyłudzała pieniądze od pacjentów na masową skalę. Jak ustalili śledczy, służyła do tego założona przez Grodzkiego Fundacja Pomocy Transplantologii. Według ustaleń prokuratury Fundacja przyjęła od pacjentów ponad 2 miliony złotych w zamian za przyspieszanie terminów operacji.
Zaprzeczał nie tylko Grodzki. Robiło to całe jego zaplecze polityczne, które dziś tworzy koalicję 13 grudnia. Najpierw nie zgodzili się na uchylenie immunitetu Grodzkiemu i pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. A po nielegalnym przejęciu prokuratury natychmiast skręcili śledztwo prowadzone przeciwko niemu.
Kłamliwy przekaz Grodzkiego powielał także cały kartel medialny III RP. A symbolem tego może być „Gazeta Wyborcza”, która już po ujawnieniu korupcyjnej przeszłości Grodzkiego ogłosiła go Człowiekiem Roku.
Robienie z siebie ofiary
Podobnie jak wielu polityków Platformy Obywatelskiej oskarżanych o korupcję, także Grodzki twierdził, że ujawnienie tego, że brał łapówki, to sprawa polityczna. Tyle że w jego wypadku chodzi o coś więcej. „W tej chwili jest jasne, że jest to atak na Senat RP i na instytucję marszałka Senatu, dlatego wzywam ABW do pomocy w wyjaśnieniu, kto za tym stoi i jakie są motywy tego działania, bo ta akcja »Senatgate« wydaje się być elementem większego planu – nie wiem czyjego – pod roboczym kryptonimem »odzyskać Senat« i to metodami, które nie mają z demokracją nic wspólnego” – te bzdury opowiadał Grodzki w 2020 roku. I zapewniał, że o jego uczciwości może zapewnić „armia pacjentów”, których leczył. Z tej „armii” wybrał jednego, który wystawił mu świadectwo moralności. Potem okazało się, że to Tadeusz Staszczyk, były oficer stalinowskiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który donosił nawet na własną żonę.
Zamykanie ust dziennikarzom
Równocześnie Grodzki prowadził działania mające na celu zniechęcenie i zastraszanie wszystkich, którzy starali się ujawnić prawdę o jego przeszłości.
Nie chodziło wyłącznie o dziennikarzy, ale także o świadków, którzy mogliby potwierdzić w sądzie, że Grodzki brał łapówki. Tak było w przypadku prof. Popieli, która napisała w mediach społecznościowych, że Grodzki wziął od niej 500 dolarów.
Przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi Grodzki złożył prywatny akt oskarżenia z art. 212 i 216 kodeksu karnego zagrożonego karą pozbawiania wolności.
Co ciekawe, Grodzki robił to, równocześnie biorąc udział w demonstracjach „obozu demokratycznego” pod hasłem „wolne media”. Wnioskował w sądzie o wyłączenie jawności rozprawy, tak aby nie mogli w niej brać udziału dziennikarze.
Co konkretnie Grodzki zarzucił redaktorowi Sakiewiczowi? Polityk poczuł się znieważony i zniesławiony określeniem, że jest „zwykłym łapówkarzem”. Sakiewicz tak nazwał Grodzkiego już po serii artykułów, które ukazały się w „Gazecie Polskiej” i „Gazecie Polskiej Codziennie”. Wtedy już kilkunastu świadków potwierdziło, że „trzecia osoba w państwie” przyjmowała pieniądze w kopertach w zamian za przeprowadzenie operacji.
Redaktor naczelny Telewizji Republika zamieścił także wpis na portalu Twitter (obecnie X) w styczniu 2020 roku:
Dowody przeważyły
Proces trwał kilka lat dlatego, że Sakiewicz przedstawił obszerny materiał dowodowy – dokumenty, a także liczne zeznania świadków. I właśnie to przeważyło. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli nie miał innego wyjścia, jak tylko uniewinnić redaktora Tomasza Sakiewicza od fałszywych zarzutów Grodzkiego. Prawda tym razem wygrała w sądzie, choć nie zawsze tak jest. „Nie żałuję niczego” – powiedział w sądzie Tomasz Sakiewicz.
„Mieliśmy obowiązek stanąć w obronie tych dziesiątek skrzywdzonych ludzi. Bo krzywdzono zarówno tych, którym odmówiono pomocy, bo nie dali łapówki, bo ich nie było stać lub mieli opory moralne, ale skrzywdzono także tych, których złamano”.
Grodzki na ogłoszeniu wyroku się nie pojawił, ale na swoim profilu X napisał:
Tyle że w tym procesie Grodzki już nie powalczy o „dobre imię”. Wyrok uprawomocni się w przyszłym miesiącu, bo sprawa przedawnia się w grudniu i na apelacje nie ma już czasu. Dziś były marszałek Senatu już nie odgrywa większej roli w polityce. Wprawdzie został „trzecią osobą w państwie”, ale zapamiętamy go raczej z tego, że okazał się zwykłym łapówkarzem.
🔴 Rozpoczęło się spotkanie ze Sławomirem @Cenckiewicz i @SliwkaAndrzej w Braniewie!#KlubyGP #KlubyGazetyPolskiej pic.twitter.com/niDhvOOmod
— Kluby "Gazety Polskiej" (@KlubyGP) November 27, 2025