Były minister cyfryzacji opublikował w mediach społecznościowych wpis, w którym pisze wprost, że "przyjęty przez rząd projekt implementacji DSA to złe rozwiązanie". Tłumaczy również dlaczego tak uważa.
Jak czytamy - "po doświadczeniach z ostatniej kampanii wyborczej, kiedy to odpowiedzialność za bezpieczeństwo informacyjne powierzono partyjnemu aparatczykowi i sztabowcowi R. Trzaskowskiego Pawłowi Olszewskiemu ustawa w tym kształcie nie powinnna zostać uchwalona".
Dodatkowym argumentem jest to, że decyzje o tym, co należy zdjąć z Facebooka czy X-a ma podejmować wskazany przez Donalda Tuska Przemysław Kuna. To kandydat na Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej, były wiceminister z PO i obecny wicedyrektor NASK-u - instytucji splamionej współpracą z finansowanymi z zagranicy propagandowymi przybudówkami Platformy. Przypadkiem - protegowany tego samego Pawła Olszewskiego
– pisze Janusz Cieszyński.
To jednak nie wszystko
Dalej, poseł PiS wskazuje, iż "przy wszystkich wadach tego rozwiązania uważam, że za decyzje o uznaniu jakichkolwiek treści za nielegalne powinny odpowiadać wyłącznie sądy".
"Ścieżka sądowa jest zresztą przewidziana w samym DSA, więc nie wzbudzi to żadnych wątpliwości co do zgodności z prawem unijnym. Decyzyjność urzędników ograniczyłbym wyłącznie do przywracania treści skasowanych przez platformy - tu akurat toczy się realna walka o wolność słowa, na którą dybią zagraniczne korporacje" - tłumaczy.
Polityk wskazuje, iż "trzeba uczciwie przyznać, że zakres obecnego projektu został mocno ograniczony względem proponowanej na początku roku przez Dariusza Standerskiego machiny cenzorskiej, w której urzędnik mógłby stwierdzić, że jakiś komentarz MOŻE naruszać dobra osobiste, aby ściągnąć go z Internetu".
W ramach podsumowania, Cieszyński pisze, że nie ma wątpliwości co do tego, iż rząd Tuska "uruchomi swój sejmowy walec po to, aby dać panu Kunie moc decydowania o tym, co możemy pisać w sieci".
Mam nadzieję, że tak jak na początku roku uda nam się to zatrzymać. Szczególnie, że druga strona od początku sięgnęła po propagandowy młotek, że kto przeciw oddaniu władzy nad internetem panu Kunie, ten rusek albo conajmniej ruski agent. Ale jak się nie ma argumentów, to najwyraźniej inaczej się nie da
– pisze.
Cenzor z NASK zdecyduje, co można pisać w internecie
— Janusz Cieszyński (@jciesz) September 25, 2025
Przyjęty przez rząd projekt implementacji DSA to złe rozwiązanie.
Po doświadczeniach z ostatniej kampanii wyborczej, kiedy to odpowiedzialność za bezpieczeństwo informacyjne powierzono partyjnemu aparatczykowi i sztabowcowi…
Projekt przyjęty przez rząd Tuska
Wpis Cieszyńskiego jest bezpośrednią reakcją na przyjęty we wtorek przez Radę Ministrów projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Resort cyfryzacji przekonuje, że celem zmian jest skuteczniejsza walka z nielegalnymi treściami i dezinformacją.
Kluczowe założenia projektu obejmują:
- wprowadzenie krajowej procedury wydawania nakazów blokowania dostępu do treści dotyczących ściśle określonych przestępstw, m.in. handlu ludźmi, oszustw internetowych czy wykorzystywania małoletnich.
- stworzenie mechanizmu odwoławczego, który pozwoli użytkownikom zaskarżyć decyzje platform internetowych o usunięciu lub zablokowaniu ich treści.
- wyznaczenie trzech organów odpowiedzialnych za nadzór: Prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) jako głównego koordynatora, Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) w sprawach e-commerce oraz Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT) w odniesieniu do platform wideo.