Od wielu dni na łamach portalu Niezalezna.pl informujemy o klęsce tzw. edukacji zdrowotnej. Przedmiot, który przedstawiciele rządu określają m.in. jako "medycynę prewencyjną", przez opozycję, środowiska pedagogiczne czy organizacje kościelne nazywany jest "wulgarną edukacją seksualną".
Pomysł minister edukacji Barbary Nowackiej spotkał się z fatalnym odbiorem. Z wielu polskich szkół płyną doniesienia o tym, iż przedmiot w ogóle nie będzie się odbywał, lub, że będzie uczęszczać na niego skrajnie niewielu uczniów.
W środę Nowacka podjęła się próby wytłumaczenia takiego obrotu spraw. Minister nie widzi jednak problemu w przygotowanym programie. Jej zdaniem winni temu są... księża.
"Burza polityczna rozpętana przez Episkopat i polityków prawicy spowodowała, że przedmiot został w tym roku wprowadzony jako nieobowiązkowy i oczywistą konsekwencją nieobowiązkowości jest to, że spora część uczniów i rodziców decyduje się niestety na nie skorzystanie z tego przedmiotu"
– powiedziała szefowa MEN.
Minister przekonywała, że zarówno rodzice uczniów, jak i sami uczniowie są zdania, że przedmiot jest "bardzo potrzebny", jednak oznajmiła też: "jak zorganizowany jest przez szkołę na 9. lekcji w piątek, to są inne plany, to są inne pomysły"
"Ten rok traktujemy jako taki czas na dobre przyjęcie się przedmiotu i też zwalczanie fake newsów. Pan minister Szłapka w tym obszarze, my zwalczamy dezinformację, która płynęła z niektórych mediów i z większości ambon"
– powiedziała.
Pytana o to, czy edukacja zdrowotna mogłaby w przyszłym roku zostać wpisana na listę przedmiotów obowiązkowych, odparła, że decyzja zostanie podjęta po "badaniach, ewaluacjach i rozmowach". Stwierdziła jednak, że jeśli stałoby się to w pierwszym roku "mielibyśmy zlot całej szurii, która tak jak w przypadku szczepień przeciw wirusowi HPV próbowała zakłócać porządek i spokój w szkołach".
Winna też... Republika?
Jedno z pytań na konferencji prasowej padło od Daniela Świecińskiego z Telewizji Republika, który wprost zapytał, czy powodem klęski nie jest zły PR a po prostu treści programowe. Wówczas "okazało się", że nie tylko księża i politycy prawicy są winni, ale i stacja Strefy Wolnego Słowa.
- Dezinformacja była ewidentnie siana z ambon, ponieważ w przedmiocie tym, który mówi o zdrowiu, o diecie, o ruchu, o higienie osobistej, o profilaktyce nie ma żadnych treści, które byłby dla kogokolwiek niewłaściwe
- powiedziała Nowacka. Następnie edukacji zdrowotnej zaczął bronić rzecznik rządu Adam Szłpaka, który oznajmił m.in.:
"Czytał pan, jak wygląda program edukacji zdrowotnej? Tak? I jest pan pewien, że te rzeczy, które na antenie TV Republika się pojawiały to jest prawda? Bo pan doskonale wie, że to nie jest prawda i to, co pojawiało się na ekranach TV Republika, było ewidentną dezinformacją, pan doskonale o tym wie, nie pierwszą, nie ostatnią, ale będziemy regularnie na ten temat informować, także na konferencjach prasowych"
Przypomnijmy, że trudno jednak nie patrzyć podejrzliwie na podstawę programową przedmiotu. Zapisano w niej m.in., iż po zajęciach uczeń ma m.in.: wymienić stereotypy płciowe oraz wyjaśnić ich wpływ na funkcjonowanie człowieka, omówić pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju, wyjaśnić pojęcia związane z tożsamością płciową.